Po co ci to, Dawid? Zwiastun już wyraźnie pokazuje, w którą stronę film zmierza. Kolejny młody polski reżyser, któremu się marzy bycie drugim Smarzowskim. Dajcie siekierę, stodołę, konia i polska patola w pełnej krasie. Czy w tym kraju naprawdę nie można sensowniej wydawać pieniędzy przeznaczonych na kulturę? Czy polskie filmy naprawdę muszą pokazywać wyłącznie prowincjonalną brzydotę, gdzie bohaterowie chleją na umór i się mordują? Najlepiej walić się po mordach i rzucać kur*ami, w tym polscy twórcy są najlepsi
Dla wielu Smarzowski to wzór do naśladowania. Ja się nie dziwię, bardzo cenię jego filmy. Rzeczywiście ten zwiastun to jak w pysk Smarzowski. Zobaczymy co z tego wyjdzie, jestem ciekawa . Mam jednak nadzieję, że ten reżyser trochę czegoś świeżego wniesie od siebie.. może nie koniecznie wziął Jakubika.. to już taki smarzowski aktor pełną gębą.
To, że w filmie jest siekiera, bójka i alkohol nie oznacza jeszcze, że jest on kopią Smarzowskiego. :)
Moim zdaniem ma on niewiele wspólnego z tym stylem, ale i tak nie należy do wybitnych... po prostu przyzwoity, ze świetną rolą Jakubika.
Aa, mądrala kolejna, która nie widziała, ale komentuje i w dodatku krytykuje! Ze Smarzowskim ten film ma tyle wspólnego, co Pasikowski .....niech będzie z Królikowskim, od dziś niestety już śp. :-( . Wielki, bliski związek co???
Jasne, soryy.. przejęzyczenie.nie myle Królikiewicza z Rafałem. :-) Znam dobrze....(znałam już) obu. Sporo wywiadów ..Wyjątkowo niedoceniony reżyser.:-(
widziałem film. ten temat można usunąć z forum. po cholerę pisać takie bzdury bez oglądania filmu?
A dlaczego by nie? Oceniłam trailer, który w chwili publikacji tematu został udostępniony. Nie jestem trollem, parę filmów w życiu obejrzałam i w kilku tematach na tej stronie się wypowiedziałam. Nie rozumiem niechęci i przytyków pod moim adresem. Komentarze pod tym tematem i w kilku innych miejscach świadczą o tym, że nie jestem jedyną, która tak uważa. Ogrodnik to wolny człowiek i ma prawo grać, w czym chce, ale nie po to zagrał u boku jednego z najlepszych żyjących polskich aktorów, czyli wspaniałego Andrzeja S., żeby teraz obniżać poziom. Uważam, że należy już do tej ligi aktorów, którzy nie muszą się poniżać, rzucając mięsem na planie.
Ja nie potrafię znieść czego innego. Czy w dosłownie każdym ale to każdym współczesnym, polskim filmie musi być ujęcie z chlaniem wódy z gwinta? O co chodzi? Czy za każdą polską produkcją filmową stoi przemysł spirytusowy? Ostatecznie kasa państwowa to i trzeba wspierać państwowy przemysł. Cała reszta to typowa polska filmowa tandeta. Znowu polska prowincja, chwila wzajemnej dobroci a zaraz potem dawanie sobie nawzajem po ryju plus wykrzykiwane "kur..y", "chu..e" itp. Chryste, ile można? Ile, kur...a, można? Polskie współczesne kino w swojej formie przypomina chocholi taniec w której wciąż beznadziejnie powtarza się te same gesty, wypowiada te same słowa i towarzyszy temu jeszcze ogólny poklask.
