W ogóle nie chciałam iść na ten film lecz gdy usłyszałam wypowiedź reżysera, zachwalającego ów obraz, twierdzącego, że dotychczasowe komedie polskie to ostatni chłam w porównaniu do jego "dzieła", stwierdziłam, że obejrzę, choćby po to, by przekonać się, czy jest w tym choć trochę prawdy. Byłam przekonana, jeszcze przed spektaklem, że to "kolejna polska komedia" typu "Tylko mnie kochaj", czy "Dlaczego nie?". Otóż myliłam się - jest jeszcze gorzej. O ile w niektórych tego typu produkcjach, zalewających ostanio polski rynek można, okazjonalnie znaleźć powód do śmiechu, tak tu graniczy to z cudem. Oczywiście jeśli ktoś lubi tego typu żart, to będzie zachwycony. Lecz ja nie. Żart jest płytki i żenująco wulgarny. Przecież można mówić o seksie i seksualności w o wiele lepszy, "norlmalniejszy" sposób. Ale tendencja polskich komedii romantycznych jest zupełnie inna, a ja oglądając "Ciacho" miałam wrażenie, że oglądam kolejną część "American Pie". Cóż to za czasy, gdy jedynym powodem do śmiechu jest powtażające się stale "Kurwa" i gołe piersi aktorki? Chyba jedynym powodem do lekkiego uśmiechu (nie śmiechu) był Karolek, który w sumie głównie wzbudzał politowanie i żal, będąc swoistym gwoździem do trumny.
Jeśli zaś chodzi o ocenę - myślę, że wystawić 1 lub 10 może każdy, nie jest to wcale trudne. Ale znaleźć coś pomiędzy - to już coś więcej. I choć pokusa oceny 1 jest ogromna, to starałam się znaleźć choć kilka arumentów za jej podwyższeniem.
1 za,pożal się Boże, obsadę. Nie wiem, kto nazywa tego typu aktorów (Liszowska, Żmuda-Trzebiatowska) gwiazdami. Jak dla mnie są to ludzie o kinie nie mający dużego pojęcia, a znani jedynie z telewizyjnych show typu "Gwiazdy recytują wiersze pod lodem". Powiedzmy, że wyjątkiem jest Żak, choć też nie pokazał tu nic ciekawego i Małaszyński, który jako tako się wybronił.
1 za część dochodu przeznaczoną na WOŚP. Największy atut całego filmu.
1 za, niespotykany dotąd w innych tego pokroju produkcjach, akcent nowości w fabule - agentka CBŚ, tajemnicze śledztwo i jakże widowiskowe sceny pościgu. No, no...jestem po wrażniem.
W sumie - 3. Choć wcale nie jestem pewna, czy nie powinno być mniej.
Szczerze mówiąc jestm zawiedziona. I nawet smutna. Czy w taki sposób ma się rozwijać polski gatunek komedii? Dlatego właśnie z niecierpliwością czekam na premierę "Kołysanki". Panie Machulski, proszę, niech pan roznieci płomień nadzieii i pokaże, że stać nas na o wiele, wiele więcej.