"Czerwony Smok" ogólnie wypada lepiej niż "Łowca". Głównie ze względu na grę aktorską. Chociaż przyznaję, że niektóre sceny lepiej wyszły w "Łowcy": ukazanie niektórych scen bardziej z punktu widzenia Dolarhyda, jak np. pokazanie Rebie tygrysa (tutaj lepiej niż w "Czerwonym Smoku" z 2002 r. były widoczne prawdziwe intencje Dolarhyda), czy dość ciekawa scena w której Dolarhyde'owi wydaje się, że kolega który odprowadził Rebę do domu całuje ją na pożegnanie, choć tak naprawdę tylko odgarnął jej włosa z twarzy. Odnosząc ten film do pierwowzoru czyli do książki "Czerwony Smok" Dolarhyde jest za chudy i raczej daleko mu do kulturysty, brak wspomnienia o babce, mało obrazu Czerwonego Smoka.
Lecter w "Łowcy" jest bardziej rozchwiany emocjonalnie, ale należy też mieć na uwadze to, że film był nakręcony przed napisaniem "Milczenia Owiec" w którym to postać Lectera jest bardziej opisana i przedstawiona (w książce "Czerwony Smok" jest raptem kilka słów o jego zarysie psychologicznym).
Szkoda, że zrezygnowano z płonącego domu i sfingowanej śmierci na rzecz jakiegoś lipnego zakończenia w stylu Rambo.
Sztucznie też został ukazany związek Reby z Dolarhydem. Na swoim pierwszym spotkaniu ona od razu sobie życzy dotykania jego twarzy (5 minut później już jest scena łóżkowa). Film trwa prawie 2 godz. i spokojnie byłby czas na rozbudowanie tego wątku, zwłaszcza, że Dolarhyde był bardziej typem odludka niż Casanovy.
Związek Reby z Dolarhydem został ukazany zgodnie z tym, co napisał Harris w powieściowym pierwowzorze, nie mówiąc już o tym, że Manhunter bardziej koncentruje się na Grahamie, więc rozbudowanie wątku miłosnego Dolarhyde'a byłoby nieco bez sensu.
Co do Lecktora/Lectera, to przepraszam, ale w którym momencie chłodny Coxy jest rozchwiany emocjonalnie? Z Willem rozmawia tonem towarzyskiej pogawędki, dziewczynę z biura psychiatry bierze tonem jowialno-przyjacielskim (upiornie kontrastującym z jego intencjami w tej scenie) i nie traci opanowania nawet na chwilę. Gdzie to rozchwianie?
Tom Noonan chudy? To ja nie wiem co powiedzieć o Fiennesie, panu wzrostu 182 cm, smukłej budowy ciała, który mimo, że intensywnie ćwiczył przed zdjęciami, za cholerę nie chciał wyglądać imponująco, niczym twardy jak dębowa poręcz Dollarhyde. Śmiem twierdzić, że niemal dwumetrowy, nieźle umięśniony Noonan pasował lepiej.
Żeby nie być gołosłowną, oto materiał dowodowy.
Plecy Fiennesa (nie wygląda mnie to zbyt imponująco)
http://4.bp.blogspot.com/_hUu42MZRiGk/THChaQIUODI/AAAAAAAACJM/wYVMB7lmpcE/s1600/ Red+Dragon+and+tatt.jpg
I front Noonana.
http://ardinlalui.com/wp-content/uploads/2010/10/manhunter.jpg
W pojedynku na rozmiar bicepsa wygrał Tom Noonan, dziękuję bardzo.
"Co do Lecktora/Lectera, to przepraszam, ale w którym momencie chłodny Coxy jest rozchwiany emocjonalnie?" - w którym momencie? Cały czas : D, i nie chodzi mi tu bynajmniej o to co mówi, ale o jego mimikę, pokrzywione usta i rozbiegane spojrzenie, ot od razu widać, że psychol.
Po drugie: rozbudowanie wątku Grahama wcale nie wyklucza niemożność rozbudowania wątku miłosnego Dolarhyda (zwłaszcza, że film trwa cholernie długo, a zamiast rozbudowania wątku Dolarhyda reżyser wymyślił nie wiadomo skąd przypadkową napaść na murzyna, o czym akurat nie było w książce).
