Nie czujecie jakiegoś niedosytu po obejrzeniu? Czy takie zakończenie wam odpowiada?
Ktoś tutaj napisał, że zaskakujący koniec nie zrekompensuje pozostałych iluś tam minut przesiedzianych przed ekranem. Może te minuty nie były, aż taką męką, ale jak dla mnie nastąpił zbyt duży przeskok pomiędzy końcem, a początkiem, co ostatecznie trochę pogrążyło całość.
Poza tym czegoś mi w tym wszystkim brakuje. Ciekawi mnie np. czy zmieni się stosunek ojca chłopca do obozów. Do ostatniej chwili liczyłam też na to, że uratują jakoś to dziecko – w tym przypadku happy end byłby bardziej wiarygodny – i pokażą dalsze losy tej rodziny.
Ciekawe też, że nikt nie wpadł przed dziećmi na pomysł, by zrobić podkop, skoro więźniowie mają tyle czasu, by opalać się na Słońcu. Poza tym, dziwne też było, że nikt nie dostrzegł tych włosów na głowie chłopca – to było jasne, że ta osoba jest z zewnątrz (ale można jeszcze to jakoś wytłumaczyć wmieszaniem się małego w tłum).
To wszystko wpłynęło na to, że zakończenie mnie nie wzruszyło, a wręcz przeciwnie.
Najbardziej dotknęła mnie właśnie „najmniej wymyślna scena”, najprostsza, najbardziej realistyczna, kiedy żyd Pavel został pobity przez młodego porucznika za rozlanie wina.
Jak widać, nie trzeba silić się na nie wiadomo jakie udziwnienia, by wstrząsnąć widzem.
Happy end byłby bardziej wiarygodny? Wiarygodny w stosunku do czego? Obozy to nie były sanatoria, a takie tragedie czy wiele innych rozgrywały się tam codziennie, po prostu nie o każdej robią film dlatego są książki, a czytanie nie boli.
W swojej wypowiedzi piszesz, że "Ciekawe też, że nikt nie wpadł przed dziećmi na pomysł, by zrobić podkop, skoro więźniowie mają tyle czasu, by opalać się na Słońcu", dla mnie to absurdalna wypowiedź ale cierpliwość to jedna z cnót więc wyjaśnie czemu Ci "bezmyślni" więźniowie wcześniej "nie wpadli" na taki pomysł jak te dzieci. Mianowicie za ucieczkę mało tego, że karano współtowarzyszy niedoli czyli obrazując: żołnierz SS brał za tego jednego uciekiniera 20 innych i rozwalał ich kulką w łeb i uwierz to była najszybsza kara bo nie mówię już tu o karach typu: słupki, szubienica czy bunkry do stania gdzie w ciągu nocy ginęli prawie wszyscy z braku wystarczającej ilości powietrza, ponadto niejednokrotnie po takiej ucieczce do obozu ściągano rodzinę takiego zbiega, gdzie najczęściej wykańczano ich w imię odpowiedzialności zbiorowej. Wiedząc to wszystko chyba nikt o jeszcze zdrowych zmysłach nie narażałby własnej rodziny, zresztą nie mając pewności, że ucieczka się powiedzie. Fragmentu o opalaniu się wieźniów na słońcu to nawet nie skomentuję bo po prostu szkoda słów...
Co do włosów u tego chłopca to nie było nic nadzwyczajnego, więźniowie nie chodzili do fryzjera regularnie.
Mi osobiście film się podobał, od początku było wiadome, że happy endu nie będzie bo być nie mogło i cieszę się z tego. Oczywiście nie dlatego, że ucieszyło mnie, iż obaj chłopcy zginęli ale dlatego, że twórcy filmu nie zrobili jakiejś farsy o obozie. Obozy to były tragedie milionów ludzi, którzy stracili tam życie, rodziny, przyjaciół, znajomych...Tam nie było miejsca na cuda...Jeśli ktoś trafił na listę "do gazu", nie było odwrotu a w tym konkretnym przypadku nie miał kto ich uratować...Dzieci najczęściej szły "do gazu" z piosenką na ustach a miły pan SS-man prowadził ich za rączke...jeśli to zakończenie nie wzruszyło a wręcz przeciwnie jak napisałaś to musisz być strasznie ubogim w uczucia człowiekiem...
Znasz przypadki zagłady synów wysoko postawionych żołnierzy w obozach?
Dziwne to dla mnie, że Niemcy postarali się o ogrodzenie pod prądem, a nie zabezpieczyli dolnych granic obozu, umożliwiając w ten sposób ucieczkę 'dołem', a nie 'górą'. Wychodzi na to, że równie dobrze mogłoby nie być tych płotów.
Poza tym, tutaj niby rodzice krzyczą na Bruna, kiedy ten bawi się za domem, a nic nie robią z tymi drzwiami – wciąż są one otwarte.
Z tym "opalaniem się" faktycznie przesadziłam. Dzięki za wyjaśnienia. Teraz sobie przypomniałam opowiadania Borowskiego, w których było napisane, że nadzieja kazała im wszystkim siedzieć cicho i się nie buntować. Myśleli, że tym sposobem uda im się przeżyć.
