Chciałem poruszyć inny wątek (nie wiem czy już takowego nie poruszono bo nie przeglądam wszystkich postów). Czy nie odczuliście wrażenia że główny czarny charakter(grany przez Kota) jest nadzwyczaj podobny (i fabularnie i wizualnie) do Normana Stansfield'a z Leona? Przypadek czy celowa zagrywka?
Dla mnie ten film jest traktowany zbyt dosłownie. Wszyscy dopatrują się głębokich treści nie dostrzegając podstawowych-wylew z amerykańskiego kina. Ten film jest przesiąknięty humorem z Hollywood. Widać to choćby w samym prowadzeniu kamery które wodzi widza za nos nie mówiąc o grze aktorskiej:) Ja odebrałem ten film bardzo pozytywnie. Żałuje że tak późno go obejrzałem.