Z tego co widzę po opiniach, po przeczytaniu książki (która mi się bardzo spodobała), nie opłaca się
oglądać tego filmu. Prawda to?
Jako chyba jedna z nielicznych osób, które widziały tę książkę na oczy, odpowiem:
Jeśli u Lowry zabrakło Ci oklepanego, sparklącego romansu pary nastolatków, absurdów fabularnych i hollywoodzkiego zakończenia w stylu "nic nie ma sensu, ale i tak się powzruszamy", to śmiało.
A jeśli dalej chcesz mieć przyjemne skojarzenia z wykreowanym w książce światem - daruj sobie.
(Tak, wiem produkuję się dziś na Filmwebie w kółko na ten sam temat, ale film naprawdę mnie wkurzył, a 25 złotych piechotą nie chodzi).
Nie czytałam książki, ale też uważam, że możesz sobie darować. Zwiastun wydawał się interesujący, tak samo obsada. Film z początku zapowiadał się dobrze, później coraz wyraźniejsze stawały się różne bardzo denerwujące błędy logiczne, a zakończenia jak dla mnie w ogóle nie było. Rozczarowałam się bardzo.
Świeżo po lekturze i seansie muszę powiedzieć, że dalej jestem pod sporym wrażeniem tego, jak bardzo zepsuto całą historię i jej potencjał. Zmiana wieku bohaterów i nawet ten idiotyczny wątek miłosny jeszcze są w miarę do przełknięcia, ale całość tak wyprano z emocji, że to jest coś niesamowitego. Wygląda to mniej więcej tak, jakby twórcy usiedli z książką i jak najszybciej przerzucali strony starając się zapamiętać co ważniejsze fakty, a dodatkowo zmienili kilka kwestii, bo były za mało hollywoodzkie... Dialogi sztuczne, ckliwe, wymuszone, kompletnie wyprane z książkowej magii. Aktorstwo młodszego pokolenia też delikatnie mówiąc nie powala, szczególnie w wykonaniu Thwaitesa, który przez cały seans działał mi na nerwy. Duże rozczarowanie.