Tarantino znowu pokazał klasę, a wszyscy krytykujący nie wiem czego się spodziewali. Mówię o samej reżyserii i scenariuszu.
Weźmy na to scenę w której Calvin zmusza Schultz'a do uścisku dłoni. Gdy wystawia rekę już wiadomo co się stanie. Tarantino nam to uświadomił przedstawiając ukryty w rękawie mechanizm z rewolwerkiem ze 2 lub 3 razy. Wiesz co się stanie, ale i tak scenie to nic nie ujmuje, a może właśnie dlatego?
Obsada i jej kreacje świetnie (wielki plus dla Waltz'a) jedynie świat przedstawiony lekko mnie "zniechęcał". Ale to sprawa gustu bo za westernami nie przepadam w najwyższym stopniu. A raczej za westernami XXI wieku. Brakuje im klimatu.
Dla mnie dobry film.