To czuje widz po obejrzeniu tego niesmacznego deseru. Stopień zidiocenia polskiego kina sięgnął niewyobrażalnych wyżyn. Opatrzone telewizyjne gęby (Trzebiatowska, Małaszyński, Karolak, Liszowska) na dużym ekranie są kompletnie niestrawne. Po raz kolejny dziwię się Kotowi, którego stać na lepsze wybory. O autorze scenariusza tego supergniota w ogóle się nie wypowiem, bo na usta ciśnie się stek inwektyw.