Dlaczego? Odpowiedź jest prosta - z powodu dobrej reżyserii, dobrze wykreowanych i zagranych postaci (jakże wyróżnia się tutaj absolutnie wybitna aktorka murzyńska, laureatka Oskara - Octavia Spencer) oraz dobrego scenariusza. Generalnie - filmy religijne sięgają dna, z ww. wymienionych powodów. Film z pewnością oburzyć może wielu katolików z powodu ewidentnego obrazoburczego doktrynalnie przedstawienia Boga Ojca - jednak jest to zabieg chwilowy, i w filmie jest jasno wyjaśnione już na początku, dlaczego ów fakt ma miejsce.
Jedna scena zapadła mi w pamięci i - jako że odbierałam ten film głównie na poziomie emocjonalnym - z logicznego punktu widzenia wyjaśnienie przedstawione przez Boga Ojca wydaje mi się zupełnie nietrafione. Mamy oto taki dialog:
Mack: Każdy wie, że każesz ludzi, którzy cię rozczarują.
Bóg Ojciec vel Papa: Nie. Nie muszę karać ludzi. Grzech sam w sobie jest karą.
(...)
Bóg Ojciec vel Papa: Mogę wyprowadzić wielkie dobro z niewytłumaczalnych tragedii. Ale to nie znaczy, że powoduję tragedie.
A kto stworzył świat, człowieka, grzech...? Ty, Boże w Trójcy Jedyny... TY! Tak więc TY jesteś praprzyczyną i prapoczątkiem grzechu, tragedii ludzkich, bólu, cierpienia, łez, lęku, potwornego strachu, chorób, bólu egzystencjalnego nie do wytrzymania w swym natężeniu... Mówisz ewidentną nieprawdę - TY i tylko TY jesteś przyczyną...