Mnie osobiście to strasznie irytowało. Kosmici, którzy latają i porywają małe dziewczynki jakimś
snopem światła, zamiast, nie wiem, wlecieć bezpośrednio przez okno, wchodzą kulturalnie przez
drzwi.
Generalnie cały film to jak dla mnie lipa, jedyne autentyczne fakty w nim zawarte to chyba obecność
lasów iglastych na Alasce. Latające spodki, porwani ludzie, podejrzane blizny, sowy, które sowami
okazują się nie być, wprowadzone do filmu chyba tylko po to, żeby zrobić kilka "mrożących krew w
żyłach" ujęć ptasiej głowy. Oczywiście wszystko udowodnione, bo przecież użyli archiwalnych
nagrań. Porażka.
A mnie i tak najbardziej irytowały te drzwi.
"A mnie i tak najbardziej irytowały te drzwi."
jeny, w końcu ktoś to powiedział!
Może to wynikać z "faktu", że obca cywilizacja jako o wiele bardziej rozwinięta od ludzkiej (w końcu byli wstanie dotrzeć do Ziemii i dokonać kontaktu z człowiekiem) pobrała podczas obserwacji informacje dotyczące naszego życia (np. technologii użytkowania drzwi :3) i posłużyła się nimi, tak, by nic nie wskazywało na ich obecność :3
Wynika z tego, że kosmici to prawdziwi dżentelmeni, nie wbiajją oknem czy też kominem, tylko kulturalnie - wchodzą drzwiami :)
Do tego mówią po "amerykańsku" :) pojawiają się głównie nad USA i porywają głównie amerykanów (biedni ci amerykanie, nękani przez kosmitów).
Latają spodkami, używają zwykłych kolorowych światełek i jednocześnie są niewykrywalne dla radarów, nie widzą ich satelity. Zakłucają sygnał video ale z audio już sobie nie radzą.
Jeszcze mały szczegół dot. samego filmu, ciekawe czemu dopiero po rzekomym porwaniu bohaterka dowiaduje się, że jej mąż nie zginął od gdzięć ostrym narzędziem? (chyba jednak zmienię ocenę z 5 na 4)