Film robi się zbyt surrealistyczny gdy sobowtór Ethana ucieka uderzając w niewidzialną ścianę.Nie ma tak naprawdę dostatecznego wyjaśnienia skąd pochodzi i co robi on sam z sobowtórem Sophie.
Mimo ciekawego, oryginalnego pomysłu film ten absolutnie nie w stylu Allena bardziej refleksyjny niż zabawny stanowiący dziwną hybrydę komedii, dramatu, filmu fantasy a nawet thrillera rozczarowuje.
Ja kupiłbym go gdyby był bardziej realny.
scenarzysta chyba się w pewnym momencie pogubił.
pomysł był naprawdę fajny, początek filmu naprawdę dobry, jednak później było już coraz gorzej.
dla mnie zbyt surrealistyczny zrobił się już chyba w momencie, gdy Ethan i Sophie spotkali się ze swoimi sobowtórami. gdyby film trwał dłużej niż 1,5 h wyłączyłabym go w mniej więcej tym momencie.
film tylko średni a mógł być naprawdę fajny. szkoda.
Mam nieco podobne odczucia - podobał mi sisę bardzo do momentu kiedy był surrealistyczny ale jednak prawdziwy.
Tak, te surrealistyczne sceny (szczególnie uderzenie Ethana w niewidzialną ścianę) sprawiły, że film stawał się coraz mniej wiarygodny i zrozumiały. Mimo wszystko jednak w jakiś sposób mnie wciągnął, chociaż na początku obawiałam się klasycznego romansidła.
no właśnie, ta "ściana" jest już zbyt fantastyczna... niby można to tłumaczyć tym, że sobowtór Ethana chciał uciec sam, a - według słów sobowtóra Sophie - odejść można było tylko we dwójkę, ale - to i tak strasznie naciągane
fajny pomysł, ogólnie film mi się podobał, pokazuje problemy na styku różnych potrzeb i rozumienia miłości czy związku. porównań do Allena za bardzo nie rozumiem, może pierwsze 15 minut jeszcze jakoś pod jego styl dałoby się podciągnąć
Czekajcie jeżeli chodzi już o tą ścianę to dla mnie było dziwne że Klon Sophie udało się wydostać. Ale na koniec Ethan się połapał i poszedł po nią. Zaciekawiła mnie dalsza część tego.
chodziło o to, że wydostać się można było tylko w parze - nieważne, czy składała się na nią prawdziwa para czy jedna z osób była klonem. dlatego klonowi Sophie udało się wydostać - udało się jej zmylić Ethana, ze jest prawdziwą Sophie, a on odkrył swój błąd dopiero w domu
Trochę lipa dla niego. Bo nie sądzę że po tym jak wrócił to Prawdziwa Sophie by mu takie coś wybaczyła.
Ale przecież prawdziwa Sophie sama dokonała wyboru - zdecydowała zostać z klonem, gdy ten leżał na drodze po uderzeniu w ścianę. Gdyby czegokolwiek oczekiwała wtedy od Ethana, to spojrzałaby mu w oczy (jak jej klon).
Moja interpretacja - UWAGA SPOILER !
Napiszę tylko o warstwie "surrealistycznej". Całość akcji dzieje się w hipnozie (dostrajanie pianinem, zapisy sesji na komputerze, różne niuansiki) - to jakie osoby wyjeżdżają z posiadłości, to symbol ich przemiany/przeprogramowania. Posiadłość opuściła "mniej wczuwająca się" Sophie, natomiast Ethan - wyszedł TEORETYCZNIE ten sam co wszedł. Jednak jego doświadczenie - mimo, że odbyło się tylko "na niby" ma realny wydźwięk i sądzę, że Ethan weźmie się za siebie - w końcu stoczył bój o Sophie - właśnie takiego impulsu potrzebował żeby się obudzić z marazmu.
Co sądzicie ?
Wydaje mi się, że scenarzysta zwyczajnie olał problem tłumaczenia wszystkiego i nawet trochę kpi z tego w historyjce o gorylu. Skupił się na tym jak związek jest niszczony od środka, przez nich samych, a nie ich kopie z domku. Potem pod pozorem ratowania sytuacji na końcu wszystko komplikuje się jeszcze bardziej. Bo jego żona z własnej woli zostać w słodkim więzieniu. Można by tu szukać analogii do typowych terapii małżeńskich, gdzie para siada na przeciwko terapeuty i mówią co zmienili by w swoim partnerze, a prowadzi to do nikąd, bo ludzie są jeszcze bardziej rozczarowani sobą niż przed.
Film przerażający pomimo, że nie ma w nim krwi ani potworów z pudełka.