Film podobnie jak książka skierowany do jednej grupy odbiorców - do nastolatków. I tylko do nich. Film plasuje się gdzieś pomiędzy Harrym Potterem a sagą Zmierzch. Nawet większość pomysłów zerżnięta jak nie z jednej serii to z drugiej. Valentine - czyli metroseksualna wersja Voldemorta dla rozpieszczonych dziewczynek z gimnazjum. Podobnie zresztą jak i Jace, Alec i cała reszta. O Magnusie nawet nie wspominając. Wszyscy wytapetowani, dopieszczeni wizualnie do tego stopnia, iż miało się wrażenie, że zaraz zza rogu wyskoczy niespodziewanie sam Edward Cullen. Po prostu cud, miód i malina. Co jeszcze? Ano parę rzeczy. Stroje. Tak, te nieszczęsne stroje. Ni to z Matrixa ni to z Underworld-u. Mało śmieszne, mało oryginalne za to banalne i baaardzooo pretensjonalne (wszak podkreślenie sztucznie pompowanego erotyzmu musi być). A jakby i tego było not enough to proszę bardzo: trójkąt...chwileczkę...chyba czworokąt...nie to chyba jednak był trójkąt...miłosny rzecz jasna. Ten kocha tego ale tamten o tym nie wie; ta wkrótce pokocha tego samego ale też jeszcze o tym nie wie; i wreszcie ten kochą tą ale znowu - ta o tym nic a nic nie wie, no bo skąd...ekhm, przepraszam, pokręciło się w głowie, że pozwolę sobie sparafrazować Norbiego.
Aha i Clave. Wyrażenie to padło z ust bohaterów kilkakrotnie ale co to, kto to (bazyliszek?) nikt nie podjął się wyjaśnić.
Dobra. Na poważnie teraz. Film tylko o stopień wyżej od wspomnianego już Zmierzchu. Dla tych, którzy liczą na lekkie, łatwe mało logiczne kino z wypudrowaną na pazia dzieciarnią skaczącą po schodach i bawiącą się sztylecikami. Zero scenariusza, gry aktorskiej niewiele, za to pokrętnej brawurowej logiki reżysera aż nadto. Momentami widz się zastanawia: zaraz czy oni się już całowali, czy jeszcze nie? (a jeśli nie, to na bank się wkrótce pocałują). I w sumie to najważnieszje pytanie, które chodzi po głowie w trakcie oglądania filmu. Bo też wszystko się do tego sprowadza. Tak jak powiedziałem wcześniej: powtórka Zmierzchu tylko w nieco odświeżonej formie. A Harry Potter? Aaa...a Harry Potter to już całkiem inna bajka...
Ogólnie - nie polecam. No chyba, że masz 14 lat i jesteś fanką Leonarda Dicaprio.
Bo taki też poziom ten film reprezentuje. Niestety. A szkoda, szkoda. Choć z drugiej strony złota zasada ekonomii: jest popyt musi więc być i podaż. A skoro musi to mamy to, co mamy. Kino bez ambicji: nadęte, kiczowate i nijakie. Czyli dokładnie takie jaka jest dzisiejsza młodzież.
Na początek pragnę przeprosić za to, że nie poruszę bezpośrednio tematu filmu, lecz oddam się pobocznym zagadnieniom. Nie potrafiłam jednak beznamiętnie przejść obok tak bezpośredniego oraz wyrachowanego krytycyzmu wobec moich rówieśników. Pozwolę sobie zatem, na przejście do sedna sprawy.
Jako reprezentantka "dzisiejszej młodzieży" czuję się urażona. Według Twojego punktu widzenia, zgodnie z Twoim systemem wartości, każdy młody człowiek to filister, osoba pozbawiona ambicji, a także wyższych aspiracji; ograniczony, małostkowy materialista. Nie jest mi znana informacja dotycząca Twojego wieku czy zawodu, jednakże nie sądzę, żebyś miał styczność z młodzieżą z różnych środowisk. Myślę, że wtedy zgodnie z prawdą oceniłbyś naszą wrażliwość, sumienność oraz mądrość. Uważam, że wyrażanie opinii na czyjś temat powinno następować raczej po dogłębnym przemyśleniu i analizie, biorącej pod uwagę bliższe poznanie, niżeli małostkowy osąd publiczny.
