Przyznam, że z dużą obawą zaczęłam oglądać remake Dirty Dancig. Zwykle nowa wersja jest dużo gorsza, tu w niektórych aspektach było lepsze poprzez rozwinięcie niektórych wątków, choć nikt nie zastąpi Swayze. Niektórych widzę denerwuje puszysta Baby. Na początku to razi, bo jesteśmy przyzwyczajeni do drobniutkiej i zastanawiałam się, czy aktor da radę ją podnieść. I już miałam okrzyknąć sukces, ale przyszło zakończenie i została tylko gorycz. Zepsuty ostatni taniec, niestety w pierwowzorze był o wiele lepszy z obu stron. Tu niestety widać amatorszczyznę. Ale najgorsze co mogli zrobić to pokazanie tego, że nie byli po tym razem. Wolałabym nie widzieć tej ostatniej sceny. Fajnie że on się rozwinął, ale jednak nie potrzebuję widzieć życia, że zwykle te wakacyjne miłostki mijają. Oglądając taki film, chcę zobaczyć bajkowe zakończenie, że żyli razem długo i szczęśliwie albo pominięte milczeniem jak w pierwowzorze, gdzie człowiek mógł mieć choć nadzieję. Bo jeśli chcieli dać tą gorzką tabletkę, to mogli dać co ich jednak rozdzieliło. Szkoda. Myślałam, że jeszcze raz obejrzę, może nie ponad 100 razy jak pierwowzór, ale może z dwa razy, ale teraz na pewno nie wrócę.