Podczas oglądania miałem nieodparte wrażenie, że nigdy wcześniej nie widziałem tak realistycznej i prawdziwej sceny stosunku płciowego!
W dodatku nastolatków.
Długo się zastanawiałem i nie przypominam sobie innego filmu, poza głupimi komediami w stylu amerykańskie ciastka, gdzie taka scena byłaby aż tak realistycznie i prawdziwie oddana, że człowiek odruchowo myśli o sobie i swoim pierwszym razie :D
A potem i kolejnych . . .
Cała paleta różnorakich aktów tylko utwierdza nas w przeświadczeniu, że nasz seks jest jakiś ułomny i przyziemny, bo przecież wyprawiają cuda niewidy i w amoku namiętności zdzierają z siebie ubrania, wyczyniają jakieś dziwne pozy i to wszystko jest jakoś nienaturalnie teatralne.
Nie mówię tu o żadnym porno czy też soft, nawet pomijam filmy erotyczne. Wszystkie one daleko odstają od świata zwykłych ludzi.
Mam na myśli zwykłe filmy, gdzie wplatane są takie sceny a nijak się mają do tego co zwykły człowiek zna z autopsji.
Jak myślicie, może się mylę i trafi się ktoś, kto przeżył akt seksualny niczym z Nagiego instynktu?
Może są ludzie mający takie akcje dzień w dzień?
Bo mnie pomimo starań i wysilania mózgu nie udało się nic takiego przypomnieć.
Wszystko co pamiętam przez lata wyglądało właśnie tak lub bardzo podobnie jak w filmie w tytule.
Nie, nie mylisz się. Scena faktycznie była bardzo realistyczna. Mimo, że większość podświadomie wie, że zazwyczaj sceny erotyczne ukazywane w filmach nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością, to jednak i tak miło się je ogląda. W małym stopniu napawa to nas nadzieją, że może i nam przydarzy się w życiu coś tak ekscytującego i pięknego, coś tak namiętnego. W tym przypadku było inaczej. Nie znaczy to jednak, że ta scena była w jakimś stopniu gorsza. Była po prostu pięknie bliska nie zawsze pięknej rzeczywistości. :)
Kategorycznie zaprzeczam ;) jakobym twierdził kiedykolwiek lub dał do zrozumienia,
że uważam "zwyczajny" seks "zwykłych" ludzi za nieciekawy, gorszy od filmowego
. . . i w ogóle za jakiś z dolnej półki.
Mam wspaniałe wspomnienia, na podstawie rozmów i wspomnień znajomych
- oni też i nikt nie żałuje ani nie czuje się gorszy, że nie jest amantem z ekranu filmowego.
A scena z filmu była słodka (chyba trochę dziwne sformułowanie jak na faceta),
no i jak wcześniej nadmieniłem, niesamowicie realna.
Tak właśnie, mniej więcej, "TO" wygląda.
Cieszę się, że też tak uważasz koleżanko.
Pozdrawiam serdecznie.
A dla mnie jakaś taka właśnie sztywna, ale może dlatego, że to był pierwszy raz tej dziewczyny dlatego tak przedstawili to trochę beznamiętnie.
beznamiętnie? to były dzieci. zakochane dzieci. to nie bedzie przecież to samo co dwojga dorosłych powiedzmy trzydziestoparoletnich ludzi. Ona świata poza nim nie widziała i to miał być akt czystej milości, nie namiętności. Shailene w jednym z wywiadów powiedziała, że wlaśnie o to chodziło i że o to walczyła, żeby było prawdziwie, troche niewinnie, krępująco, ale prawdziwie. Zagranie bardzo trafione.
No właśnie dlatego nie wyglądała jak typowa scena seksu i w ogóle seks, bo były to dzieci. Sama dziwisz się, że używałam słowa "beznamiętnie", a 2 zdania później sama piszesz, że nie był to akt namiętności - sama sobie odpowiedziałaś :) Nie była to typowa scena seksu, była bardziej kameralna, spokojna niż normalne sceny seksu.
A też że była to miłość dwojga ludzi w czystej postaci ciężko się zgodzić. Nie chcę spojlerować, ale kto oglądam do końca wie ile miłości w tym było i z czyjej strony ;)
ale nie mówie że ono jest źle użyte, tylko że źle jest oczekiwać namiętności w scenie pierwszego razu nastolatków (chociaż źle to może nieodpowiednie słowo). I jak na taką, dziwiłabym sie gdyby była bardzo namiętna, bo byłaby wtedy bardzo nieprawdopodobna.
Odczułam, że osoby wyżej mówią o seksie ogólnie, wtedy scena ta jest mało realistyczna, nietypowa i trochę sztywna, ale jako pierwszy raz masz rację, dobrze oddane to zawstydzenie, skromność i jak napisałaś ładnie "niewinnie i krępująco" :) Chociaż tak naprawdę to było takie z jej strony, a z jego to raczej wiesz ;)
A propos podobnych realistycznie scen skojarzyla mi sie G.Szapolowska w filmie Bez konca Kieslowskiego.