Cóż. "Gniot roku" to nie będzie. Ale hit też nie. To zwykły przeciętniak, jakich wiele w rodzimym kinie. Film reklamowany jako komedia, jest bardziej filmem "prawie sensacyjnym". A jak pojawiają sie jakieś żarty to te z najniższej półki. Takie a'la "American Pie". Fakt, nawet na "toaletowym" poczuciu humoru da się czasem pobrechtać, dlatego na "Ciachu" od czasu do czasu dało się pośmiać. Ale tylko wtedy, jak na ekranie gościł Paweł Małaszyński, grający ciapowatego prawie-geja, Karolka. Jest fenomenalny. Autentycznie dało się z niego brechtać i brechtać. Co do reszty obsady. Żmuda gra tak samo jak zawsze. Chociaż słowo "gra" jest mocno na wyrost w tym przypadku. Ona ma być chyba tylko ozdobą filmów, bo jest ładna. Z talentem aktorskim nie jest za dobrze. Dobrze zagrał za to Tomasz Kot. Nie tak świetnie, jak Małaszyński, ale i tak daje radę. Podobała mi się też rola Marcina Bosaka. I na tym skończę wymieniać, bo reszta aktorów/aktorek to dno i kilo mułu. O dziwo, nawet Karolak, zagrał fatalnie. A zatrudnienie Kononowicza uważam za bardzo nieśmieszny żart. To po prostu żałosne jest, aby tak znów wykorzystywać tego człowieka. Film Vegi muszę jednak za coś pochwalić. Za poscigi samochodowe. Choć widać w wielu miejsach użycie komputera, to i tak jest to duży zwrot w polskim kinie. Scena odbicia Basi była naprawdę fajnie zrobiona. I na tym plusy się kończą. No, może od biedy ujdzie muzyka. Reszta to niestety wielka pomyłka.



Niech Patryk Vega lepiej wróci do tego, co mu najlepiej wychodzi. Do brutalnego kina sensacyjnego.



Ocena:

4/10