Marvel nie ma się co szczycić, lata temu on też ledwo zipał i dopiero Avengersi oraz filmy o ich poszczególnych członkach, wyniosły ich filmy komiksowe na wyżyny(w dodatku nie wszystkie).
Opowieść o niewidomym superbohaterze rozpoczyna się przede wszystkim utartym schematem: Jest sobie dzieciak, nie ma matki, ojciec pije,ale kiedyś był wielki. Chce on, by syn był prawnikiem albo lekarzem, a nie taką łatą jak on. Z chłopca naśmiewają się koledzy i biją go w ciemnych zaułkach. Ulega on wypadkowi - w tym przypadku oblanie kwasem, które sprawia, że traci jedynie wzrok, a nie jest szpetny do końca życia(dziwne). Traci wzrok i to w jaki sposób! Po przebudzeniu w szpitalu po wypadku, okazuje się,że jest lepiej niż przedtem, widzi i słyszy dużo lepiej, co jest oczywistą przesadą, ale fajnie, że twórcy chcieli pokazać jak postrzega świat Daredevil(nieźle zainscenizowane sceny wsłuchiwania się w echo, które tworzy obrazy w głowie Murdocka oraz postrzeganie za pomocą zapachu).
A potem następuje wesoła zaznajamianie się z "super mocami"Mały Daredevil postanawia ćwiczyć parkour, a stary Murdock wraca na ring. Potem jednak ojczulek ginie i chłopak postanawia wymierzać sprawiedliwość w ramach powiedzonka, jakie mieli z ojcem. Jest to tak złe jak źle brzmi i jedzie po najgorszych możliwych schematach kina bohaterskiego.
Cały film jedzie równo po bandzie, czasem są przebłyski(niektóre sekwencje walk w deszczu, umiejęności Bullseya), ale zwykle jest pseudo moralizatorsko, podniośle w najgorszym możliwym wydaniu i zwyczajnie sucho.
Filmu nie ratuje nawet galeria postaci, ba! film wręcz niszczy wizerunek Kingpina i Bullseya, którzy zostali paskudnie zreinterpretowani i nie stanowią porządnych villainów(ale to już norma u Marvela).
Sprawę załatwia rockowo-młodzieżowy soundtrack, który wypala uszy i podkreśla idiotyzm niektórych scen (osławione w kinie bohaterskim sceny ubierania się, treningu przed walką, sceny czyjejś śmierci).
Bez Mścicieli Marvel jest niczym, czego najlepszym przykładem jest ten film. Jedyne, co Daredevil ma to pomysł wyjściowy i postać Diabełka, cała reszta nie trzyma się żadnej konwencji, żadnych zasad, jest zrobiona na odpiernicz i jest jedynie hańbą dla marki Marvela

PS: To nie wina Afflecka,że źle zagrał, przy takim scenariuszu nie da się nic sensownego zrobić. Mam jedynie nadzieję,że w Batman vs Superman będzie miał lepiej nakreśloną postać.