O nieregularnym strzyżeniu natomiast nie miałam zbytnio pojęcia.
Ja już nie mówię, że liczyłam na happy end w sensie jakiegoś wielkiego cudu, typu wielkiej masowej ucieczki. Chodzi mi tylko o samego Bruna. Dziwi mnie tylko niekompetencja Niemców, jak mogli oni dopuścić do zagłady "swojego".
pozdrawiam
Mogli w bardzo prosty sposób i nie wynikało to z ich niekompetencji. Mieli listę z numerami więźniów przeznaczonych do zagłady, oni nie wnikali przynajmniej pod koniec wojny kto tam naprawdę idzie aby zgadzała się im ogólna liczba. Poza tym częste były przypadki, kiedy np. matka szła do gazu to córka sama się zgłaszała jako "ochotniczka" aby zginąć razem z nią, a dla nich (o ironio) im więcej tym lepiej.
Jeśli interesuje Cię ta tematyka polecam książkę "Anus Mundi", w której przeczytasz właśnie o planowanych ucieczkach (często niedoszłych do skutku właśnie z powodów o których już mówiłam czyli obawy o bliskich i współwięźniów) ale też o tym, że owszem były przypadki kiedy sami Niemcy skazywali "swoich" na zagładę.
Pozdrawiam
Witam. Bardzo ciekawe i rzetelne odpowiedzi. Zaciekawiłaś mnie tematyką obozów, chociaż przyznam- w głębi duszy zawsze ten temat był mi bliski. Stąd moja prośba- czy mogłabyś polecić mi jakieś dobre filmy o tej właśnie tematyce? (lub innej,ważne,żeby poruszały serce i zmuszały do refleksji). Z góry dziękuję. Justyna.
Dziękuję, również fantastyczny film, warty obejrzenia:)(Końcówka niesamowita...) Pozdrawiam
Film bardzo mi się podobał i zaliczam go do grona najlepszych w temacie Holokaustu. Jeśli interesuje Was tego typu tematyka to zapraszam do przeczytania osobistego zestawienia 26 filmów dot. Holokaustu wraz z opisem i recenzjami: http://www.kinomaniaki.com/modules.php?op=modload&name=Publikacje&file=index&req =showcontent&id=54
Ja natomiast zamiast gdybania i gdybolenia zaproponuję Wam przeczytanie książki Johna Boyne'a, pt... "Chłopiec w pasiastej piżamie". Książka króciutka, trzy godzinki roboty i natychmiast wiadomo wszystko, co pominięto w filmie, a co jest podstawą tej dyskusji:)
Pierwsze primo: w miejscu w którym się chłopcy spotykali drut był obluzowany i powstała mała wnęką, przez którą byłby w stanie się prześlizgnąć mały chłopiec (wiecie, że Bruno jak na swój wiek był bardzo mikrej postury?).
Drugie primo: Bruno i Gretel zostali dopadnięci przez wszy... i w efekcie zgoleni na łyso - wątek w filmie pominięty, ale za to wiele wyjaśniający:)
Pozdrawiam!
Książkę przeczytałam, ale powiedzmy sobie szczerze nie jest to opowieść oparta na faktach. Stąd moje dogłębniejsze wyjaśnienia czemu np. chłopiec mógł mieć dłuższe włosy albo czemu inni nie uciekali.
P.S. Zachęcam do przeczytania pozycji opartych na faktach historycznych bo tych nie brakuje.
Pozdrawiam
oglądałam wiele filmów na temat Obozów, tak samo jak wiele na ten temat przeczytałam, nie trzeb tego szukać, jest to jakby część "kultury" która nas otacza. nie będę pisać jaka to była tragedia, bo każdy to wie...
chciałam napisać ze 1 raz spotkałam się z przedstawieniem tego oczami dziecka, film widziałam już dawno bo na Camerimage w łodzi, i nie przypominam sobie aby jakiś film w ost czasie wywołał u mnie takie wzruszenie, nie często płacze na filmach, tak naprawdę rzadko, a tu przepłakałam całą końcówkę i nawet po godz jak wspominałam. nie wiem co na to tak bardzo wpłynęło..., chyba tragedia dzieci.
ja polecam.
Ty nie wyjaśniałeś, dlaczego "mógł mieć" ale dlaczego "miał" dłuższe włosy i (w imię zgodności z książką) pomyliłeś się. Twoje ogólne wywody są jak najbardziej poprawne, tylko zauważ, że autorka tematu nie napisała "Ciekawe dlaczego w obozach koncentracyjnych więźniowie nie robili podkopów?", lecz "Ciekawe też, że nikt nie wpadł przed dziećmi na pomysł, by zrobić podkop [...]". Jest to pytanie SZCZEGÓŁOWE odnoszące się do tego właśnie filmu, a nie pytanie natury ogólnej. Więc bez dogłębniejszych wyjaśnień - i tym bardziej bez odwoływanie do pozycji opartych na faktach - się obejdzie (w obrębie dyskusji na temat filmu, a nie całego Holocaustu, nieprawdaż?).