No niech ci będzie, że Noonan jest bardziej umięśniony, ale według mnie jest też za wysoki :P
Widzę subtelną i delikatną różnicę między wyglądaniem jak psychol a byciem rozchwianym emocjonalnie, Coxy zaś nie traci opanowania nawet na sekundę, pozostając przy tym, na powierzchni, człowiekiem bardzo zwyczajnym. Ot, siedzi sobie facet w średnim wieku i pogawędkę ucina. Jak dla mnie nie wyglądał na psychola, nie na pierwszy rzut oka. To już raczej Hopkins, ze swą mroczną aurą, demonicznymi spojrzeniami i generalnym sposobem bycia komunikującym "jestem niebezpieczny i bardzo mnie to bawi" , zdradzał od początku, że jest potworem.
Nieudana zasadzka, uwieńczona rozwałkowaniem przez Willa przypadkowego joggera po asfalcie akurat była sceną o tyle istotną, że pokazywała jak na dłoni ile to śledztwo kosztuje Grahama, emocjonalnie i psychicznie. Pokazała jego napięcie wewnętrzne, potworny strach, mający swe źródło w przejściach z Lecterem, ogromną chęć schwytania Ząbka i zakończenia tego wszystkiego. U Manna żadne sceny nie egzystują sobie a muzom, każda jest po coś. Mann po prostu wybrał z książki "samo gęste", że tak powiem, a rozbudowywanie wątku Francisa położyłoby całą dynamikę filmu, którego osią jest mentalny pojedynek Willa z Dolardyhe'em i z samym sobą. Oczywiście, mógł przesunąć środek ciężkości w stronę Francisa, ale wtedy wyszłaby z tego zupełnie inna opowieść.
Jak to Noonan jest za wysoki? Przecież Dolarhyde był wysoki!
"Jak to Noonan jest za wysoki? Przecież Dolarhyde był wysoki!" - jak chcesz się odwoływać do książki to tam Dolarhyde miał "około 180 cm". Noonan: 198 cm, Fiennes: 183 cm. Ponadto Noonan był łysy w filmie z resztkami SIWYCH włosów, Dolarhyde w książce miał schludne, godne pozazdroszczenia włosy (bardziej podobne do Fiennesa).
Co do Lectera to zacznijmy od tego, że nie można dobrze porównać ról Coxa i Hopkinsa, bo Coxa w Łowcy jest stosunkowo mało do 3 filmów z Hopkinsem. Lecter Coxa może i prowadzi luźniejszą gadkę, ale w filmie w ogóle nie przeraża. Wystarczy spojrzeć na godne pożałowania zabezpieczenia w szpitalu (można byłoby pomyśleć, że jaki Lecter takie i zabezpieczenia).
No to ja poproszę o cytat tego fragmentu książki, który mówi o wzroście Francisa. Co do włosów Noonana, to nie były siwe, tylko blond, poza tym to jest akurat detal. Książkowy Lecter ma 6 palców u jednej ręki, Hopkins nie, a nikt się tego akurat nie czepia.
Godne pożałowania? Normalne raczej w takich wypadkach.
-W rozdziale w którym Lounds dzwoni do FBI podszywając się pod Szczerbatą Lalę. Sam se znajdź :P . Za to ty mi teraz podaj gdzie pisze, że miał 2 metry wzrostu.
-No faktycznie raczej trudno byłoby zrobić sześciopalczastą rękę, ale to chyba oczywiste dlaczego, a Noonanowi nawet peruki nie dali.
-No tak, normalne jest stawianie ściany półtora metra od krat mordercy 9 ludzi, tak, że Lecter wyczuwając odpowiedni moment mógłby bez trudu skoczyć do krat i skręcić kark strażnikowi... całkiem bezpieczne.
