Eric Red przyznać trzeba ma pomysły. Gorzej niestety z wykonaniem. Dwóch płatnych morderców rozwala rodzinkę świadka przeciwko mafii, a następnie porywa dzieciaka, jedynego ocalałego członka familii. Nie wiadomo czemu ich szef chce z małym pogadać (nie łudźcie się że ktoś to wyjaśni, ten motyw jest totalnie bez sensu i miał tylko napędzić akcję).
O ile początek świetnie tworzy napięcie i zwiastuje genialny thriller to gdy już poznajemy killerów chce nam się raczej śmiać. Prezentują się dobrze tylko pod względem wizualnym. Pod innymi kontami, tytułowe postaci są niesamowicie przerysowane. Adam Baldwin jest wręcz tragiczny, jako wciąż zaciskający zęby i manifestujący swój brak równowagi psychicznej morderca. Roy Scheider dużo lepiej, bo w końcu to o kilka klas lepszy aktor, ale jego naiwność i wyniosłość są równie zabawne. I te dwie kreatury, niby wielcy zawodowcy dają się manipulować jak chcą zwykłemu dzieciakowi.
Całość to taki "Kevin sam na autostradzie". Bohaterowie sobie jadą, a dzieciak robi zamieszanie i wychodzi z tego rozwałka. Nie mogę zaprzeczyć- motyw podróży robi z tego wciągające kino przygodowe, nie mogłem się oderwać nawet na chwilkę od ekranu. Ucieczka chłopaka czy pojedynek wśród maszyn na prawdę były trzymającymi w napięciu momentami. Niestety prędzej czy później wrażenie o filmie kładły kretyńskie sceny, oraz słabe wykonanie.
Polecam ten film mimo sporej ilości wad, bo jako kino rozrywkowe sprawdza się świetnie- ciągle coś się dzieje, sporo tu napięcia, kilka mocnych scen. Nawet nieźle się bawiłem i nie zabrakło humorystycznych wstawek. Ale po wszystkim mamy wrażenie niedosytu, bo jednak z tematu dało się wycisnąć dużo więcej. Postaci mogły być nieco bardziej realne, dzieciak sprytniejszy, mordercy bardziej rozgarnięci, a całość po prostu lepiej nakręcona.
Fakt. Dobry film z wcale nie tak małą ilością błędów i głupot, a jednak nadal trzyma przed ekranem. Były zadatki na kultowe kino i to jest chyba największy minus tego filmu. Mimo to wart polecenie, ponieważ nie ma za dużo produkcji tego typu.
Mam bardzo podobne wrażenia. Dziwi mnie tylko, że sporo ludzi uważa ten film wręcz za arcydzieło. Nastawiałem się na coś dużo lepszego. Film ratuje klimat, ale to tyczy się akurat wielu produkcji lat 80-tych.
Gdybyś oglądał uważnie film, to byś dostrzegł, że było wyjaśnione dlaczego mocodawcy zabójców chcieli z dzieciakiem 'pogadać', już nawet podczas napisów początkowych. Pozostałe zarzuty też z dupy, to jest kino rozrywkowe, a nie thriller noir. Zarówno Baldwin jak i Roy świetnie zagrali. Od początku pokazane było, że postać Baldwina taka z tyłka wytrzaśnięta, że gość bez doświadczenia i dlatego też zachowuje się jak narwaniec. Oczywiście można było dzieciaka uśpić zastrzykiem na czas całej podróży i nie byłoby wówczas filmu...