Kolor skóry dla mnie jest bez znaczenia więc wybaczcie ale to ten dokument mi uświadomił pewne rzeczy. (Zaznaczam, że uwypuklam, celowo koloryzuję) Czarni w swoich dzielnicach mieli wspaniałe życie, ubogacali Amerykę swoim barwnym stylem życia (tak jak teraz mitem O Wakandzie, o którym zaczynają mówić niczym my o Atlantydzie choć wymyślił im go biały człowiek pod koniec lat 60.), ich rodziny kochały się tak bardzo, byli barwni, szczęśliwi i pełni nadziei na lepsze życie, I nagle biały człowiek wymyślił crack i popsuł to wszystko.
Biały człowiek wymyślił potem nawet kampanię "just say no" ale to było do kitu bo (tu cytuję) "czarne dzieci z biednych rodzin nie mogły po prostu powiedzieć nie".
Sądziłem, że crack to temat uniwersalny i wplatanie w film dokumentalny takich treści nie powinno mieć miejsca. A jednak.
Taka tendencja. Biały człowiek schrzanił wszystko. Czarni żyją w zgodzie z naturą i biorą tylko tyle ile potrzebne do życia, są pokojowo nastawieni. Nigdy żadnych wojen plemiennych ani uprzedzeń - zwyczajnie wzór cnót. Ich kultura pełna fascynujących wierzeń, folklor taki barwny... To wszystko przez białych. I zmiana klimatu też.