Okay od początku.... Oczywiście od początku wiadome było, że film nie będzie wierną kopią
książki. Więc można przeboleć fakt, że Simon nie został zamieniony w szczura (co chyba
zirytowało mnie najbardziej), albo, ze początki znajomości Jace'a i Clary wyglądały inaczej w
książce. Rozumiem, że nie bylo na to wszystko czasu...
Film jako odzwierciedlenie książki nie był taki zły... Problem polega na tym, że w filmie nie bylo
tej "mroczności" ktora była ukazana w ksiązce, co wg mnie wyróżniało ją spośród tysięcy innych
o tej samej tematyce... Oglądając film , mialam wrażenie, że oglądam film Disneya, ktory ma
byc 'mroczny".... Nie było tego klimatu..
Lily jako Clary byla znośna. Czasami irytowała mnie jej mimika, ale ogółem była okay. Jamie
natomiast, jako Jace'a wgl mi do tej roli nie pasował. Mial jedną minę, zawsze na siłę
"mroczną" i złą... Ani razu nie był rozchmurzony, ani razu się nie uśmiechnął, nawet ironicznie,
co książkowy Jace mial w zwyczaju. Jego "ironiczne" tekstu byly, niestety, żałosne... Ani groźne,
ani smieszne.... NIC! Nie mial on w sobie NIC z Jace'a... Od razu, OCZYWIŚCIE, zakochał się
w Clary, ciagle na nią patrzył, nie mogl się od niej oderwać... słabo.
Alec był, niestety, tylko tłem w filmie. słaby zarys postaci.
Isabelle... Dzielna. nieustraszona, głupiutka, charyzmatyczna... nie taka byla w filmie. w filmie
została przedstawiona jako bojaźliwa nastolatka... I oczywiscie, nie była seksowna... (w sumie
zalezy od gustu).
Ah, i oczywiście! Valentine w filmie to porażka. Wygląda jakby brał narkotyki, spocony, wygląda
jak szaleniec. W ksiązce mial on być dostojnym, pełnym gracji, przystojnym mężczyzną za
którym ludzie chcą iśc w ogień!!!
W SKRÓCIE!!
AKTORZY/POSTACIE - SŁABO, NIE MA KLIMATU, EFEKTY SPECJALNE UJDĄ, CHOĆ
CZASAMI ZBYT DISNEYOWSKO TO WSZYSTKO WYGLĄDA.