Muszę przyznać, że szkoda mi było Bruna od samego początku. Odnajduję w nim cechy wspólne do mnie, ale...no, dosłownie nie wiem co o tym sądzić.
Sama jego postać potrafi przejąć, ale niestety jest przy tym taka monotonna, że aż ręce opadają. Rozumiem, że to dziecko, no ale już dzieciaki w ''Rodzinie Zastępczej'' miały w sobie więcej osobowości niż on.
Ojciec Bruna - meeeh. Odpychający ze względu na charakter.
Zastanawiam się jak traktowałby on swojego syna gdy ten by już dorósł (a coś mi się widzi, że nie najlepiej).
Ogólnie to film jest przejmujący i piękny w swym przekazie (choć nie pozbawiony wyidealizowanego obrazu obozów o którym już większość wspomniała). Główny bohater wydaje się być mimo jego wad całkiem uroczy, słodko naiwny, ale głęboko wierzący w dobro ludzi. Zginął dla przyjaciela, choć o tym nie wiedział. Chciał mieć tylko kogoś bliskiego, podczas gdy sam wpakował się w niezłe tarapaty. :( Taki niewinny, bezbronny człowiek. ;__;
Druga sprawa to taka, że rodzice również nie poświęcali mu zbyt dużej uwagi. Matka to już w ogóle.
Najgorsze to umrzeć z własnej głupoty. Naprawdę żal mi Bruna (i ojca, ale to w negatywnym znaczeniu). :(