Pozdrawiam bardzo serdecznie
Chciałem dodać na końcu jeszcze jedno słowo: " większości" (dzisiejsza młodzież jest taka w większości) ale edycja już była niemożliwa. To może złagodziłoby trochę sens wypowiedzi.
Mam 30 lat, więc sam byłem w Twoim wieku całkiem niedawno. I siebie samego z tamtego okresu również określiłbym w ten sposób. Dlaczego? Dlatego, że taka niestety jest w WIĘKSZOŚCI młodzież (nie każdy oczywiście). Czy to się komuś podoba czy nie! Nadęta, ponieważ nie widzi dalej niż poza czubek własnego nosa; kiczowata, ponieważ wychwala nade wszystko takich ludzi jak Britney Spear, Lady Gaga, Justin Bieber i tym podobne; nijaka, ponieważ znajduje się pomiędzy młotem, a kowadłem i nie wie (a ma do tego prawo) czego chce od życia. Tak to wygląda, tak ten świat jest urządzony. Ale z tego okresu na szczęscie się wyrasta, więc nie rozumiem o co tyle krzyku. Przecież to nie moja wina, że jest jak jest. Jeżeli kręci się takie filmy jak "Zmierzch" czy też powyższy, a potem wbrew wszelkiej logice znajdują one całą rzeszę fanatycznych wyznawców, to odpowiedź na Twoje wątpliwości wydaje się być oczywista i nie trzeba jej daleko szukać. Poza tym traktujesz mnie jakbym pochodził z innej planety, a przecież ja codzienne jeżdżę do pracy i wracam z pracy do domu. I naprawdę, dzeciaki, które spotykam w autobusie, na ulicy, w sklepach są tak małostkowymi i ślepo zapatrzonymi w siebie jednostkami, że człowiek zadaje sobie pytanie: dokąd ten świat zmierza? Ich cała egzystencja sprowadza się do fizycznej przyjemności: internetu, telefonów komórkowych, papierosów, randek, sexu...Oczywiście, nie można generalizować, jest przecież cała masa uzdolnionych i wrażliwych dzieciaków, które w żaden sposób nie wpisują się w zaprezentowany przeze mnie schemat. Ale ta reszta jest niestety mniejszością. I można się z tym kłócić, można polemizować, wypierać się tego i zaprzeczać, że tak jest w istocie ale to niczego nie zmieni, ponieważ świat jest jaki jest i czy się to komuś podoba czy też nie, tak było zawsze i tak będzie zawsze. I nic tego nie zmieni.
Poza tym, to co napisałem powyżej, to tylko i wyłącznie moje własne zdanie, które tak naprawdę nic nie znaczy. To tylko smutna i gorzka opinia jednej maleńkiej jednostki.
" Film tylko o stopień wyżej od wspomnianego już Zmierzchu." Zupełnie się nie zgodzę. Są dwa rodzaje złych filmów:
1. Filmy które są tak złe, że przez to zabawne
2. Filmy które są po prostu złe
Ten film należy do tej drugiej grupy, oglądałem z nadzieją, że jest jednak z tej pierwszej. Zmierzch rozbawił mnie jak nic - był absurdalny, gra aktorska na poziomie szkolnego przedstawienia, zwroty akcji przewidywalne ale nie bombardujące widza. Natomiast w "Darach Anioła" wszechobecna nuda. Film zdaje się być tak jak napisałeś ripoffem HP, Zmierzchu czy patrząc na zakręcone rodzinne relacje - Gwiezdnych Wojen. Statystycznie co druga osoba w filmie jest homoseksualistą, bo homoseksualizm jest przecież super, jak również zbuntowana kultura gothów czy innych emokidów. ZWROT AKCJI następuje po ZWROCIE AKCJI, a poprzedza go ZWROT AKCJI. Tych zwrotów akcji jest tak dużo, że boli. Ich przewidywalność też, oglądając ten film czułem się jak nostradamus. Poza tym przez film ciężko przebrnąć do końca, oczy zamykają się gdzieś w okolicach 20 minuty. Zmierzch natomiast bawi swoją "głupkowatością". Pozdrawiam.
