Zacznę od tego, że film nudzi a pierwsze wrażenie jest dosyć głębokie. Niestety po dłuższym zastanowieniu dochodzi się do wniosku, że film obrazuje dobro Boga tylko w podobnych sytuacjach. Dlaczego? Ktoś zabił córkę głównego bohatera a Bóg jako ojciec wszystkich kocha ich tak mocno, że nie potrafi osądzić mordercy. I to potrafię zrozumieć. Nasuwa mi się tylko jedno pytanie. Dlaczego nie pokazano w tym filmie również innych sytuacji których nie ogarniam. Gdzie dobro Boga gdy w rodzinie rodzi się niepełnosprawne dziecko? Czy wtedy jest to kara? Skoro Bóg nie karze - jak wspomniano w filmie - to dlaczego rodzinę spotyka takie cierpienie? Oczywiście, że najgorzej ma chore dziecko ale czym ono zawiniło?
Może trochę za bardzo odbiegam od tematu, ale niestety jak dla mnie film przedstawia i tłumaczy jeden zbiór sytuacji które mogą się zdarzyć w życiu zupełnie pomijając inne. Jestem katolikiem ale nie lubię narzucania własnego światopoglądu w filmach. Tyle w temacie.