Gdyby akcja była choć nieco wolniejsza, to mogłaby wstrzymać zegary. Dało sie ogladać pierwsze kilkanaście minut, a potem zaczęło się dno. Od śmierci jedynej krwistej postaci, czyli dzielnej żony, film robił sie coraz głupszy i nudniejszy. Niepotrzebne, przydługaśne sceny, pseudofilizofia i idiotyczny pomysł na zemstę. Nie wiemy, czemu akurat taką formę pułaki wybrał bohater. Finałowy pojedynek na słowa to karykatura. Slater jako demoniczny bohater wyjątkowo nijaki.
Nie każde opowiadanie jest świetnym pomysłem na film, nie każde wykonanie pomysłu zasługuje na miano filmu.