... bardzo rozczarowany. Długo czekałem na ten film, obejrzałem kilkanaście westernów żeby
się na niego przygotować pod kątem ewentualnych nawiązań. Z filmów Tarantino najbardziej
sobie ceniłem Bękarty Wojny, a w dalszej kolejności Wściekłe Psy i Pulp Fiction. Niestety, ale
Django trzyma bardziej poziom chyba najgorszego dzieła Quentina - Jackie Brown.
Film będę porównywał właśnie z Bękartami, ponieważ ponoć współtworzy z nimi część jakiejś
trylogii opartej na zemście. Niestety, o ile Bękarty wymiatały dzięki fantastycznym dialogom,
gdzie każde słowo miało swoje znaczenie, tutaj te dialogi są bardzo często pozbawione polotu,
nieistotne, nudne. Podobnie zresztą z bohaterami pozbawionymi charyzmy. Di Caprio to taka
imitacja Brada Pitta, tylko gorsza, Django jako bohater jest trochę zabawny, ale głównie nijaki,
Waltz na swoim poziomie, ale nie miał co grać, najlepiej z całej paczki spisuje się chyba
Samuel L. Jackson, no bo i ma najlepszą rolę.
Film jest nudny, ciągnie się, fabuła nie porywa, brak jej jakiejś sensownej klamry
kompozycyjnej. Tarantino momentami zdaje się naśladować samego siebie z Bękartów, ale
nie robi tego z typowym dla siebie polotem. Momentami wprowadza tanie zabiegi
emocjonalne, żeby chwilę później identyfikować się z mścicielami.
Sceny komediowe czasem udane, a czasem totalnie czerstwe (np. kaptury), sceny strzelanin
też jakieś takie mało efektowne, na dodatek przez cały film wtórne. Jestem przekonany, że
żadna ze scen nie przejdzie do historii kina, jak choćby pamiętna gra w karty w Bękartach (i
kilka innych).
Największym plusem są ładne zdjęcia, film się zapowiada naprawdę super, ale z każdą
minutą dłuży się coraz bardziej. Ani to western, ani to Tarantino, jestem bardzo rozczarowany i
wydaje mi się, że nawet 5/10 jest zawyżoną oceną, głównie z sympatii dla reżysera i aktorów.
Film jest nudny, ciągnie się, fabuła nie porywa, brak jej jakiejś sensownej klamry kompozycyjnej
To są już chyba bardzo subiektywne odczucia bo ja na filmie nie nudziłem się ani sekundy, wybitnie poprowadzony film, nieszablonowo, trup ścieli się gęsto a same rozwiązania formalne strzelanin to kwintensencja nieprzewidywalności. Dialogi są dynamiczne, zabawne, pełno w nich podtekstów które trzeba wyłapać. Pulp Fiction i Wściekłe psy nie miały ''klamry kompozycyjnej''. Django można zarzucić subiektywnie wiele ale to co nazywasz ''klamrą'' w tym filmie nie ma miejsca. Koleś znajduje swoją zemstę a w kinie zemsty chodzi o to by zemsty dokonać lub polec próbując. Koniec. Rozdział zamknięty.
Tu się zgadzam całkowicie! Jak dla mnie BĘKARTY to było jedno wielkie, NUDNE rozczarowanie. Natomiast DJANGO jest absolutnie rewelacyjny! Są dłużyzny, owszem, ale w każdym filmie Tarantino tak jest. Znakomite teksty i dialogi - scena kiedy "napastnicy" prowadzą dyskusję o otworach na oczy wymiata!!! Polecam film gorąco!
Cóż, skoro nie podobały się Wam Bękarty, a podobało się Wam Django, to chyba wniosek jest prosty - to są dwa bardzo różne filmy, natchnione zupełnie innym aniołem geniuszu ;)