Zabierając córki na ten film spodziewałem się czegoś co pobudzi je i mnie do jakiś refleksji...niestety. Ten film jest płytki, nawet nie że infantylny...po prostu...gdyby mi ktoś powiedział że kręciła go grupa nastolatków to bym w to uwierzył. Momentami wyglądało to jak jakiś paradokument, muzyka też jakaś taka nie w tempo...Rozumiem że reżyserka czy scenarzystka miała do opowiedzenia historię która prawdopodobnie zna z autopsji, ale zabrakło tu głębi i emocji. W zasadzie przez większość filmu starałem się na podstawie aut, sprzętów domowych i rolniczych ustalić umiejscowienie historii w latach....wyszły mi +/- lata 80. Zastanawiam się wedle jakiego klucza takie filmy się nagradza? Ten film jak i wiele innych współczesnych filmów powstających w Europie które regularnie oglądam obnażają płytkość i brak pomysłu na kino współczesnych twórców. Proszę zwrócić uwagę na środkową część filmu (od wyjazdu), tam się nic nie dzieje. Scena przyjazdu sąsiadów i gry w karty? Co ta scena wniosła? Dojenie krów przez maszyny? Komu to potrzebne? Tak, to jest paradokument obrazujący życie na irlandzkiej prowincji w latach 80.