Lubie głupkowate komedie, moge podać dosyć świeży przykład np. Kac Vegas. Ale głupkowata komedia, a prymitywna i żałosna to jest różnica. Tu humor był głupi ale nie śmieszny. Dwie lub trzy śmieszne sceny na cały film to zdecydowanie za mało, jedynie Kononowicz zasłużył na śmiech z mojej strony. Czasami to nie wiedziałem czy sieśmiać czy płakac. Sytuacje mozna było przedstawić w bardzo humorystyczny sposób, a reżyser przedstawiał je w poprostu idiotyczny. Ale czego się można było spodziewać. Jeśli jakiś film sam się nazywa najlepszym, najprawdziwszym czy lepszym od, to można być pewnym że będzie porażką na całej lini. Żal tylko że tyle ludzi na to poszło i nst. "prawdziwe" filmy dalej będą powstawać bo się dobrze sprzedają...