"Closed for the Season", podobnie jak pełnometrażowy debiut Jaya Woelfela, jest oryginalnym, lekko surrealistycznym bełkotem przyprawionym tanim gore. Różnica jest taka, że "Beyond Dream's Door" pomimo niskiego budżetu i braku konkretnej fabuły oglądało się nieźle, z uwagi na dość pokręcony klimat, a "CftS" pomimo większego budżetu, w miarę ciekawego pomysłu i rewelacyjnej lokacji jest nudnym i aklimatycznym tworem.
Po terenie opuszczonego lunaparku włóczy się typ z panną i nawiedzają ich zmory ludzi, którzy kiedyś tam zginęli... chyba. Chyba, bo ciężko cały ten bełkot ogarnąć umysłem. Ciągłe załamania czasoprzestrzeni i brak ciągu przyczynowo skutkowego - nie dla mnie takie wynalazki. Bardzo chciałem polubić ten film, docenić niezależnego twórcę, docenić pomysł i pewien talent. Bo jakiś talent tu może i był. Zdjęcia są np całkiem ładne (choć i tak nie wykorzystują w pełni lokacji). Obsada jest znośna. Jest kilka ciekawych scen, troszkę gore (miejscami niezłego, miejscami marnego). Ale nie umiałem tego polubić, docenić, to było po prostu nudne. Warto wspomnieć, że jest też koszmarna scena efektami CGI na początku. Wszystko nie tylko nie trzyma się kupy i ni budzi zainteresowania, ale na dodatek ciągnie się przez prawie 2 godziny!
Lekko przypominało mi to "Bloody New Year", ale tamten film miał jednak więcej uroku. "Closed for the Season",niestety, go brakuje. Piszę to z wielkim bólem, ale to słaby film.