Czy ktoś zauważył, że jak Carter ukrywał się w spiżarni przed dwugłowym potworem to na półce za nim stoi puszka z napisem DŻEM po polsku ? Ciekawe skąd taki pomysł, ale chyba to nie specjalnie tylko poustawiali jakieś towary ze sklepu i się zaplątał.
A co do firlmu to mi się podobał, klimat pododbny do Carpentera, jedynie brakowało mi jakiejś ciekawszej fabuły niż tylko bieganina i kolejne śmierci ekipy.
pozdrawiam
a z dzemem faktycznie PRZEMEGA JAJA:DDDD i to w filmie nawiazujacym do takiego dziela!!!!! swietne!!:DD ciekawe czy norwedzy tak sie naszymi dzemami napychaja czy jakis polak w ekipie sie trafil i tam postawil?:DD naprawde ciekaw jestem historii tego dzemu, ale i akcja jego wystapienia, i wogole film i temat swietnie ze slodkim, bylo nie bylo, dzemikiem koresponduja:DDDDD ten akcent to po prostu perelka tego filmu:!))))!!! a autorowi posta gratuluje oka, cholernie wprawne:)) pewnie obce;)
<img src='http://www.fotoload.pl/123aa24/a7646233cca406ea1ef486f7714484951270.jpg' style='margin:5px' align='left'>
Jeśli lepiej przyjrzeć się zdjęciu to wygląda na spreparowane rekwizyty do planu filmu (etykieta jest
bardzo prosta-np. te szkolne 'zawijasy'), moim zdaniem szukano materiałów archiwalnych z lat 80-tych i dano to po prostu obok rzeczy z innych krajów(wtedy być może importowano do Norwegii dżemy z Polski bo były tanie i niezłej jakości - jak też np.szynkę Krakus i gdzieś zachowały się zdjęcia z tych czasów na podstawie których scenograf przygotował ten wystrój planu.
Akcja filmu ma miejsce w 1982r, a więc jeszcze komuna. Nie chcę się ośmieszyć (nie chce mi się sprawdzać, sorki) ale jeśli Norwegia należała do bloku wschodniego, albo choć do radzieckiej strefy wpływów, to normalne, że mieliby towary z innych krajów wschodnich. Inna sprawa, że nie jest to typ filmu, w którym tak dbaliby o szczegóły. Mało było akcentów, które dałyby odczuć, że rzecz dzieje się 30 lat przed czasem kręcenia filmu.
No Norwegia nie była we wschodnim bloku.Była w zachodnim, o czym w tym filmie świadczy nawet to, że do pomocy mają Amerykanów a nie Rosjan.
Apropo akcentów to na Antarktydzie tak dużo się nie zmieniło, jedynie trochę więcej elektroniki, komputer, lepsze radio, a poza tym zimno jak 30 lat temu i ubrania podobne :)
Po prostu Norwedzy wiedzą co dobre. W spiżarni mili polski dżem, amerykańskie/brytyjskie brzoskwinie w puszkach i coś co wyglądało jak ogórki kiszone w słoikach ;)
Wczoraj wieczorem była dyskusja na temat dżemu,niestety nie jesteś pierwszy który to zauważył,w takim razie nagroda pocieszenia wędruje do Ciebie :)
Nie jest to akurat żadnym zaskoczeniem. W latach osiemdziesiątych polskie produkty spożywcze przeznaczone na eksport stały na naprawdę dobrym poziomie. W sklepach w kraju był tylko ocet bo większość naszej produkcji szła do Rosji albo na eksport. Sprzyjał temu ostatniemu zwłaszcza sztuczna manipulacja kursem polskiej waluty w stosunku do dolara. Dzięki temu nasze produkty,nie tylko spożywcze były tanie jak barszcz i do tego dobre. Polski dżem mógł się więc tam znaleść.
Żeby było nie tylko o dżemie,który też przykuł moją uwagę (myślałem że mam zwidy :-D) to film moim zdaniem dorównuje obrazowi Carpentera. Są oczywiście drobne szczegóły nieco psujące całość ale co tam. Ode mnie pełna dycha. I jutro znowu idę do kina.