Ja natomiast filmy grupy 1 uważam za jeszcze gorsze niż 2. Takich produkcji zwyczajnie nie jestem w stanie oglądać. Jeśli mowa o "Darach Anioła", łatwo można uzasadnić częste zwroty akcji. Tak dynamiczną akcją charakteryzowała się książka, a że twórcy zamierzali zmieścić jak najwięcej wątków z pierwowzoru, sytuacja nieco się skomplikowała. Poleciłabym zarówno Panu, jak i memu poprzedniemu rozmówcy zapoznanie się z literackim odpowiednikiem, jednakże już na tę chwilę mogę przypuszczać, że nie spotkałby się z Państwa aprobatą.
Tak, film nie jest dobry, wymagający czy głęboki. Jest to jednak zwyczajna pozycja na "sobotni wieczór" dla rodzin lub nastolatków.
Pozdrawiam serdecznie zaznaczając, że są to moje subiektywne opinie i odczucia, z którymi nie trzeba się zgadzać.
Ja książkę czytałem jeszcze zanim film wszedł na ekrany. Nie była taka zła, ale moim zdaniem dużo jej brakowało do klasyki gatunku powiedzmy "Wywiadu z wampirem" i innych podobnych pozycji. Książkę oceniłbym na - ja wiem - no niech będzie już te 6, ale naciągane. Jest to typowa powieść dla młodzieży, mało wymagająca i po części naiwna w swoim odbiorze. Ale zdecydowanie lepsza od filmu. Nie spodobała mi się jednak na tyle, bym sięgnął po kolejne tomy. To nie dla mnie. Wolę literaturę z wyższej półki.
Do książki tej wystawiłem zresztą komentarz tutaj:
http://lubimyczytac.pl/profil/304598/gonzales-ruchomy
Muszę przyznać, że sama książki dotąd nie tknęłam - przeczytałam prequel, który był w większej części przyjemną lekturą, ale tak jak wyżej zostało napisane - nie wymaga myślenia. Co prawda pojawia się parę ciekawych motywów, świat przedstawiony jest prawie bez zarzutów, ale naiwność i chęć doprowadzenia bohaterów do zakończenia wydajacego się nadużyciem fabularnym... ale mimo wszystko uważam, że Diabelskie maszyny mogą się poszczycić lepszą historią i lepszym zestawem bohaterów. Chociaż przeglądając nazwiska tych występujących w Mieście kości łezka się w oku kręci. Lightwoodowie ciągle tacy sami, tak jak i Starkweatherowie. Ale to by było na tyle jeśli chodzi o plusy.
Film jako film tez nie jest najlepszy. Technicznie lepiej realizowane sa bieżące seriale.
Po przeczytaniu Twojej recenzji stwierdzam, że zbyt surowo oceniasz zarówno ksiązkę jak i jej odbiorców. Uwierz, gimnazjaliści tak wiele nie czytają a wskazanie ich w Twojej wypowiedzi ma znaczenie pejoratywne, więc poniża tę niewielką cząstkę, która - dzięki Bogu! - czyta, jednocześnie uznając dojrzałych, cieszących się lekturą czytelników za infantylnych. Błąd. Niektórzy czasem mają dość Stasiuka, Filipiak czy Lema, których dzieła rzadko zawierają porządną dawkę... przyziemnych, ale potrzebnych wątków.
Swoją drogą, autorka Wywiadu z wampirem literacko się stacza, słowo pisane jest przeładowane wypocinami pseudo-pisarzy, przez co trudno o jednoznaczną opinię. Wolałabym żeby gimnazjaliści, licealiści czy nawet ludzie dojrzlai sięgali po Casandrę Clare niż po taśmowe biografie osób publicznych, po co łudzić się, że z własnej woli wszyscy sięgną po klasykę, która w czasach swej premiery też była marnym gazetowym powieścidłem pokroju Zmierzchu. Porównywanie wszytskieog do Harry'ego Pottera i serii Stephanie Meyer jest chwytem reklamowym, któremu poddają się "niemainstreamowe" rzesze.
