Pierwsze kilka minut nie zapowiada niczego szczególnego. Potem, z każdą chwilą, jest coraz lepiej. Historia "Człowieka bez..." przypomina polskiego "Znachora" z 1981. Oba te filmy są tak samo dobre, mimo, iż każdy z nich jest jednak inny. Najbardziej podobały mi się dialogi i niesamowita gra aktorów. Cieszy mnie też antyamerykański styl tej produkcji. Bez irytacji, nudy, za to 100 % satysfakcji. :)
Film zdecydowanie nie dla dzieci MTV.