PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=157094}
4,9 16
ocen
4,9 10 1 16
Death Moon
powrót do forum filmu Death Moon

Hawaje. Przełom XIX i XX wieku. Podczas mrocznego obrzędu odprawianego przez tubylców pod osłoną nocy, przy pełni księżyca – na całą imprezę wpada amerykański misjonarz na czele uzbrojonej grupy. Rozgania towarzystwo i niszczy totem, któremu oddają cześć wyspiarze. Przewodząca im kapłanka (?) rzuca nań klątwę i gdy wszystkim bez wyjątku puszczają nerwy… budzimy się wraz z głównym bohaterem stwierdzając, że to był tylko zły sen. Problem w tym, że sen się powtarza i nieźle męczy naszego bohatera.

Grający go Robert Foxworth najpierw próbuje szczęścia u lekarza, ale konował, po serii badań, zapewnia pacjenta, że ten jest zdrów jak koń. Po wyjściu z gabinetu, męczony przez senne zmory bohater wpada przypadkiem na reklamę zachęcająca do wypoczynku na słonecznych Hawajach. Decyzja zapada i w kolejnej sekwencji widzimy już go w sielankowym otoczeniu wypoczynkowego kompleksu, pośród setek innych turystów z USA. Jest ciepło, relaksacyjnie a personel dba o wszelkie wygody wypoczywających. Jednak idylla nie trwa długo. Mężczyzna w miejscowym muzeum trafia, pośród obrazujących folklor artefaktów, na materiały dokumentujące działalność białych misjonarzy na wyspie. Widz dowiaduje się nagle, że jeden z nich był przodkiem bohatera a z zawieszonych na ścianach zdjęć znać, że to właśnie ten duchowny, na którego rzucono klątwę.
Robi się niewyraźnie i wieje strachem, ale to dopiero początek.
Noc przynosi pierwsze z serii ataki na wałęsających się podczas nocnych eskapad tubylców. Coś łazi po kszaczorach i charczy. Zostawia ślady pazurów na pniach. Wreszcie atakuje jedną z dziewcząt.
Napięcie wzrasta. Ludzie zaczynająa się bać a miejscowi stróże prawa nie wiedzą z czym nagle przyszło im się zmierzyć…

Tyle tytułem przydługiego wstępu.
Film nie jest jakoś specjalnie wybitny. Mamy prostą i przewidywalną fabułę, nie wyłączając zakończenia. Przez cały niemal film wilkołaka prawie nie widać, choć budowana wokół niego atmosfera do pewnego stopnia towarzyszy widzowi niemal od początku. Sielankowa muzyka w dzień, wzmocniona uroczymi krajobrazami i nieco psychodeliczne motywy w nocy, w pewnym stopniu budują klimat filmu. 2-3 sceny troszkę straszą. Jednak, z zaskoczenia (przy nagłym otwarciu drzwi) – jest nawet niezła.
Niemniej mamy tu bez dwóch zdań kino klasy B bez niespodzianek. Entuzjasta starych horrorów będzie się pewnie dobrze bawił. Sympatyk polujący na filmy o wilkołakach, na pewno obejrzy jako swoisty anachroniczny rodzynek z końca lat 70-tych.
Robert Foxworth obsadzony w głównej roli – stara się w swojej kreacji wykrzesać sporo dramaturgii. Nawet się trochę udaje. Podobnie młody Joe Penny, którego pamiętam z całej masy seriali, głównie policyjnych w stylu „Gliniarz i prokurator”, w jakich chałturzył całymi latami.
Oceniłem film na „5”, ale przyznaję, że przez sentyment minimalnie zawyżyłem.
Pamiętam ten film jeszcze z lat szczenięcych. Nie z oglądania, bo rodzice gonili do wyrka po dobranocce, ale z niedzielnych opowiadań starszych kolegów, przy okazji gry w kapsle.
Za Gierka puszczano w soboty, w tzw. Kinie Nocnym – m.in. na przemian: westerny i horrory. „Księżyc śmierci” emitowano, co najmniej raz w ramach tego cyklu. Fabułę znałem, ale z opowieści słuchanych z wypiekami na twarzy (jestem rocznik 1970).
Teraz, po kilkudziesięciu latach, wreszcie obejrzałem konfrontując obraz z wyobrażeniami budowanymi pod wpływem opowieści.
Na koniec wyrażę tylko lekkie zaskoczenie, że to telewizyjne, zrobiono za wyraźnie nieduże pieniążki dziełko, nie doczekało się na FW żadnych komentarzy oraz zaledwie kilku ocen oglądających.
Widać mi podobnych, wsłuchujących się z przejęciem w ubarwiane, gawędziarskie opowieści starszych kumpli, dostępujących przywileju oglądania „Kina Nocnego” – nie było aż tak wielu.

Pozdrawiam,
jabu


Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones