Widzę że większość nic nie zrozumiała!!!!! To miał być film o chłopaku który przeżył koszmar bo większość traktowała go
jak warzywo. Potraficie się wczuć w takie położenie??!! Ten film ma człowiekowi uzmysłowić jakie ma szczęście w życiu.
Mateusz się nie poddał i walczy cały czas. Teraz ludzie nie doceniają niczego, nawet takich prozaicznych rzeczy które
możemy robić sami a nie ktoś za nas. Gdzieś widziałem że ktoś napisał że Kac Wawa jest lepszy. Żal mi takich ludzi!!!
Lepiej niech nic nie piszą na tej stronie. Bo to strona dla kinomanów a nie prostaków którzy potrafią docenić filmy dla pół
mózgów.
Jak sam/a słusznie zauważyłeś/aś "MIAŁ BYĆ"
A wyszła kasza jak zwykle w polskim kinie, zresztą pisałam już dłużej na temat w jednym z tematów tutaj.;]
Była świetna gra aktorska i emocjonalna, tvnowska papka rodem z 'na wspólnej'.;]
Nie uważam, że film był zły, ale odarto go z tego, co najcenniejsze było w powieści - z dystansu i pogody. Wcale nie "chce się żyć" po jego obejrzeniu. Dobrze zagrany zagrany, owszem, wręcz kapitalnie, ale w formie nie wyróżnia się tak naprawdę, jest smutny i przygnębiający.
A dlaczego niby miało by być pogodnie? Smutny i przygnębiający? Czyli prawdziwy. Za to i za znakomite aktorstwo film słusznie zyskuje bardzo pochlebne oceny. I zachwyca wielu widzów.
Aktorstwo aktorstwem, obu Mateuszów poradzilo sobie światnie z rolą i za to należą sie brawa, jednakże w mojej opinii w filmie zabrakło tego, co było w powieści, właśnie tego "chce się zyć".
OK, ja do kina chodzę na filmy. Powieści wypożyczam w bibliotece. Nigdy nie zdarzyło mi się pomylić obu przybytków kultury, zawsze wiem, który odwiedziłem. Dlatego w filmie nie brakuje mi tego co ponoć było w powieści. Ale to odwieczna dyskusja na tym forum, nie chcę jej przedłużać.
Przedłużać nie będziemy. Powiem tylko, że "niezgodność" z duchem (nasrojem) powieści nie czyni go filmem złym, tylko zupełnie innym w odbiorze. To nie zarzut, tylko fakt. Wyjatkowość powieści to właśnie jej nastrój, ironizująca narracja głównego bohatera. Gdyby ją zachowano, byłoby coś świeżego, nowego w kinie, a tak jest coś powtórzonego, przemielonego wręcz wiele razy. Nie czepiam sie "historii" tylko "formy". Jak napisałam, wcale nie "chce się żyć!" po jego obejrzeniu.
Dla mnie monologi wewn.Mateusza byly nie do przyjecia.Glos z offu zle ustawiony.Ostatnia scena jak z kina familijnego made in usa.
Ja dotrwałem do końca filmu, tego z napisami końcowymi. Wtedy w małym okienku był filmik z Przemkiem, na historii którego napisano scenariusz i Dawidem Ogrodnikiem. Ogrodnik się wygłupiał przed kamerą, młody, pełen życia mężczyzna, Przemek z dziurą w uzębieniu był tłem.
Ja bardziej bym się skłaniał do twierdzenia, że jest to film o normalnym świecie widzianym oczami komentatora Mateusza. O samym Mateuszu dowiadujemy się tylko tego, co on chce o sobie powiedzieć. Tylko tego, co zagrał Ogrodnik, co z samym Przemkiem może mieć bardzo mało wspólnego.
Zgadzam się z Tobą Beel.
Poza tym film jest jedynie oparty na przeżyciach Przemka (i dwójki innych braci z MPD).
Nie zobaczyłam dokładnie tej końcówki z Przemkiem, bo ludzie wstali i zaczęli wychodzić i tak naprawdę mało kogo cały film wzruszył.
Widziałam film "Jak motyl", dokumentalny, o Przemku. I tego nie chcę komentować, bo pracuję z dzieciakami i z MPD i z upośledzeniami, więc pewnie nie będę obiektywna.
Mnie osobiście w filmie bardzo drażnił ten "wewnętrzny głos" bohatera.
Ależ komentuj.
Ja nie widzę w tym filmie wiele o upośledzeniach i MPD (nawet nie wiem, co to jest). Przedmiotem zainteresowania Mateusza jest normalny świat. Nie pociąga go świat debili z ośrodka. To jest film o tym, że dla mężczyzny jest wartością obudzić się rano z piersią kobiety w dłoni. Świat Przemka jest gorszy, świat jego ojca jest lepszy. Mateusz to nie Przemek, Mateusz jest tym wszystkim z Przemka, co jest częścią normalnego, lepszego świata. Pisząc Mateusz mam na myśli rolę, którą zagrał Ogrodnik. Składnikiem tej roli jest też narracja, wewnętrzny głos. Głos komentujący normalny, lepszy świat. Mnie to nie irytuje. Gdyby nie musiał komentować piersi kobiecych, to co noc brałby je w dłonie. Być może byłyby to Twoje piersi.
Ci debile strasznie mnie wkurzyli.
MPD = Mózgowe Porażenie Dziecięce.
Dla mnie Ogrodnik przypominał momentami bardziej E.T., niż dzieciaka z MPD.
Dlaczego? Bo jestem wredną zołzą, która po latach pracy w szkole specjalnej, nie łyknie niektórych filmowych bajeczek.
Natarczywie powtarzam, że "Chce się żyć" nie uważam za bajeczkę o niepełnosprawnych.
Twoje doświadczenia nie powinny wchodzić do oceny filmu tak samo jak doświadczenia sapera nie przydadzą się do analizy wędrówki przez Zonę w "Stalkerze" Tarkowskiego.
Jest film. Oceniłem, że dobry, choć jest to ocena naciągana. Ale to naciąganie za grę aktorów, szczególnie za rolę matki Mateusza, również za rolę ojca.
Zgadzam się: duet Kolak/Jakubik w roli rodziców i Muskała w roli lekarki wypadli świetnie.
I też oceniłam na 7 ze względu na ich grę.
Wrócę do tematu: o czym jest film.
Dla mnie, co jest powodem różnicy zdań między nami, to jest film także o Indianinie z Ameryki Północne, powiedzmy Apaczu, który w 1886 zawitał w Nowym Jorku. Nowy Jork miał wtedy 1,3 mln mieszkańców. Wszystkich Apaczów było wtedy ze 3 tys. Co robi Indianin - komentuje świat, który go nie chce, traktuje jak dziwadło.
Jest w Nowym Jorku (polskim mieście) Apacz (Mateusz). Ma w sobie na tyle godności, że nie zwariował, nie wycofał się w alkoholizm (tępą egzystencję). Potem wrócił do swoich i opowiedział im o Nowym Jorku (nauczył się alfabetu Blissa i dał znać o swoim istnieniu).
Pieprzyca zaadaptował indiański sposób opisu świata białych ludzi. Z jednej strony uczynił film strawnym, odległym od świata choroby, z drugiej strony zrobił film mało wciągający emocjonalnie. Aktorzy na których obydwoje zwróciliśmy uwagę kierowali ten film w kierunku emocji. Narracja Mateusza spoza ekranu kierowała film ku strawności dla pełnosprawnych.
glos z offu byl nie do pryzjecia.Komentarze banalne do bolu.Lepiej gdyby ich nie bylo!!! Ogrodnik... szalu nie bylo.