O przekleństwach napisałam trochę niżej, natomiast co do picia wódki z gwinta, wywołałam oburzenie pod zwiastunem, pisząc, że w moim rodzinnym domu nigdy nie było wódki na stole w Wigilię, jedynie wino. Napisano mi, że taka jest Polska, a ja się nie znam. Niestety ktoś chyba usunął, bo dzisiaj tego nie mogłam odszukać. Natomiast zmierzam do tego, że oglądając rodzimą kinematografię, można dojść do wniosku, że coś jest z nami szarakami nie tak. Bo mój dom rodzinny był czysty, zadbany, nikt nie chodził brudny, głodny, oboje rodzice pracowali, nie było awantur na całą okolicę. Natomiast w polskich filmach to same obrazki brudu, nędzy i rozpaczy, z lejącą się wódką, warczącymi ludźmi i trupami w szafach, bo przecież przeciętna polska rodzina to taka, w której brat zabił brata, sąsiad sąsiada, a przede wszystkim Polak Polaka. Ot polska mentalność. Moja rodzina chyba nie jest wystarczająco polska na standardy pollywoodu, bo pije się u nas co najwyżej domowe nalewki, nie mamy konia, ani stodoły, a siekiera jeśli jest w garażu to przykurzona i głęboko schowana, bo tata pali w piecu węglem, a gałęzie obcina sekatorem. I o ile mi wiadomo u znajomych jest podobnie. Ale zaraz mi ktoś napisze, jak to życia nie znam i polskiej wsi. Cóż, trochę tam znam, ale nie będę nikogo na siłę przekonywać, co widziałam i o czym słyszałam
Mam dokładnie to samo zdanie. A pod moimi komentarzami podobne odpowiedzi, o których piszesz. Że taka jest Polska i polskie rodziny i to polska rzeczywistość. U mnie nigdy w życiu wódki na święta nie było. Może w drugi dzień świąt, pod koniec dnia, po kolacji jakiś drink. Do Wigilii kieliszek wina i koniec. Większa część mojej rodziny mieszka na wsiach.... i jest tam czysto, a nie błoto po kolana. Podobnie z przeklinaniem - nikt nie "rzuca mięsem" w co drugim zdaniu, brat nie odbija bratu dziewczyny i nawet jak są kłótnie, fochy i wracający kuzynowie z emigracji.... to w niczym nie przypomina to realiów "cichej nocy" Wielu moich znajomych angażuje się charytatywnie w pomoc przedświąteczną dla ubogich rodzin, czy domów dziecka. Ludzie szukają prezentów dla najbliższych, albo robią je własnoręcznie, chodzi o gest, a nie o drogi prezent. Piecze się pierniki, myje okna i człowiek przygotowuje się na święta i fizycznie i duchowo. Ale widocznie ja w jakiejś innej Polsce mieszkam... i nie jestem tym samym "dość polska", bo nie utożsamiam się w bohaterami "cichej nocy".
Przed chwilą zobaczyłem zwiastun i... też mi przyszło do głowy, że poetyka Smarzowskiego jest w nim bardzo widoczna :)
W filmie "Demon" tego samego reżysera także widziałem podobieństwo, do "Domu Złego", czy "Wesela". Przy czym tak sobie myślę, że to nie tyle kalka Smarzowskiego co po prostu nowy/stary "nurt" w polskiej kinematografii... Z jednej strony wciąż dogorywają debilne komedie ze stałą obsadą "plejady gwiazd", a z drugiej dostajemy takie nowe kino moralnego niepokoju ze swoimi nieodłącznymi atrybutami - wódą, siekierą, siermiężnymi ubraniami i rozpaczą wyzierającą z oczu postaci...
To nie jest żaden zarzut, natomiast taki jakby trend obserwuje (chociaż nie jestem jakoś super zorientowany) - np. wspomniany już "Demon", "Prosta historia o morderstwie", w pewnym zakresie także "Ostatnia rodzina".
No, ale "feel good movie" też jest obecny w rodzimej kinematografii, więc chyba nie ma co drzeć szat. Natomiast faktycznie ciekawi skąd wszechobecność motywu wiejskiej, alkoholicznej patoli... Może by tak coś o egoistycznych, neurotycznych absolwentach szkół wyższych i pracowników korporacji nakręcić?