Harry Potter jest kawałem dobrej roboty jego autorki. Nikt mi nie powie, że to szmira, a kto powie nich napisze coś lepszego niż HP.
Harry Potter jest bardzo dobrą książka i jeszcze lepszym przykładem tego jak w dzisiejszych czasach powinno sie promować czytelnictwo. Ale mimo wszystko jedyne, co z jego kampanii reklamowej sie powtarza to tytuł jako podobny do promowanej książki. Żadna z nowszych książek nie broni sie sama jak serii J.K., one bazują na znaczkach "bestseller na miarę Harry'ego Pottera!", bo nikt nie wierzy w to, że inaczej się wybiją.
Autorka Wywiadu z wampierme stacza się literacko, to fakt ale niemniej cała napisana przez nią seria o wampirach to jak dotąd perełka.
Zdaję sobie sprawę, że nie każdy po klasykę sięgnie. A szkoda.
Uwierz mi, nie każda klasyka w czasach swojej premiery miała tak złą opinię jak twierdzisz.
Ja nie porównuję wszystkiego do Harrego Pottera i Zmierzchu. Jak dotąd uczyniłem to tylko z Darami anioła.
Ostatnie tomy Kronik wampirów to preludium końca, przynajmniej ostatnie dwa są o wiele słabsze fabularnie. Komentuję, bo znam, przeczytałam dotąd niemalże wszystko co napisała Rice i uwielbiam większość jej dorobku.
"Wszystkiego" jest określeniem synekdochicznym, odwołuje sie do krytyki literackiej w ogóle, a w szczególności tej dotyczącej literatury młodzieżowej (patrz komentarz wyżej).
Określenie "nie każda klasyka" jest po prostu złe stylistycznie xD już nie wspomnę o tym, że to jest tzw "oczywista oczywistość", ponieważ masz rację, nie wszystko, co zaliczamy do klasyki miało złą opinię w czasach swojej premiery, ale wybitne utwory, jak dorobek Norwida czy powieści Bułhakowa, były niedoceniane, bo kłóciły się z ówczesnym kanonem piękna albo sytuacją w kraju. Jestem dzieckiem prozy w stylu gomrowiczowskim i wiem, że ten typ nie miał najlepszej recepcji, za to lepiej sprzedawała się Dąbrowska (lesbijka), która została świetnie przyjęta nawet przez środowisko konserwatywne - to tak w ramach ad hoc na temat klasyki. Może to smutne, że za 50 lat w historii literatury nie będzie wielu dzięł ambitnych, nadających się do spisu lektur jako przykład "czegoś", ale tak samo myślano o dorobku socrealizmu, który też ma swój smaczek mimo miernej, szablonowej fabuły i narracji jak z amerykańskiego kursu dla pisarzy.
Do szeroko pojętej klasyki zaliczają się również powieści Henryka Sienkiewicza, które jak na mój gust są po prostu niestrawne literacko. Krzyżacy zaś to jedna z najnudniejszych książek jakie kazano nam - uczniom szkoły podstawowej, czyli lata świetlne temu - przeczytać.
Nie mam pojęcia, muszę się przyznać, co to jest "określenie synekdochiczne". Nie przypominam sobie, bym takie określenie słyszał kiedykolwiek. Jeżeli możesz przetłumacz to na jakiś ludzki język.
I nie należały w czasach swojego debiutu do elitarnej literatury, bo były wydawane odcinkowo w gazetach. Ale Twoja opinia jest krzywdząca, ponieważ właśnie Sienkiewicz był tym, czym są dzisiejsze powieścidła dla młodzieży i nie tylko, a jednak według badaczy literatury i także według mnie jest twócą wartościowym, bo ukazuje potrzebę połączenia wątków historycznych z romansowymi, przygodowymi i nie wiadomo jakimi jeszczew, by trafić do czytelnika i pokazać mu, że wyznawane uczucia narodowe, religijne czy zwyczajnie ludzkie są istotnym tematem dla literatów. Mnie Krzyżacy nie nudzili.
Synekdocha to figura stawiająca "część zamiast całości", czyli odczytuję Twoje recenzje jako krytykę twórczości literackiej z bloku młodzieżowego w ogóle. To też jest ludzki język, wolę przecenić niz niedocenić osobę, do której się zwracam, bo ta na pewno na tym zyska. Poszerzanie słownictwa nie boli.
