ten film to frytki. tak można go metaforycznie(:)) określić. nic wykwintnego, nic zdrowgo, nie specjalnego, a niektórym smakuje.
ja lubię frytki. film też mi się podobał...
jeżeli ktoś czyta forum, żeby sie dowiedzieć, czy warto obejrzeć ten film, to bez sensu - trzeba go zobaczyć i samemu ocenić, czy się lubi takie frytki.
lubie frytki :)
a Constantine to cos w rodzaju Bonda dla dewotek wychowanych na matrixie (przy czym watpie zeby byla mozliwa taka kombinacja), czyli w gruncie rzeczy film dla nikogo...
mozna oczywiscie traktowac go tak jak serie z Bondem, czyli rozrywke z mocnym przymruzeniem oka,
tu jednak trzeba zbyt mocno mruzyc oczy :)
mi się nawet podobał (a zaznaczam, że fanką matrixa nie jestem). taka bajeczka... "rozrywka z mocnym przymróżeniem oka" - dokładnie. żaden tam super film, ale to nie znaczy, że od razu można kłaść wśród totalnego kiczu, obok takich produkcji jak "daredevil" na przykład.
a może ten film jest aż tak zły?
to juz chyba mam gust wypaczony:)