PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=559065}

Dary Anioła: Miasto kości

The Mortal Instruments: City of Bones
2013
6,5 95 tys. ocen
6,5 10 1 94526
3,7 11 krytyków
Dary Anioła: Miasto kości
powrót do forum filmu Dary Anioła: Miasto kości

Witam serdecznie wszystkich fanów Darów Anioła, a także ich krytyków !
Zważywszy na coraz częściej występujące krytyczne opinie dotyczące filmu, pragnę zamieścić własną . Otóż ja, typowa
przedstawicielka "gimbazy", uważam, że film nie zasługuje na najniższe oceny bez względu na to, czy jest oddany
książce, czy też nie.
Zacznijmy od tego, że nigdy w życiu nie przypuszczałabym, że sięgnę po film gatunku fantasy. Pomimo mojej
ogromnej miłości do filmów, nie uważam takowych za godne uwagi. Do zapoznania się z "Darami Anioła" nie
przekonała mnie ani fabuła, ani negatywne recenzje. Postanowiłam jednak przeboleć, jak mi się zdawało, ogrom
wilkołaków, wampirów i innych nieziemskich stworzeń, pomimo mojej szczerej niechęci, ze względu na uczestnictwo
w filmie jednego z moich ulubionych aktorów (nie mówię tu o prześlicznym, dziewczęcej urody głównym bohaterze)
A więc nie ocenię fabuły, która wynika bezpośrednio z książki, ale wykonanie, przedstawienie jej przez ekipę filmową:
1.Na szczególną uwagę zasługuje oprawa muzyczna, nadająca nastrój każdej scenie
2.Sceny walki, które nie były aż tak złe
3.Wszelakie efekty specjalne, które zostały poprawnie wprowadzone nie bijąc przy tym na odległość w oczy swoją
nieprofesjonalnością
Uważam także, że mimo wszystko, gra aktorska była całkiem w porządku (wyróżniam wspaniały akcent głównego
bohatera, który nadawał klimat każdej wypowiedzi), wątek miłosny poprowadzony całkiem nieźle.
Kończąc, pragnę zaznaczyć, że nie jest to produkcja dla wymagającej publiczności, jednak nie można jej przez to
skreślać na wstępie.
Pozdrawiam

użytkownik usunięty
megg_1

Podpisuję się pod tym co napisałaś. A film moim zdaniem na ocenę 7 zasługuje. Pozdrawiam ;)

