Mroczny klimat, przy czym zachowany pełen realizm. Zdawać by się mogło, że mamy do czynienia z horrorem o jakiś czarownicach, natomiast jest to dramat sądowy, w którym pałeczkę pierwszeństwa mają postacie i kreacje aktorskie. Od razu widać, że to film na podstawie sztuki.
Historia w bardzo wiarygodny sposób ekranizuje to co prawdopodobnie działo się w czasach "polowań na czarownice", istne szaleństwo. Ileż ludzi ginęło z powodu niczym nieuzasadnionych plotek. Nawet więcej - wystarczyło być po prostu nielubianym.
Aktorstwo jest tutaj pierwszej próby. Fantastyczne, do głębi poruszające są tutaj postacie Allen i Day-Lewisa. Świetny jest także Paul Scofield w roli sędziego, a Winona Ryder denerwująca i odpychająca, to chyba moja ulubiona rola tej pani.
Czasem na ekranie jest chaos, a niektóre sceny przepełnione niezbyt przyjemnym dla ucha wrzaskiem, ale to tylko podkreśla teatralność tego filmu. Chyba nie przesadzę, jeśli napiszę, że jest to najlepszy film sądowy jaki miałem okazję obejrzeć.
Polecałbym jeszcze Imię róży z Connerym i Slaterem. Pokazuje jak naprawdę wyglądały ciemne wieki i polowania na czarownice.
Ale recenzja lub chociażby dłuższa opinia , nie ma polegać na używaniu epitetów bez uzasadnienia, to tak jakby krytyk sztuki napisał bazylika św. Piotra jest wielkim dziełem sztuki, bo jest piękna. Pisanie,że coś "jest nawyższej próby", "najlepsze" trąci nawet nie amatorszczyzną, w dodatku ten okropny pretensjonalny język " zdawać by się mogło, że mamy do czynienia z...". Takie wypowiedzi są strasznie irytujące. Ludzie w jakich was szkolach uczyli pisać?
Mnie takie wypowiedzi jakoś nie irytują, w odróżnieniu do takich w Twoim stylu. Właściwie to nie wiadomo o co ci tak naprawdę chodzi.
Właśnie też nie bardzo wiem o co ci chodzi. Napisałem "zdawać by się mogło...", bo ten film był zawsze w telewizji reklamowany jako horror, a nim nie jest.
Trochę chyba przesadzasz ! Poczytaj współczesne recenzje, jaki jest ten język i uzasadnianie. Film jest do dupy, bo tak uważam, film jest genialny z tego samego powodu ... A język Albertino nie jest pretensjonalny, świadczy o bogactwie i oczytaniu, a jeśli Ciebie to irytuje, to raczej jest to Twój problem, bo dział recenzji jest od tego, by przedstawić swoje zdanie. I po prostu to uszanuj !
Mnie jak najbardziej podoba się powyższa opinia. Kolega mówi, że styl jest pretensjonalny, a ja uważam, że kolega zazdrości takiej łatwości w przelewaniu myśli na "papier". Oby więcej takich opinii. A co do filmu, to dzisiaj go obejrzę i faktycznie ocenię, czy wart był poświęconego czasu.
Tak.Film rzeczywiście warty obejrzenia.I bardzo zgodny z faktami w tamtych czasach.Na dodatek wciąga:)
Raczej przeciętny dramat sądowy, a nie najlepszy. Musiałeś widocznie mało dobrych filmów z tej tematyki widzieć.
Pierwsze lepsze przykłady -Świadek oskarżenia 1957 czy Zabić drozda 1962.
Obrazu Daniela Day-Lewisa mówiącego ''because it's my name'' chyba nie zapomnę do końca życia (w chwili podpisywania aktu przyznania się do winy). Zdecydowanie najlepszy fragment filmu.
Też się podpisuję. Warto obejrzeć film już choćby dla tego fenomenalnego monologu.
Cóż, widziałem bardziej emocjonujące monologi w filmach historycznych ale ten mimo wszystko potrafi zrobić na mnie wrażenie.
Być może nie wszyscy potrafią zrozumieć "fenomen" dobrego imienia rodu jaki istniał w tamtych czasach aby w pełni docenić tą scenę (nie obwiniam, z samego filmu ciężko to wywnioskować). Day-Lewis w nadanie życia swojej postaci włożył wręcz fenomenalny wysiłek, łącznie z życiem na wzór XVII wiecznego chłopa przez kilka miesięcy i czuje role, potrafi uwiarygodnić dramat głowy rodziny, problem przed jakim stanął.