Lepiej nie pisz już więcej głupot, bo powoli odechciewa mi się z tobą pisać. Czerwony Smok, nie biorąc już pod uwagę detali o wiele lepiej stoi fabularnie i aktorsko i tego nie zmienisz. A ty możesz sobie lubić 10/10 co tylko sobie zamarzysz - tego z kolei ja nie zmienię :P
Primo, tam było więcej niż półtora metra, secundo nikt rozumny, a już zwłaszcza nie strażnicy, nie odwracali się do Lectera tyłem, dając mu możliwość ataku. Procedury były takie, że to Lecter musiał stawać przy ścianie swej celi, przodem do niej a zadkiem do krat, potem dopiero strażnik mógł się zbliżyć.
Tertio, jestem kobietą, quatro, grzeczniej proszę. Quinto, aktorsko Czerwony Smok leży. Norton nie ma pomysłu na Grahama, żadnej udręki wewnętrznej po nim nie widać, Hopkins parodiuje sam siebie, a Keitel czeka tylko na moment, kiedy będzie mógł odebrać czek, nawet nie usiłując grać. Zaś Philip Seymour Hoffman, którego skądinąd bardzo cenię Loundsa po prostu przelunatykował, zamieniając go w sennego niedźwiedzia. Stephen Lang był o wiele lepszy.
Sexto, znalazłam ten ustęp, mówiący o wzroście Ząbka i jest to tylko spekulacja Grahama, który wtedy jeszcze Dolarhyde'a na oczy nie widział. Zresztą kto wie, czy sprzedał podszywającemu się pod Ząbka Loundsowi dane, które uważał za prawdziwe? Wiemy natomiast, że Francis posiadał rozmiar stópki 11, dość pokaźny zatem, oraz że określano go jako wysokiego. Zresztą wolę dwumetrowego i fizycznie imponującego Noonana, niż Fiennesa o posturze śledzia.
Kolego sam piszesz głupoty i się czepiasz zamiast zastanowić. Odpowiedz sobie dlaczego w celi Lectera podawano dokumenty, przez podajnik a nie przez kratki? Bo była tam szyba, zresztą można ją zauważyć w kilku ujęciach.
Co znaczy, że zrobienie sześciopalczastej ręki byłoby problemem? Mówimy o ekranizacjach hollywoodzkich, zresztą ze zrobieniem sześciopalczastej ręki, poradziłyby sobie w miarę rozgarnięte sześciolatki.
Jak pisała EineHexe, "Red Dragon" jest beznadziejnie zagrany i do "Łowcy" się nie umywa, gra aktorska w filmach ma być realistyczna a nie przerysowana. Film to nie teatr. Przez realizm postaci w "Łowcy" jest budowane całe napięcie. Film jest niemal pozbawiony scen drastycznych, ale widzimy ich odbicie w bohaterach.
Kwestia wątku miłosnego, cóż. Spróbuj okazać trochę ciepła i zainteresowania niewidomej dziewczynie i zaproś ją do domu na drinka. Myślę, że nie musisz być Kasanovą by się na Ciebie rzuciła. Ludzie niepełnosprawni są zazwyczaj dyskwalifikowani w kwestiach seksualnych a potrzeby mają takie same, tylko nie mają szans na ich upust. Zresztą generalnie, jak już jakakolwiek dziewczyna daje się zaprosić do mieszkania na drinka, to nie trzeba być uwodzicielem by coś się wydarzyło.
Kwestia dr Lectera. Hopkins nie jest facetem drobnej budowy a na pewno Cox, był wtedy drobniejszy.
Zupełnie szczerze "Łowca" jest zdecydowanie najlepszym filmem na podstawie powieści i choć lubię film "Milczenie owiec", to też zdaję sobie sprawę, że kult wokół niego dodatkowo każe nam go uwielbiać i traktować jako pewnego rodzaju wzór. W momencie kiedy obejrzy się nieco bardziej krytycznie "Milczenie Owiec", to klimatem zdecydowanie przegrywa z "Łowcą".
w tej dyskusji biorę stronę EineHexe.
Co do szyby, przyznaję, mój błąd. Oczywiście, że zrobienie sześciopalczastej dłoni byłby problemem w 1986 r., jesteś zdania, że nie? Chyba myślisz tutaj o byle jakim szóstym palcu ze styropianu, czy czegoś tam, który by się nie poruszał i który by z dwóch metrów zalatywał sztucznością, to wtedy tak, zgadzam się, nie byłoby problemu.