A no widzisz, dokładnie o to mi chodziło, ale jak widać, nie każdy to rozumie. Nie porównywałabym jednak w żaden sposób filmowej historii Beksińskich z filmami Smarzowskiego. Film, owszem, miał ciężką, przyduszoną atmosferę, ale tam nie było pokazanej tego typu patologii, co u Smarzola. Nazwałabym to, jeśli już, inteligencką patologią. Natomiast od jakiegoś czasu w polskim kinie obserwuję takie niebezpieczne uzasadnianie obecności przekleństw w scenariuszu. Ba, sami aktorzy tłumaczą się, że przekleństwa wyrażają emocje. Powiem tak, jeśli do wyrażenia emocji potrzebujesz rzucania ku*wami, to dupa wołowa z ciebie, a nie aktor, bo prawdziwi aktorzy wykorzystują w tym celu mimikę, gesty, spojrzenie, ruch, modulację głosu i artykulację. I takie środki przekazu są warte więcej niż dziesięć ku*ew. I piszę to jako artystyczny laik, ponieważ filmem i teatrem zajmuję się hobbystycznie.
Otóż to. Ale oni tego kompletnie nie rozumieją. Nie mają pojęcia co to są niedopowiedzenia, inteligetne postaci... stłumione emocje. Wszystko jest walone grubą krechą, podane na maksymalnie szerokiej tacy z obfitą porcją soli i pieprzu. Ma być maksymalnie efektownie, wódczano plus obowiązkowe darcie ryja, im większe tym bardziej poruszająca kreacja. To jest taki gówniany warsztat, że nie tylko ręce opadają. Może nie tyle gówniany co po prostu zwyczajnie infantylny. Sprowadzanie rodzinnego konfliktu do najprostrzych emocji, gdzie nie ma miejsca na jakiekolwiek półtony. Żałosne jest to wszystko a zachwyty nad tym być może wynikają z braku konkurencji. Porównałeś to do kina noralnego niepokoju. Ale tamte filmy w porównaniu z tym rzygiem były wielkie. Wystarczy wspomnieć choćby "Barwy ochronne" Zanussiego. Świetny, inteligenty film. Tego dzisiaj nie ma. Albo debilne pseudo romantyczne komedyjki z nieszczęsnym Adamczykiem albo ponure, prymitywne dramaty z Kuleszą.
Być może też jedną z przyczyn takiego a nie innego filmowego obrazu polskiej rzeczywistości jest system kształcenia. Przyjmuje się do szkół jakieś skrajne niedojdy. Z litości nie będę wymieniał nazwisk, choć można by było ułożyć całkiem zgrabną listę. Dla przykładu, pan reżyser "słynnego" Wiedżmina uczy reżyserskiego fachu w szkole Ślesickiego i Lindy. Przecież to jest jakaś skrajna zgroza. To dokładnie tak jak gdyby facet, który spowodował poważny samochodowy wypadek uczył innych kierowców jak bezpiecznie prowadzić auto. Ale takie rzeczy się dzieją. Znamienne, że ta twórcza indolencja dotyczy prawie, że wyłącznie świeżego pokolenia, chciałoby się powiedzieć, filmowców. Można nie lubić Smarzowskiego, za jego uwielbienie brzydoty ale przynajmniej facet ma filmowy talent i co najważniejsze, swój własny styl. Jaki styl prezentuje pan od "Cichej nocy"? Weźmie sobie stąd, podpatrzy tam i gotowe. Zaś własny brak umiejętności pokryje ogłuszającym wrzaskiem z obawy, że gdyby był ciszej, mogłoby się okazać, że nic nie umie.
