Film jest po prostu mieszanką... innych filmów. Klimat: Igrzyska śmierci, Niezgodna. Fabuła:
Equilibrium, Wyspa (2005). Czyli mamy to, co już było. I to niestety w dużo gorszym wydaniu.
Film jest adaptacją książki, a nie mieszanką z innych filmów, choć tak może się wydawać.
Książki nie czytałam, dowiedziałam się o jej istnieniu już po obejrzeniu filmu (założę się, że jest lepsza od niego). Tak czy inaczej, nie zmienia to mojego odbioru tejże produkcji i tego, że już coś bardzo podobnego widziałam wcześniej. Oprócz tego, że wątki były już kiedyś powielane, możemy tu znaleźć także dużo niedopowiedzeń (tak wiem, książka pewnie by mi je objaśniła, jednak ja oceniam TYLKO film), dość przewidywalną fabułę, nie zapierający dech w piersiach pokaz aktorskich umiejętności. Film przeciętny, dlatego 4/10.
W porządku. Nie podważam Twojej oceny, chciałam tylko wyjaśnić, że film nie kopiuje innych produkcji, a jest adaptacją więc nie można mu zarzucać, że zdziera np. z Equilibrium co sama też od razu zauważyłam. Jako zupełnie odrębna produkcja jest dobry, z dobra obsadą,szczególnie drugoplanową.
A to jakoś się wyklucza?
Film jest adaptacją książki i stanowi tylko mieszankę wcześniejszych filmów.
Raczej tak, bo fabułę czerpie z książki a nie z innych filmów, co tu akurat jest zapewne tylko przypadkiem. Zresztą Equilibrium też nie ma oryginalnego scenariusza,tylko jest inspirowany książką, czy nawet dwiema.
Oczywiście, tak. Trzon fabuły jest czerpany z książki. Ale nie przeszkadza to dodawaniu wątków i rzeczy z innych popularnych filmów.
Np ponoć w książce bohaterowie są znacznie młodsi niż w filmie.
Pewnie, że klisz prawie nie da się uniknąć. Mnie bardziej chodziło o to, że to nie jest ot taka sobie zrzynka z Equilibrium np. Przecież reżyser Dawcy ... nie siedział sobie w domu i nagle nie pomyślał, o to wezme sobie kilka scen z Equilibrium i wsadze do mojego filmu celowo. Uważam podobieństwo za przypadkowe i w ocenie postanowiłam filmu nie porównywać do m.in Equilibrium.
Ani razu filmu do Quilibrium nie porównałem, bo zdaję sobie sprawę, że książkowy pierwowzór jest starszy (już o Orwelu, Fahrenheicie czy nawet Metropolis nie mówiac).
Tu chodzi o celowe upodabnianie do popularnych hitów dla nastolatek. Przerabianie książki dla dzieci (bo z tego co wyczytałem w niektórych stanach jest to lektura szkolna dla bodajże ~11-12 latków) na hit dla nastolatek bo się sprzedaje, jest męczące.