Kolejne, bo myślałem że po "Land of the dead" Pan Romero nie uraczy mnie już takim gniotem a tu prosze. No może totalny gniot to nie jest ale... Ech, zapowiadało się naprawde interesująco a tu kolejny "horror" dla nastolatków. Spodziewałem sie jakiegoś para-dokumentu, jakiejś namiastki "autentyzmu" w stylu "BWP" czy "Cloverfield" a wyszło kolejne bleee... Zero klimatu, żadnej grozy ( bo nie mówie tu o nagłym "wskakiwaniu" zombie w kadr przy dźwiękowym huku żeby dzieciarnia w kinie krzykneła Wow !)Miał być niby "autentyzm" , kręcenie z ręki (co raz to modniejsze ostatnimy czasy w kinie), dokument, sprawozdanie, w końcu "pamiętnik" filmowy. Miał być. Ale nie jest. Nie potrzebna muzyka, beznadziejne wręcz miejscami dialogi, zachowania (nie mineło 20 minut a wszyscy tłukli trupy jak w jakiejś grze komputerowej)Osobiście żałuję, że nie poszedł reżyser "Diary of the dead" w kierunku "Cloverfield'a Abramsa. No ale, pewnie taki był plan, taka koncepcja twórcy, ale do mnie to nie przemawia. Szkoda, na prawde szkoda. Ja już Panu Romero podziękowałem, jednym jedynym dobrym filmem jaki popełnił to rok 68 i " Noc..." niestety, reszte zbywam milczeniem. I wątpie, czy doczekam w końcu czegoś naprawde fajnego na ekranie z udziałem Zombies w wykonaniu "mistrza" Georga A. Romero. 4/10