Nie będę się rozpisywać. Powiem krótko- historia tak nieprawdopodobna, że aż boli. Każdy, podkreslam KAŻDY, kto ma nawet śladową wiedzę o tym jak wyglądały obozy pracy, powinien wiedzieć, że wokół takowego miejsca były patrole z psami stacjonujące co kilkadziesiąt metrów/24h na dobę. To, co pokazano w filmie od pierwszej sceny spotkania Bruna ze Szmulem, nie mogłoby się wydarzyć. Niemcy a zwłaszcza kapo wyłonięte spośród żydowskiej społeczności dokładnie wiedziało, ze nie mozna pozostawić nawet kawałka obszaru, któryby sprzyjał ucieczkom i podkopom.
Od tej pierwszej sceny, kiedy Bruno spotyka Szmula myślałam, że stanie się coś bardziej na korzyść Niemców. Że w całej swej inteligencji zorientują się, że mają słaby punkt i akcja potoczy się inaczej. Ku mojemu zdziwieniu nic takiego się nie wydarzyło i o to mały niemiecki chłopiec zaprzyjaźnia się z żydowskim chłopcem, który to ukrywa się za stertą kamyków i nikt z "oprawców" tego nie widzi. Do tego mały niemiecki chłopiec orientuje się, ze można zrobić podkop badylem, ale w swej bystrości wynikłej z podpowiedzi Szmula twierdzi, że można to zrobić łopatą. Mali chłopcy są bardziej bystrzy niż dorośli Żydzi, którzy budując nowy barak w obozie i mając do dyspozycji wszelkie narzędzia od łopat po młotki, nie wpadli na słaby punkt w tej mordowni. Z całym szacunkiem, ale Żydzi nie byli takimi idiotami. Niemcy również, więc wokół każdego obozu stały straże z psami i patrolowały każdy cm/kw tego miejsca.
Miało być krótko, wyszło za długo.
Mówię szczerze, jestem dopiero po zaznajomieniu się z filmem. Na chwilę obecną dałabym mu bardzo niską notę. Nie wiem czy nawet nie najniższą. Nie zrobię jednak tego tylko z powodu, że mamy do czynienia z niewiedzą scenarzysty i idiotyzmami, które niepozwoliły mi się skupić na innych walorach tego obrazu, takich jak- gra aktorska, zdjęcia, montaż, ect.
Póki co, film bez oceny.
Cytuje "Nie będę się rozpisywać"
Cytuję "Powiem krótko"
bla bla bla
Ale czy chociaż przez chwilę nie było Ci szkoda tych dzieciaków???
Och.. No i padło pytanie. No niby mocne a niestety tendencyjne. Oczywiście, że było mi szkoda dzieciaków, ale co to ma do rzeczy w obliczu absurdów jakimi ten film nas raczy? Czy każdy film, w którym "kogoś mi szkoda" muszę od razu odbierać jako film dobry, rewelacyjny, arcydzieło? Każdy film ma za zadanie grania na ludzkich emocjach. Nieważne czy to arcydzieło, czy gniot, każdy film, każda sztuka w teatrze jest nastawiona na ludzkie emocje. W zależności od gatunku filmu każdy z nich ma grać na innych emocjach typu- gniew, strach, żal, rozpacz, śmiech, radość, ect.
Ten film z założenia miał wywołać gniew, żal, smutek, rozpacz. I ok, udało się.
Tylko, że w filmach związanych z holokaustem, eksterminacją Żydów, obozami, ss-manami powinno się trzymać realiów. Filmy tego typu oglądają ludzie spoza Europy i mają przekłamany obraz prawdziwej tragedii jaka miała miejsce. A ten film pomimo, że wzbudza wzruszenie zwyczajnie kpi z ówczesnych realiów w "obozach pracy dla Żydów". Taka historia nie mogłaby się wydarzyć. Nie będę się powtarzać, bo wielu filmwebowców już napisało w tym temacie swoje argumenty na temat konstrukcji ogrodzeń w obozach, wieżyczek, psów, ect., a co za tym idzie głupocie fabuły filmu.
Na koniec chcę tylko dodać, że bardziej od chłopców, którzy do końca byli nieświadomi wszystkiego, szkoda mi było Pawła. Oraz... żony ss-mana. Jej dramat niezwykle mnie poruszył. I nie mówię o końcówcw filmu.
Zdecydowałam się na ocenę 5/10
Treehouse, trudno się nie zgodzić z Tobą iż spotkanie małych chłopców byłoby niemożliwe z racji patroli, psów etc. Myślę, że tę kwestię scenarzysta (a wcześniej autor książki) pozostawia dla dokumentalistów, a sam się skupia na rozważaniu: "Co tych dwóch chłopców różniło?". Dalsze kwestie związane z tym filmem to postacie - siostra Bruna, matka, ojciec czy sam Bruno. Każde z nich przechodzi odmianę wewnętrzną - ich światopogląd zupełnie się zmienia. Dla mnie to właśnie postacie były najciekawszą częścią filmu - ich reakcje, odbieranie sytuacji, łączenie puzzli, relacje pomiędzy nimi,