ocenił(a) film na 3
megg_1

Witam. Na wstępie pragnę zaznaczyć, iż nie czytałem książki więc nie oceniam zgodności filmu z pierwowzorem. Generalnie zgadzam się z Tobą w kwestiach, które opisałaś w punktach 1. 2 i 3, choć może bez Twojego entuzjazmu, realizację uważam, za poprawną, ze szczególnym uwzględnieniem zdjęć oraz efektów specjalnych. NIe podzielam Twojej opinii co do gry aktorskiej, jak dla mnie, poza kilkoma wyjątkami, poziom aktorów był raczej niski. Mimo, iż film obejrzałem wczoraj, wciąż w głowie mam obraz żenującej wręcz momentami Lily Collins. W tym miejscu pozwolę sobię na małą dygresję i zwracam się do Ciebie z pytaniem jako do kobiety, czy naprawdę nie można nić zrobić z jej brwiami :)? Jak dla mnie aktorka strasznie irytująca. Wątek miłosny typowy dla filmu, którego grupą docelową są odbiorcy nastoletni, wymogi rynkowe, ok rozumiem, skoro tak musi być, niech jest. Dla mnie raczej słaby, sztampowy i przewidywalny ale ja nie zaliczam się do tej grupy. Gwoździem do trumny tej produkcji jest scenariusz, nie mam tutaj na myśli fabuły książki, gdyż sam pomysł jako, iż jestem entuzjastą zarówno literatury jak i filmów fantasy, wpasował się w moje gusta. Powiedz mi proszę, jacy byli bohaterowie, co czuli? Kim byli? Co nimi kierowało? Brak jakichkolwiek możliwości utożsamienia się z postaciami, które są jednowymiarowe i po prostu nijakie. Masę wątków, które w filmie zostały pozostawione widzowi dla Jego interpretacji, czyniąc je bezsensownymi. Przypuszczam, że książka wyjaśniłaby mi wiele wątliwości, jednak oceniamy na tym forum tylko filmy a nie komplet literatura + kino, gdyż według mnie tylko takie połączenie ma w tym przypadku rację bytu. Przykłady? Proszę bardzo. Luke, jak się uwolnił gdy był więziony przez ludzi Valentine? Wypuścili go? Dlaczego nie zmienił się i nie walczył z nimi? Dlaczego go nie zabili? Wampiry. Powiesz mi jaką rolę odegrały w tym obrazie? Dlaczego porwali Simona? Do czego był im potrzebny kielich? Byli po stronie Valentine? Skoro wampiry złamały przymierzę, demony wdarły się do instytutu to dlaczego wilkołaki nie mogły się przemienić, skoro okoliczności jak najbardziej to usprawiedliwiały? Magnus Bane, dlaczego pojawia się by uratować Aleca? Jaki miał w tym interes? Szlachetność, dobroć? To dlaczego nie stanął do walki z demonami? Dlaczego nie ratuje Simona, który zostaje porwany z Jego domu? Mam jeszcze mnóstwo innych przykładów, których nie chce mi się już przytaczać a jestem pewiem, że ponowne obejrzenie tego "dzieła" podsunęłoby mi kolejne wątpliwości co do trzeźwości scenarzysty. Być może to ja niedokładnie oglądałem film albo nie zrozumiałem pewnych kwestii, jeśli tak jest to z chęcią się o tym dowiem. Czekam Na Twoją odpowiedź. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 7
p87

