Zaskoczony jestem trochę niektórymi tutaj recenzjami więc po kolei. Nie będę się rozpisywał o wcześniejszych dokonaniach reżysera bo są one nie do podważenia. Szczególnie cenię sobię Pulp Fiction i Kill Bill'a. Niestety dalej nastąpiło rozczarowanie "Death Proof" , który to film sam reżyser uznał za najsłabszy swój film. Następnie czekałem na rehabilitację w postaci Bękartów Wojny. Temat ,który dawał Tarantino ogromne możliwości do popisu. Spodziewałem się arcydzieła. Niestety... tak się nie stało. Bękarty okazały się filmem jedynie dobrym. Mało kreatywności, ograne już trochę sceny i niewykorzystany potencjał. A mógł być film wielki. Ostatnią szansą dla Tarantino było Django i ta szansa , muszę stwierdzić uczciwie, również została zaprzepaszczona.
Django bardzo przypomina mi Bękartów. Widz jest prowadzony przez reżysera w podobny sposób. W bękartach pokazany był żyd sadysta a w Django mamy murzyna sadyste. W Bękartach sceny były momentami przez Quentina przeciągane i w Django również są przeciągane. Tylko , że moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie. W Bękartach scena początkowa w domku z Waltzem jest najlepszą częscią filmu, w Django takich rzeczy już właściwie nie ma. Ciekawych śmiesznych momentów w Django jest może z pięć - najwyżej - a film trwa prawie 3 godz. !! Spokojnie mógłby trwać 120 min i widz nic by na tym nic nie stracił, bo niektóre sceny są jeszcze do wycięcia ( dzięki bogu że Quentin nie zrobił z tego filmu dwóch, jak zamierzał, bo byłaby to porażka).
Podsumowując, Django nie jest filmem twórczym , a Quentin udowodnił że się wypalił. Dobrych elementów jest w filmie za mało a film jest zdecydowanie za długi. Martwi mnie , że Quentin zaczął kręcić filmu na modłę filmów klasy B. Death Proof udowodnił że to była zła droga i nie wiem dlaczego wicąż się tego pomysłu trzyma. Dla mnie to po prostu pójście na łatwiznę i nikt mi nie wmówi , że sztuką jest nagrać kiepski film, bo tak to właśnie sobie reżyser wymyślił.
Pozycje ratuje dobra gra aktorska, szczególnie Waltza i Di Caprio. Ale martwi mnie fakt, że teraz to aktorzy muszą ratować Tarantino. Kiedyś to Tarantino był wyskocznią dla aktorów. Role się widać odwróciły a Tarantino stał się po prostu komercyjny.
Mimo wszystko film nie jest jednak zły. Szczególnie przypadnie do gustu młodej widowni. Tym którzy cenią Tarantino za przeszłość , spodoba się z pewnością w tym filmie tylko parę scen,o reszcie można szybko zapomnieć. Niestety jak dla mnie, zmierzch Tarantino stał się faktem i już nie będę czekał z niecierpliwością na jego następne pozycję. Choć nie twierdzę, że z szacunku dla mistrza, następne jego pozycje również po czasie obejrzę.
Jeszcze co jakichkolwiek nagród dla tego filmu. Jedynie co się Tarantino należy, to Oscar za całokształt twórczości. I niech już więcej nic nie wymyśla bo jego "akcje" w dalszym ciągu spadają.
Przykro mi ale Tarantino stać na oryginalność formy, zapewniam Cię że okrzepnięcie w pewnej formule i misji u mistrza, jest jak praktykowanie nawiązań - symboliczne, metaforyczne. Jeśli ktoś taki jak Tarantino powtarza pewne elementy konstrukcji fabuły, to nie dlatego że się wypalił, tylko jest to zamierzone. ciężko mi powiedzieć(bo na film idę w piątek) czy czyni to w celu prześmiewczym, czy chce podkreślić kontynuację swojej misji rehabilitacji na ekranie grup słabszych, dyskryminowanych i pokrzywdzonych historycznie (kobiety, Żydzi, Afroamerykanie), serwując nam element katharsis (tak jak w greckich tragediach pewne elementy gatunku były stałe: chór, maski, konstrukcja fabuły), a może to powtórzenia w jego ostatnich dziełach mają na celu wbicie do prostackich mózgownic widzów, oglądających seriale typu pitbull:), że gniew ofiar obraca się przeciw katom, a podobieństwo elementów ma ten efekt utrwalić. Jednak reasumując, zapewniam Cię iż jeśli robi to Tarantino - to Twoje wnioski wynikają z niezrozumienia a nie pogorszenia jakości.
Niestety , to już jest odcinanie kuponów. Też bym chciał aby było w tym coś więcej ale tak niestety nie jest. Oczywiście znajdą się tacy co będą na siłę usprawiedliwiać Tarantino. Nawet w "M jak Miłość" można się doszukać geniusza : że to tak musiało być, że to dla odpowiedniej grupy społecznej bo w inny sposób by nie zrozumieli itp,itd. Chodzi jednak o JAKOŚĆ. A jakości nie ma tu niestety zbyt wiele.
A co do Pitt Bulla to akurat jeden z najlepszych polskich seriali, porównanie zupełnie nie na miejscu ;)
Ale wnioskuje po tym , że Django może ci się spodobać. Udanego seansu ;)