Przede wszystkim zanim napiszesz do kogoś konkretnie to wypadałoby zadać sobie choć tyle trudu aby zajrzeć w profil i sprawdzić w jakiej formie osobowej pisać. Poza tym nie rozumiem naprawdę o co chodzi z tym "w imię zgodności z książką" skoro mówimy o filmie, który jest wolną adaptacją książki i jak sam przyznałeś wiele faktów pominięto bądź zmieniono :)
Natomiast to czy "obejdzie się" bez dokładniejszych wyjaśnień czy też zagłębiania się w lekturę faktu aby zarysować pełny obraz możliwości bądź niemożności wykonania pewnych czynności to już ja zostawiam w gestii autorki tego tematu. Jeśli moja opinia tak bardzo Cię wzburzyła proszę o wybaczenie, nie taki był jej zamiar.
Choć myślałam, że wolność słowa i wypowiedzi u nas istnieje, zauważam iż niektórym to nie leży, że tak się wyrażę.
Na szczęście autorka postu jest osobą bardziej wyrozumiałą.
Pozdrawiam
Mi sie film bardzo podobal pomimo niedociagniec i niedosytu, jaki po sobie pozostawil. Fakt, moznaby sie czepiac, ze sam obraz obozu nie byl zbyt dokladny i realistyczny...Ale mysle, ze w tym filmie chodzilo troche o cos innego. Przynajmniej ja to odbieram - jak ukazanie dwoch swiatow, uczenie sie tych swiatow, oddzialywania ich na siebie. I to mysle, ze wyszlo swietnie.
Zakonczenie owszem - myslalam, ze bedzie inne, chociaz takie tez mi przeszlo przez mysl.
Szkoda, ze nie zostal bardziej rozwiniety watek matki Bruna, czy siostry. Mysle, ze to byly bardzo ciekawe postaci - o wiele ciekawsze niz np ojciec.
Niedosty duzy, mysle, ze dlatego, ze jakby ostatnie 15min filmu juz wiedzialam co sie wydarzy jakos tak...no nie wiem. Poplakalam sie troche, owszem - ale jakos niewiele. Za dlugo trwala mysle sama koncowka - za dlugo biegli Niemcy, za dlugo chlopcy szli w tlumie...Takie przynajmniej odnioslam wrazenie.
Tak czy siak dla mnie 8/10 sa emocje. Bo jednak byly.
:)
Motywem przewodnim tego filmu było ukazanie przyjaźni żydowskiego chłopca z synem hitlerowca. W tle mogliśmy zobaczyć obóz i faktycznie jest on mało ukazany, dopiero sceny końcowe przybliżają nam, to co wewnątrz obozu się działo.
W filmie chodzi o przyjaźń jaka wytworzyła się między chłopcami w obliczu wojny pełnej nienawiści, wrogości i niosącej śmierć i zagładę. Trudno sobie wyobrazić taką sytuację w czasach II wojny światowej. Żydzi byli uważani przez Niemców za podludzi, za naród do wyniszczenia. Propaganda III Rzeszy była okrutna, dzisiaj możemy tylko wyobrażać sobie, co tak naprawdę działo się w obozach czy gettach czy też na ulicach. W filmie widać jak żona hitlerowca się buntuje, jak nie może znieść tego, co robi jej mąż, widać w niej ludzkie odruchy (jak choćby podziękowanie Żydowi Pavlovi za pomoc udzieloną zranionemu chłopcu). Jednak ona sama nie miała nic do gadania, jej mąż zaślepiony chorymi poglądami i wiarą, że niedługo naród niemiecki będzie mógł spokojnie żyć w bogactwie i na zdobytych terenach kosztem milionów ofiar, nie znosił sprzeciwu wobec Hitlera.
Mnie bardzo poruszyły postacie obu chłopców. Bruno, syn hitlerowca nie zdawał sobie sprawy ze zła, jakie czyni jego tatuś i reszta. Nie widział w tym nic złego, by przyjaźnić się z żydowskim chłopcem. Ta ich niewiedza i dziecięca niewinność najbardziej wzrusza, coś pięknego.
nie będę się rozpisywać, bo tekst wyżej pięknie ujmuje to o czym chce powiedzieć.
Dodam tylko :ludkowie kochani, nie bądźmy tacy małostkowi!
Ogólnie nikt chyba nie zaprzeczy ze FILM JEST NAPRAWDĘ PIĘKNY, i w ciekawy sposób porusza trudne tematy.
Wiec po co szukacie dziury w całym? Ze scenariusz ma pewne niedociągnięcia? Ja tez to zauważyłam, NO I CO Z TEGO?
WARTOŚĆ JAKA MA FILM ZREKOMPESOWALA MI PEWNE /drobne/ BRAKI.
Nie ma miejsc, rzeczy, ludzi idealnych.Niestety ;)