Dziękuję bardzo za pouczającą odpowiedź, równocześnie już spieszę z odpowiedzią na zadane przez Pana pytania. Rozpoczynając, pragnę podkreślić, że w pełni rozumiem Pańskie negatywne nastawienie w stosunku do zaprezentowanej gry aktorskiej. Ośmielę się stwierdzić, że umiejętności, które przedstawiła na ekranie obsada mogą wydawać się co najmniej niezadowalające. Zaznaczam przy tym, aby nie uznał mnie Pan za hipokrytkę, że takowy poziom gry aktorskiej w pełni odpowiada grupie odbiorców, do której się zaliczam (tj. niewymagającej publiczności).
Niezwykle rozbawiła mnie Pańska wypowiedź związana z kształtem, gęstością, czyli przede wszystkim wyglądem brwi głównej bohaterki, z tego względu, iż ten problem dotyczy także mnie. Przyznając więc Panu rację co do tej kwestii, uznaję, że była to błahostka, na którą większość osób nie zwraca uwagi.
Kontynuując, uważam, że oczywisty jest wybór docelowej grupy odbiorców, jak to Pan określił: "dzieła". Moim zdaniem wynika to bezpośrednio z tego, że książka, na której się wzorowano, również celowała w młodego czytelnika. Już sam dobór aktorów, zaprezentowane wątki, cechy postaci potwierdzają moja słuszność.
Nie zgodzę się jednak z Panem w kwestii osobowości bohaterów. Śmiem twierdzić, że każdy z nich kierował się jakimiś pobudkami, posiadał własny system wartości, a także w ich uczynkach kryły się inne cele, a więc nie są one nijakie.
Jeśli chodzi o nieuporządkowane wątki, niewyjaśnione kwestie, a także sprzeczne informacje, muszę przyznać Panu rację. Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że twórcy filmu pozostawili wiele pytań bez odpowiedzi celowo. Moje domysły wynikają z opublikowanych informacji, jakoby twórcy filmu już przed nakręceniem pierwszej części postanowili stworzyć także drugą. Zdziwiło mnie to ze względu na straty, które przyniosła pierwsza część. Tłumaczy to jednak pozostawienie niewyjaśnionych kwestii, jako zachęty do zapoznania się z kolejną produkcją.
Podobnie jak Pan nie miałam okazji (czy przyjemności) zapoznać się z książką, jednak nie uważam, żeby było mi to potrzebne do oceny filmu. Myślę, że ludzie za niego odpowiedzialni pozostawili wiele faktów oczywistymi, zakładając, że na ekranizację wybiorą się jedynie fani pierwowzoru.
Co do pytań postawionych przez Pana pod koniec wypowiedzi, z przykrością stwierdzam, że nie jestem w stanie na nie rzetelnie odpowiedzieć. Być może wynika to z mojej nieuwagi, niedokładności, a może z nieprzejrzystości fabuły i kolejnych wątków. Postaram się jednak jako tako ustosunkować do Pańskich zarzutów wobec filmu.
1.W jaki sposób Luke uwolnił się podczas przebywania pod strażą wampirów ? Czy go wypuścili ? Dlaczego się nie zmienił i z nimi nie walczył ? Dlaczego go nie zabiły ? - Otóż myślę, że wampiry miały pewien interes w przetrzymywaniu Luke'a. Jak widać było wyraźnie w przytoczonej scenie, próbowały one pozyskać od niego informacje dotyczące kielicha. Stąd też nie leżało w ich interesie pozbawiać go życia. Mogę tylko zgadywać, że wampiry zmusiły Luke'a do zdobycia kielicha pod groźbą śmierci. On natomiast, udając że jest po ich stronie (co również pokazano w filmie), zgodził się na taki warunek.
2. Jaką rolę odgrywały wampiry ? Dlaczego porwały Simona ? Do czego był im potrzebny kielich ? - Ciężko będzie mi odpowiedzieć na te zarzuty, jedyne co mogę powiedzieć, to to, że w książce podobno porwanie Simona nastąpiło przypadkowo. Tego bardziej nie mogę zrozumieć, niż wersji zaprezentowanej w filmie. Według mnie, wampiry potraktowały Simona jako przynętę. Uważam, że kielich, który stanowił cel ich starań, w zamiarach miał być oddany ich przywódcy, któremu byli wierni. Stąd też uważam, że byli oni po stronie Valentine'a.
3.Dlaczego wilkołaki nie przemieniły się po dostaniu się do Instytutu ? Dlaczego Magnus Bane pojawił się aby uratować Aleca ? Dlaczego nie uratował Simona ? - Jeśli chodzi o pierwsze pytanie, stwierdzam, że zawarte przymierze stanowiło podstawę porozumienia dwóch stron. Zerwanie przymierza oznaczałoby śmierć, wojnę, do której nie chciały dopuścić wilkołaki. Jeżeli idzie natomiast o Magnusa, uważam, że zostało wyraźnie zilustrowane jego zainteresowanie Alecem. Jego brak wsparcia wobec losu Simona wynikała z obojętności względem chłopaka.
Mam nadzieję, że nie odbierze Pan mojej wypowiedzi jako niekulturalnego odszczeknięcia, jakie bywają wymieniane na tym forum.
Pozdrawiam bardzo serdecznie