Piszesz Wiedźmin, myślę sobie, ale to o Bagińskim? WTF?! Dopiero po trzech sekundach dotarło do mnie, że w czeluściach polskiej kinematografii tkwi to "arcydzieło" polskiego fantasy. Mój umysł jakoś wyparł je z pamięci ;)
Z tym stylem, a raczej jego brakiem u reżyserów to nie tylko nasz problem. Bardzo trafnie napisane, że można jakiegoś reżysera nie lubić, ale trzeba im przyznać, że są jacyś. A niestety większość współczesnych filmów robi się na jedno kopyto. Obejrzeć i zapomnieć. Jednak skoro filmy robi się taśmowo, to i widzowie traktują kina jak supermarkety. Bardzo lubię fragment, co prawda z typowej amerykańskiej komedii romantycznej, no ale niech będzie, z filmu Holiday, gdzie stary scenarzysta wspomina, jak dawniej w Hollywood wychodził jeden film miesięcznie, a dzisiaj jest tyle premier tygodniowo i od ilości widzów, którzy film obejrzą w trakcie weekendu otwarcia zależy wszystko. Kino utraciło swoją magię. Twórcy chcieliby, żeby filmy traktować w kategorii sztuki na równi z malarstwem, kompozycjami muzycznymi, literaturą, wszystkim tym, co tworzono przez ostatnie dziesięciolecia, a przetrwało do dzisiaj i zwie się bogactwem kultury. Tylko, że ze sztuką to niewiele ma wspólnego.
A widzisz, sama bym z chęcią obejrzała film o egoistycznych, neurotycznych absolwentach szkół wyższych i pracownikach korporacji, bo dotykałby mojego pokolenia. Ludzi totalnie zagubionych w dzisiejszych czasach, którzy z jednej strony chcą się bogacić i posiadać, a z drugiej strony mieć szczęśliwą rodzinę, na którą jednak nie mają kompletnie czasu. Problemami i wyborami, z którymi muszą się na co dzień zmierzyć, można by obdzielić nie jeden scenariusz. I taki film może by coś w życiu niektórych zmienił. Sprawił, że by się na chwilę zatrzymali i zastanowili, co jest z nami ludzie nie tak. W którym miejscu uwierzyliśmy mediom, że nasze życia mają wyglądać tak, jak media je wykreowały.
@ Boreas - Demon tego samego reżysera? tzn kogo?
@ reszta - obejrzyjcie film, następnie się wypowiadajcie - taka powinna być kolejność :)
"Dajcie siekierę, stodołę, konia i polska patola w pełnej krasie" trafny komentarz na temat owocu współczesnej polskiej kinematografii :) plusem pewnie będzie, to że ta patola zostanie dobrze zagrana
A to już inny temat :) nigdy niczego złego nie powiedziałam na temat aktorów, którzy w tym filmie zagrali. Pana Jakubika bardzo sobie cenię. Założony temat dotyczy wtórności tematyki, którą polscy scenarzyści i reżyserzy od kilku lat sobie upodobali ;)
Tylko niestety jak głosi film_webowy news, publiczność to kupiła. Im więcej, "kur..." "chu...ów", "pier...lenia", tym lepiej. Bo to przecież takie, kur...a, realne, takie bliskie polskiej rzeczywistości. A z drugiej strony może tak rzeczywiście jest? Może to społeczeństwo w swojej większości jest właśnie patologiczne, agresywne, puste i ze zubożałym językiem.
Czekam na pienia pełne zachwytów panów od "Movie się".
Mi dwa ostatnie pitbulle całkowicie obrzydziły oglądanie jakichkolwiek filmów z wulgaryzmami, więc Was doskonale rozumiem.
Zrób sobie swój film, w którym będziesz aktorem, reżyserem, producentem i scenarzystą, wtedy będzie ci wszystko pasowało
Jak się okazuje, kompletnie nie znasz się na filmach a twój komentarz jest dowodem na to, że chyba nie wiesz co oglądasz.... super film, Ogrodnik zagrał brawurowo i zgarnął nagrodę a film zdobył ZŁOTE LWY w Gdyni, wiec co ty właściwie piszesz......
Od kiedy, to ZŁOTE LWY GDYŃSKIE są miernikiem jakiejkolwiek wartości tudzież jakości? Nie przypominam sobie. Mała rada dla Ciebie, pociągnij sobie dobrego łyka czystej prosto z butelki, następnie wyjdź na dwór, wypier....ol się na chodniku, obrywając przy tym w łeb toporkiem sąsiada i będziesz mógł sobie powiedzieć, że brawurowo przeżyłeś dzień. Tylko, cholera, nikt ci chyba nie da za to żadnej nagrody.