Mnie nie interesują badacze literatury. Szanuję ich opinię i krytykę ale moje zdanie już znasz. Krzyżacy to powieść nudna. Podobnie jak Pan Tadeusz, którego czytać się nie da. Co nie umniejsza ich wartości. Każdy ma prawo do własnej opinii, jeżeli ty stwierdzisz, że nie podoba ci się coś co ja uważam za arcydzieło, to w porządku. Każdy ma inne zdanie. Nie rozumiem jednak jak opinia jednej osoby miałaby być krzywdząca dla drugiej. To tylko opinia.
Dzięki za wytłumaczenie.
Uczenie się japońskiego też nie boli, jednak nie każdemu japoński jest potrzebny do funkcjonowania w społeczeństwie. Niemniej jednak dzięki raz jeszcze.
Opinia zawsze jest krzywdząca, ponieważ niektórzy opierają swój osąd i podejście do nieznanego tworu na podstawie takich opinii. Dlatego funkcjonuje taka fraza jak "opinia jest krzywdząca". Logiczne.
Porównanie pozbawione sensu jeśli przyjmie się, że poszerzanie polskieog słownictwa nie jest potrzebne użytkownikowi tego języka.
Słuchaj no koleżanko, jeżeli chcesz rozmawiać o porównaniach to jest do tego pewnie jakieś adekwatne forum języka polskiego. Nie znoszę ludzi, którzy starają się na siłę narzucić innym swoją mądrość i poprawność językową. Uważam, iż cnotą jest nauka w ogóle. Ale co innego uczyć się rzeczy potrzebnych, a co innego niepotrzebnych. A o tym co jest komuś potrzebne bądź niepotrzebne decyduje każdy indywidualnie. Jeżeli moja opinia jest dla kogokolwiek krzywdząca to trudno. Przeżyję.
Hm... Ja dałabym książce 9, ale to przez jedną postać - Simona. Chyba jako jedna z nielicznych wolę go od Jace'a. Bezwiednie i bezgranicznie się w nim zakochałam. W pierwszej części polubiłam go, ale nim się obejrzałam (czyt. zaraz po przeczytaniu serii) trudno było mi o nim nie myśleć. Już jest lepiej, spokojnie xD Jakby jego nie było, to jednak pokusiłabym się o siódemkę, i niekoniecznie tak znowu naciąganą.
UWAGA, SPOJLER!
Mówisz, że nie weźmiesz następnych części, więc sądzę, że mogę. Gdy potem staje się wampirem, staje się ciekawszą i ważniejszą postacią. I wydaje mi się, że on jest najlepiej wykreowaną postacią przez autorkę - wybacz niekoniecznie poprawny szyk tego zdania...
KONIEC SPOJLERA
Już dawno moja koleżanka stwierdziła, że lubię "ciapowatych" bohaterów, więc... :)
Wspaniały komentarz, tylko Leonardo DiCaprio chyba już wyszedł z mody wśród nastolatków. Bardziej na miejscu byłby jakiś młodociany sławny słodziak.
Ja osobiście lubię Harrego Pottera. Podobały mi się praktycznie wszystkie części filmu, książki jak mniemam są dużo lepsze. Ale tam bohaterowie byli o wiele bardziej skomplikowani niż darmozjady ze Zmierzchu. To, że porównuję Dary anioła do Harrego Pottera oznacza, że autorka nie wysiliła się za bardzo w kreowaniu postaci.
Harry Potter to.. mam ogromny sentyment. Zaczęłam czytać 1 część synkowi laaata temu, a skończyło się tak, że mamusia przeczytała wszystkie serię po kilka razy, mój syn wolał Władcę Pierścieni.