ocenił(a) film na 3
megg_1

Witam. Przepraszam, że zwlekałem z odpowiedzią ale chciałem Pani poświęcić wystarczająco dużo czasu a tego wczoraj niestety za dużo nie miałem. Na samym początku chciałbym przeprosić jeśli uraziła Panią moja uwaga dotycząca grupy docelowej, nie było moją intencją nikogo urazić. Chciałbym także Pani zaproponować porzucenie formy grzecznościowej Pan/Pani gdyż jak mniemam nie dzieli nas aż tak spora różnica wieku a dodatkowo czuję się nieco skrępowany gdy ktoś się tak do mnie zwraca :) Cieszę się natomiast z faktu, iż można jeszcze na tym forum toczyć merytoryczną dyskusję z kulturalnymi ludźmi. Tyle tytułem wstępu i już wracam do tematu.
Zgadzam się z opinią, iż twórcy "Darów..." przyjęli założenie, że ich głównymi odbiorcami będą czytelnicy pierwowzoru, dlatego zastosowali pewne skróty na zasadzie " bo i tak wiadomo o co chodzi". Dla mnie to pójście na łatwiznę i jako widz czuję się nieco oszukany przez twórców, gdyż świat przedstawiony w tym filmie uważam za ciekawy a zostałem pozbawiony możliwości poznania go bliżej przez podejście ludzi odpowiedzialnych za ten obraz. Owe podejście spowodowało, iż film jak dla mnie jest nieskładny i nieco chaotyczny. Podzielam Twoje zdanie dotyczące oceniania filmu bez jakiejkolwiek wiedzy o książce, Filmweb jest forum stricte filmowym i nawet gdybym wcześniej zapoznał się z "Darami..." w wersji papierowej musiałbym oddzielic odczucia związane z filmem od książki.
Będe polemizował z Toba natomiast w kwestii osobowości bohaterów. Oczywiście każdy z nich miał swoje motywacje co było jasno ukazane na ekranie, jednak uważam, że byli po prostu płytcy i sztuczni, każdy człowiek posiada jakąś głębie a w tym obrazie postaciom nadano określone role i zaszufladkowano je. Pozwolę sobie nieco rozwinąć ten wątek. Oglądając film, nieistotne jaki, chcę poczuć się jako część widowiska, mieć możliwość utożsamienia się z bohaterami, poczuć do nich sympatię czy niechęć w ogóle mieć względem nich jakiekolwiek inne odczucia. Chcę wiedzieć co myślą, co czują, nie tylko znać ich pobudki, chcę by swoimi osobowościami przekonali mnie do tego, że wydarzenia na ekranie mają wpływ na nich i na ich wizję postrzegania świata, że są czymś więcej niż tylko wykreowanymi postaciami, że są po prostu ludzcy a w tym obrazie wszystko jest tłumaczone albo miłością w przypadku tych dobrych ( Clary kocha matkę, Jace, Simon i Luke kochają Clary, Alec kocha Jace a Bane oraz Isabelle Aleca ) albo obsesją zdobycia kielicha w przypadku bohaterów negatywnych. Jedyną postacią, która nie jest skrajnie biała lub czarna jest Hodge, ktory z koleji jest dla mnie całkowicie niezrozumiały. Reasumując uważam, że bohaterom nie nadano charakteru, nie tchnięto w nich życia, pozostawiając pustymi skorupami pod postacią aktorów, które mają za zadanie jedynie wygłaszanie dialogów i uczestniczenie w wydarzeniach, które popychają akcję naprzód.
Chciałbym się teraz ustosunkować do Twoich odpowiedzi na moje wcześniejsze pytania. Uważam Twoje domysły w punktach 1 i 2 za logiczne, ja także doszedłem do podobnych wniosków. Zadając te pytania miałem na celu ukazanie wielu luk w fabule, które moim zdaniem powinny zostac wyjasnione ale cieszę się, że zechciałaś podzielić sie swoimi przypuszczeniami. Co do punktu 3 a konkretnie relacji Magnusa i Aleca na pierwszy plan wysunęło się moje gapiostwo. Dziękuje, że zwróciłaś mi na to uwagę. Nie mogę natomiast zgodzić z Tobą w kwestii przemiany wilkołaków na terenie intytutu. Przecież to wampiry pierwsze złamały przymierzę, demony wdarły się na teren instytutu, wojna już trwała a wilkołaki niejako dobrowolnie dały się wybić w imię czegoś co już nie miało racji bytu a wydaję mi się, ze nocni łowcy nie mieli by nic przeciwko gdyby zyskali potężnego sprzymierzeńca w tej walce. Dla mnie wątek nie zrozumiały.
Twoją wypowiedź uważam za daleką od niekulturalnego odszczeknięcia, mogę jedynie ubolewać, że więcej osób nie wykazuję się taką wysoką kulturą osobistą jak Ty.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 7
p87