Złote Lwy przeczą tezie, że pieniądze zostały źle wydane. jeden z zarzutów autora tego wątku.
David Lynch ma rację, że zajawki niszczą odbiór filmu. w tym przypadku sami sobie dopowiadacie resztę filmu i na podstawie swoich imaginacji wystawiacie werdykt.
http://www.filmweb.pl/news/David+Lynch+nie+lubi+trailer%C3%B3w-123398
I rozumiem, że piszesz to z perspektywy osoby, będącej na festiwalu, która film już obejrzała? Ja nie wiem, czy ten film jest dobry czy zły. Czy zasłużył na nagrodę czy nie. Nie pasuje mi jednak tematyka ukiszona już w tym naszym polskim światku filmowym, o której napisaliśmy tu w ostatnich tygodniach chyba wszystko, co nas boli. Niektórym po prostu limit cierpliwości już się wyczerpał
Też razi mnie nadmierne używanie wulgaryzmów w polskich filmach. Myślę, że ma to związek z sukcesem filmu "Psy" Pasikowskiego i innych tego typu produkcji na początku lat 90-tych. Twórcy polskich filmów stwierdzili, że wszyscy Polacy rzucają mięsem na lewo i prawo, tak więc w filmach musi być dużo przekleństw. Ale myślę, że zdecydowanie przeginają pałę pod tym względem... A swoją droga "Cicha noc" - świetny film, przedstawieni bohaterowie niekoniecznie jednoznacznie źli jak u Smarzowskiego, myślę, że motywacje ich postępowania przedstawione są z różnych stron i nie można ich jednoznacznie ocenić...
Na pewno film kiedyś obejrzę, gdy trafi do regularnej dystrybucji, aby samej ocenić :) Dziękuję za zrozumienie intencji, którymi kierowałam się, zakładając ten temat.
Coś jest mi już się znudziły tego typu polskie filmy wole jakieś scf czy horrorek ale nie znowu polska patologia, ile można jak nie wieszanie Żydów to chlanie walenie po gebach i psie ruchanie, tylko czemu to ma być nowość :)
+ ten humor z trailera rodem z rodzinki.pl, gdy Ogrodnik mówi, że droga jest piękna, bezpieczna i spokojna, a tu wypadek na poboczu i pijak zagradzający drogę; gardzę
Zachecam do obejrzenia. Moim zdaniem swietny film i nie az taki dosadny jak u Smarzowskiego. Sa punkty wspolne, ale ten jest wedlug mnie bardziej wywazony. Swietne aktorstwo i pelno przemyslen po filmie. Wodka jest ale jednak w niektorych domach tez wystepuje, jest tez wiele zyciowych problemow niezaleznych od statusu majatkowego a przeklenstw nie ma duzo.
Absolutnie nie przekreślam tego filmu. Jednak trailer, bądź co bądź, sprawia wrażenie wpisującego się w typowe i popularne w ostatnim czasie, szczególnie w kinie, pastwienie się nad szeroko pojętą polskością. Czytając recenzje krytyków i opinie na Filmwebie, dowiaduję się, że film ma zupełnie łagodniejszy wydźwięk, dlatego dziwi mnie ten dysonans pomiędzy wymową filmu a trailerem. Nie mam nic przeciwko rewizjonizmowi pewnych aspektów życia społecznego ( a wręcz taką krytykę wspieram), ale z czasem staję się to nudne i przewidywalne. I tego się obawiałem się w przypadku tego filmu. Mam nadzieję, że niesłusznie. A co do tych konkretnych wycinków z trailera, o których wspomniałem, to naprawdę sądzę, że reżyser mógł je sobie darować. Chyba, że celował w widzów oglądających trailer przed seansem Botoksu. Może sprzeda więcej biletów i hajs się lepiej zgodzi, ale niesmak pozostanie.