Régis Deloux, nauczyciel matematyki, wyrusza na ratunek bohaterki filmowej, która została porwana ze swojego filmu. Aby ją ocalić
Régis musi w magiczny sposób dostać się do wielu klasycznych filmów i wcielać w różne role.

To mogła być naprawdę niezła komedia. Niestety wyszło wyjątkowo nudne "coś". Główną wadą tej produkcji jest zarozumiały i
antypatyczny pierwszoplanowy bohater. Co prawda pod koniec filmu przechodzi "duchową przemianę", ale zanim do tego dojdzie
jest ciężko. Chyba miała być to próba wyśmiania ludzi, którzy maja problem z odróżnieniem fikcji filmowej od rzeczywistości. Osoba
Régisa to największy kamień ciągnący ten obraz na dno. Reszta głównych postaci również ma specyficzne charaktery, przez co
wygląda jak żywcem wyjęta z głupkowatej kreskówki.
Rozbawiła mnie tylko scena kiedy Regis zaczyna mówić po japońsku i walczyć z napisami. Motyw z Jezusem co najmniej nie na
miejscu.
Jedyne, co prezentuje się intersująco, to wystrój wnętrz. Jest fantazyjny i bardzo kolorowy, co mi kojarzyło się z filmami z Bollywood.
Swoją drogą, porównując ten film do produkcji indyjskich, aż prosi się, aby ożywić go kilkoma piosenkami. Okazji do zrobienia
atrakcyjnego wizualnie musicalu jest tu sporo. Jednak nic z tego. Jest kolorowo, głupio i nudno. Zdecydowanie nie polecam.

Ocena 3/10