Niezwykle miło jest mi toczyć dyskusję na takim poziomie. W dzisiejszych czasach bardzo trudno jest znaleźć zarówno interesującego, jak i inteligentnego rozmówcę.
Na wstępie pragnę zaznaczyć, iż nie poczułam się urażona żadną z Twoich sugestii. W moich zamiarach leżało jedynie sprostowanie, a także uzasadnienie mojego stanowiska wobec filmu.
Analizując przebieg fabuły, można szybko dojść do wniosku, że wiele wątków pozostaje niewyjaśnionych, niejasnych; motywacje bohaterów niezrozumiałe; ich działania nieuzasadnione; wydarzenia nieuporządkowane. Dowodzi to tylko i wyłącznie o niedopracowaniu produkcji przez twórców. Nie wiemy jednakże, czy nie jest to usprawiedliwione zamiarem stworzenia kolejnej części, która miałaby nieco przybliżyć odbiorcy pewne fakty. Tyle kwestią zakończenia poprzednich rozważań.
Teraz jednak zajmijmy się sporem, czy należy utożsamiać książkę z filmem. Moim zdaniem, należy się tego wystrzegać. Skoro jednak każdej z części czytelnicy nie traktują jako osobnej historii, lecz jako połączonego ciągiem zdarzeń życiorysu, to dlaczego mamy oceniać jedynie ekranizację "Miasta kości" nie czekając na "Miasto popiołów". Czy fani literatury Cassandry Clare poprzestają na pierwszej części lub indywidualizują każdą kolejną ? Otóż nie. Dlaczego więc, tak surowo traktujemy ekranizację ? Czemu zamierzamy zaprzestać podziwiania efektu ciężkiej pracy ekipy filmowej ? Jeśli ktoś zapoznał się z "Darami anioła", zapewne zdaje sobie sprawę, że każda część jest bezpośrednio związana z kolejną. Nie decydujemy się przeczytać jedynie pierwszej, gdyż nie wyjaśnia ona całej historii, co więcej, zadaje więcej pytań, niż udziela odpowiedzi. Z taką samą sytuacją spotykamy się w filmie.
Jest mi bardzo przykro spotykać się z takim odzewem odbiorców. Krytykując wątki, które nie zostały jeszcze rozwinięte uniemożliwiają oni scenarzystom, producentom, aktorom rozwinąć skrzydła.
Takie jest moje zdanie, jeśli ktoś ma co do tego jakiekolwiek zastrzeżenia, proszę o przytoczenie konkretnych argumentów, nie zaczynać zaś bełkotaniny na zasadzie: "Gorszego filmu nie widziałam/em"
Z góry przepraszam, pozwoliłam sobie na, jak ja to nazywam, "odezwę do społeczeństwa". Miło mi jest ponownie wymieniać z Tobą poglądy i spostrzeżenia dotyczące filmu. :D
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 5
megg_1

Wow, nie spodziewalam sie znalezc rozmowy na takim poziomie! Naprawde milo sie czyta wasza wymiane zdan :)
Nie pamietam dokladnie ksiazki, bo czytalam ja 5 lat temu, ale wydaje mi sie ze juz tam postacie byly przedstawione troche plasko (nie tak jak w filmie,ale jednak).
W filmie oprocz takiej kreacji postaci, wszystko odbywalo sie szybko, mam wrazenie ze nawet dialogi byly dziwnie krotkie, jakby chciano napchac do filmu jak najwiecej, byle tylko sie zmiescic w czasie.
Uwazam, ze film byl niezbyt dobrze zaadoptowany. Np. watek z Clary i Jace. W ksiazce nikt nie ''zaspoilerowal'', ze Valentine klamie. Przez pewien czas czytelnik myslal ze naprawde sa rodzenstwem i to mialo wiecej sensu. W filmie zepsuli zabawe juz na poczatku. To niestety nie jedyna taka sytuacja.
Troche przeszkadzala mi rowniez sztucznosc niektorych scen. Lubie fantasy, wiec nie chodzi mi o biegajace wilkolaki, ale szkicownik spada i idealnie otwiera sie na stronie z rysunkiem Clary, ktorego oczywiscie Simon nie powinien zobaczyc. Nie chce przytaczac wiecej przykladow teraz, jest juz pozno, ale podczas ogladania filmow naprawde rzucalo sie to w oczy.
Odnoszac sie do gry aktorskiej - nie zwrocilam uwagi na nikogo, oprocz Lily, nie zagrala najlepiej. Jej sztuczne ''ochy'' i ''achy'' (momentami na szczescie) nadawaly sie do kolka teatralnego, nie prawdziwego filmu.
Co do brwii oczywiscie da sie cos z nimi zrobic, ale mi sie podobaja, nadaja czegos charakterystycznego jej twarzy.
Mysle,ze gdybym nie miala sentymentu do ksiazki, do tej historii, ocenilabym go o wiele nizej, niestety (albo i stety) oceniam filmy dosc subiektywnie.
Pomimo wszystkich mankamentow przyjemnie sie ogladalo film, znajac fabule z ksiazki nie nudzil/dluzyl mi sie.