Trudno uniknąc powtórzeń kreacji postaci, Rowling czerpała z Lewisa i Tolkiena, Clare czerpie z Rowling i innych pisarzy, ja tma nawet zauważyłam podobieństwo pomiędzy Mariusem (Anne Rice) a Magnusem (zabawne, że nawet imiona mają ten sam schemat słowotwórczy), za to zbrodnią tej pisarki jest to, że Clare kopiuje samą siebie. William Herondale jest niezwykle podobny do Jace'a, Clary jest tożsama z Tessą Gray...
wyjaśnijmy kilka rzeczy:
1 - Harry Potter jest świetny;
2- Przeczytałam 5 części Darów Anioła i książka jest genialna !!! ( nie mogę doczekać się 6 części) więc od książki się odczepcie!
3- Film wyszedł bardzo słabo , tu przyznaje racje .
4- Ciągłe zwroty akcji w filmie są dlatego że w książce własnie tak jest. Clary i Jace sie nie lubią, później są w sobie zakochani itd.
5- wróce jeszcze do filmu , najbardziej wkurzające jest to że od razu (jeżeli ktoś się skupił i zauważył ) wyjawili że oni nie są rodzeństwem i to że zmienili koniec filmu, który kompletnie nie zgadza się z książką i który spowoduje że będzie zamieszanie w 2 części.
6- HP, Dary Anioła i Zmierzch bardzo lubie.
Z tego co zrozumiałam to czytałeś tylko Miasto Kości - najsłabszą część trylogii... Najlepsza jest trzecia Miasto Szkła.
Co do filmu to była jedna wielka tragedia...
Być może ale to nie moje klimaty. Denerwują mnie mizdrzący się nastolatkowie w książkach. I niezrozumiałe miłosne trójkąty.
Rzadko kłócę sie na forach na temat filmów, bo to bezsensowne jednemu podoba się ''Mądrość krokodyli'' drugiemu "Dwugłowy rekin atakuje'', jednakże, koło niektórych opinii i wątków nie mogę "przejść " obojętnie. Mam 20 lat więc gimnazjalistka nie jestem żeby było jasne, ale film mi się podobał. Można by było powiedzieć ze nie mam zbyt dużych wymagań, wręcz przeciwnie jestem fanka ciężkich dramatów psychologicznych itp. Ale to ze film mi się podobał nie znaczy, ze uważam że film było dobry po prostu, ot taka lekka fantastyka którą miło się ogląda, tak bez konkretnego sensu.
Nie podoba mi się jednak podejście jakie każdy ma do tego typu filmów. Tak to jest film dla NASTOLATKÓW więc czego się do chol*** spodziewacie, każdy krytykuje filmy młodzieżowe dlatego że są płytkie, przewidywalne, wątek miłosny oczywiście musi być, no i piękni słodcy aktorzy, ale dlatego sa filmem dla młodzieży. Nie możemy krytykować filmów dla nastolatków bo są dla nas za mało ambitne, w końcu gimnazjaliści też powinni miec dla siebie filmy, nie muszą od razu oglądać 'Ptaków' Hitchcocka, czy wspomnianego wcześniej "Wywiadu z wampirem" . To tak jakby krytykować Mupettu i Boba budowniczego, ze niby są kinową porażką, bo nie ma tam zawiłej akcji, ale tak samo bajki iaj i filmy pokroju Darów Anioła czy Zmierzchu sa stworzone dla pewnych grup wiekowych i nie bądą się podoba starszej publiczności która z uwagi na poziom dojrzałości wymaga czegos innego od kina.
Co do Harrego Pottera to nie wiem czemu jest tak często podawany jako przykład, jak film nie każdy był świetny, oglądałam lepsze, tak książka była swietna i tu nie ma żadnego ale.
A co do podobieństwa do innych książek, ahhhhh tak jest zawsze, ponieważ jeżeli ktos czyta książki i pisze cos samemu to zawsze czy tego chce czy nie , to sie odbija na jego wyobraźni, bezwiednie upodabniamy styl pisania do stylu np. naszych ulubionych pisarzy, dlatego w książkach często można znaleźć elementy przypominające inne książki, to jest nieuniknione.
Z góry przepraszam za chaotyczność mojej wypowiedzi, film jak dla mnie tak 5/10 fajny do obejrzenia wieczorkiem, dla nastolatków to fakt, więc nie oczekujmy wiele, ale tez nie obrzucajmy błotem, bo takie filmy tez muszą być robione, nie bądźmy samolubami.