Ośmielam się stwierdzić że największą atrakcją filmu jest Mel Gibson w obcisłych rajstopach, przeglądający się w lustrze...
Bo reszta jest, owszem, intersująca i miarę oryginalna, ale nie wybitnie...
Może nie jestem w stnaie docenić tego filmu, bo jestem kobietą....a i to czego się dowiaduje Mel uważam za mało odkrywcze...
Nie podoba mi się Helen Hunt w tym fimie, jest taka drewniana, jak zwykle z resztą....
Za to Mel Gibson jest - jak zwykle - niczego sobie; brakuje mi w tym filmie równowagi między wątkami kobiecymi - córki i Helen Hunt; lepiej by było gdyby jeden z nich był naprawdę wyraźniejszy, a nie taki zawieszony....Oba są jakby od niechcenia "przyczepione" do głównego bohatera; ciekawy jest natomiast epizod z Marisą Tomei... to dopiero popis aktorski: wiedzieć, ze kobieta uważa cię za geja i jakoś nie wybuchnąć, ze to nieprawda...