ocenił(a) film na 3
megg_1

Podobnie jak nicsienieliczy , chciałam na wstępie pogratulować tak wysokiego poziomu kultury osobistej zarówno megg_1 jak i p87. Waszą dyskusję czytało mi się bardzo przyjemnie i wydaje mi się , że jesteście potwornie oczytanymi i inteligentnymi ludźmi. Do tego megg_1 , uważam , że nie powinnaś sama siebie zaliczać do ''gimbazy '' , moim zdaniem to zdecydowanie zbyt daleko posunięty samokrytycyzm :) z tego co wyczytałam w waszych postach , nie mieliście okazji zapoznać się z książkami Cassandry Clare , których pierwsza cześć została zekranizowana jako ''Dary anioła - miasto kości''. Z tego też faktu zapewne wynikają wszystkie wasze pytania. Jako , że znałam ''książkową fabułę'' prawie wszystko w filmie było dla mnie zrozumiałe. No właśnie , prawie. W filmie wiele rzeczy zostało zmienionych , chociażby porwany przez wampiry Simon. Ta scena nie miała sensu nawet dla mnie , a przeczytałam całą serię książek. Ludzi odpowiedzialnych za to ''dzieło'' poniosło , co zaskutkowało niezliczoną ilością paradoksów i niedomówień - fabuła była niezrozumiała dla kogoś , kto poszedł na ten film do kina ''z marszu'' nie zapoznając się z papierową wersją. Co do gry aktorskiej , podobnie jak p87 uważam , że zwyczajnie wyszło słabo , ale dla mnie osobą , która wypadła najgorzej to wcale nie Lily Collins i jej brwi , a aktor grający Jace'a. Jamie Campbell Bower poległ na całej linii , nie poradził sobie z charakternym Jace'am , którego fani znają z książek Clare. Niestety ładna twarz (i to również jest jak sądzę , pole do dyskusji) i piękny akcent nie wystarczą w tym przypadku. Lily Collins również nie zachwyciła kunsztem , ale w jej przypadku wyszło odrobinkę lepiej. Jedyna osoba , która ratuje jeszcze tą ''aktorską katastrofę'' to Robert Sheehan i jeśli , pójdę do kina na drugą cześć (chociaż raczej nie będzie to miało miejsca) , to jedynie dla Sheehana , który w ''Mieście popiołów'' ma swój większy wątek. Za całość , jakże mierną zresztą , jestem w stanie uczciwie przyznać jedynie 3/10

ocenił(a) film na 7
Veiller

znowu to poważne podejście do filmu w sumie niepoważnego :) miał dostarczyć rozrywki i pod tym względem się sprawdził. co do gry aktorskiej najsłabsza była Lily i jej brwi nie mają nic do mojej oceny (są ok i do niej pasują :) ). po prostu można było oczekiwać zdenerwowanej, najeżonej/ zbuntowanej "nastolatki", a ona zaserwowała kokietkę/ flirciarę czy jak kto ten styl zachowania nazwie. po przeczytaniu książki stwierdziłam, że Lily jest najmniej wierna pierwowzorowi i pod względem charakteru, wyglądu i sposobu bycia. napiszę herezję, ale chyba nie zabolałoby mnie gdyby w ekranizacji drugiej części wymienili Ją na kogoś innego. poza tym zauważyłam "trochę" niekonsekwencji w scenach (kłuły mnie po oczach) co nadal nie przeszkadza mi tego filmu po prostu lubić :)