Niestosowne jest napisać, że film jest "piękny", ale rzeczywiście po raz pierwszy mam styczność z poetyckim, metafizycznym ujęciem tematu. Jego piękno polega właśnie na zupełnie innym spojrzeniu na obóz, Holokaust, wojnę. Odetchnąłem z pewną ulgą kiedy spostrzegłem, że twórcom udało się ścisnąć i trochę serce i trochę żołądek nie za pomocą ukazania rzezi w samym obozie, ale wyrazić tak niesamowitą, wstrząsającą różnicę między dwoma światami - oddzielonymi przecież cienkim drutem kolczastym.
Ujęcie historii oczami dzieci to również coś, na co z pewnością gdzieś głęboko czekałem. Udało się to twórcom, ponieważ mieli dystans, nakreślili charakter i odczucia głównego bohatera bez nacisku, bez natarczywości - chłopak snuje się między światami niczym duch, który odczuwa coś dziwnego, coś niepokojącego i nie może tego zrozumieć.
Widz świadomy przecież co się dzieje w obozie tym silniej przeżywa film, że ma doczynienia z tak poważnym tematem a obcuje z bohaterem młodym, nieświadomym, który do samego końca nie wie, że za kolczastym drutem jest piekło. To ukazuje nam problem Holokaustu od innej strony, być może takiej, jakiej wcześniej nie znaliśmy - ileż musiało być istnień, które żyło tak blisko krematoriów w zupełnej nieświadomości co w nich jest palone.
Końcówka filmu zapewne poetycka i symboliczna. Nie da się zapomnieć tej historii. Ten film to również dowód, jak za pomocą małych środków można zrobić naprawdę wielkie dzieło.
Parę plenerów i wnętrz, paru aktorów, parę kostiumów, parę baraków i trochę dymu - brzmi cynicznie, ale takimi narzędziami posługują się twórcy. I chwała im za to!