W ogóle nie jesteśmy sto lat za murzynami...
A no tak jest właśnie u nas z kinem. Chłoniemy wszystko jak leci z Juesej, nieważne, iż w większości są to chłamy, a kino europejskie, które nie jest nagłośnione i rozreklamowane, pokazują dopiero, gdy osiągnie jakiś sukces w rodzimym kraju, a czasem i w całej Europie. Najlepszym przykładem jest film "Nietykalni" - gdy większość Europy popadła w uwielbienie na punkcie tegoż filmu, to i u nas go w końcu pokazali (po bodajże 8 miesiącach). Niestety żyjemy w Europie, a pokazują tylko amerykańskie gówna (przepraszam za wyrażenie, mam nadzieję, iż nikt mnie z tego powodu nie pozwie do administratora, sądu albo trybunału konstytucyjnego).
Nie, oczywiście że tak nie jest. Jest wiele fajnych, ciekawych, z sensem zrobionych filmów rodem z Hollywood, ale niestety większość jest niestety miernych, a na domiar złego pokazują to "coś" w naszych kinach, bo reklama zrobi swoje, bo dystrybutor filmu w Polsce tego sobie życzy, etc; jakość artystyczna i to, co niesie ze sobą film jest na drugim planie. A szkoda, że nie pokazują u nas częściej kina europejskiego, bo naprawdę warto.
Europa niestety nie umie się dobrze promować i nie ma takich pieniędzy. Jak Amerykanie robią film to potrafią elektryzować miliony wypuszczając 10 sekundowy filmik gdzie Superman wiąże sznurówki. Ale co do tego, że akurat ten film przychodzi tyle po premierze to polski rynek nie jest jakiś wyjątkowy pod tym względem. Obrót produkcjami ze starego kontynentu jest po prostu dużo wolniejszy - film albo musi objechać kilka festiwali (i spotkać się z ciepłym przyjęciem) albo być kasowym hitem w rodzimym kraju, a przy tym poruszać w miarę uniwersalną tematykę. Chociażby polscy "Bogowie" na niektóre zagraniczne rynki wchodzą dopiero teraz, podobnie "Body/Ciało" Szumowskiej.
No sorry ale przed seansem miałem ogólne przeczucie jak ten film będzie wyglądać. I sprawdziło się prawie co do joty. Taki psychologiczny bełkot skupiający się na przedstawieniu bohatera i jego wewnętrznych problemów. Co gorsza do końca filmu sobie z nimi nie radzi. Zachowanie bohaterki jest idiotyczne a koniec urwany. Ja mógłbym to określić jako artystyczna podróbka Transportera. W ogóle nie rozumiem zachwytów recenzenta. Ale zgodzę się, że muzyka była bardzo dobra.