Western ten moim zdaniem, w szczytowych swoich punktach, dochodzi do zenitu. Tak, konwencja westernu przeżyła samą siebie. I to, że jeszcze społeczeństwo ogląda westerny, to jest to jeszcze jeden przykład na bezwład percepcji. Western w swojej formie musi być obdarty ze stylistyki osiemnastowiecznej. Społeczeństwo po prostu tyle musi przystawać do percepcji społeczeństwa dwudziestego, a nawet dwudziestego drugiego wieku. Dwudziestegodrugiego czy czterdziestegoczwartego, to już naprawdę nie ma znaczenia. Tylko, że percepcja westernu idzie drogą inercjii. I tu moglibyśmy się pokusić o pewną próbę futurologii. To delikatna parafraza.
Już tak tego nie przekładaj na konstruktywizm społeczny. Po prostu kolejny temat którego podjął się Tarantino we własnej percepcji, a znając doskonale jego filmy, wiemy, że po nim możemy się spodziewać specyficznego klimatu na ekranie, nie zaś jak ty to postrzegasz w pojęciu ogólnospołecznym. Zbyt daleko pojechałeś :] Myślę, że gdyby powstał dziś western, wyprodukowany i promowany przez świetne nazwisko aczkolwiek nie ubarwiony wstawkami nowej ery, to tak czy tak wzbudziłby zainteresowanie i ludzie z chęcią poszliby obejrzeć. Tarantino "namalował już własną wizję II wojny św., teraz w równie komicznej odsłonie wziął się za western- niewolnictwo i rasizm. Bardzo fajnie mu to wyszło muszę przyznać. Nie nudziłem się ani chwili do tego ścieżka dźwiękowa dopełnia nastrój. Dobrze zagrane. Czego chcieć więcej. Natomiast chętnie zobaczyłbym western w wydaniu Bartona i 'nie spuszczałbym się' nad jego konwencją aż tak bardzo społecznie. Jednakże jestem pewny, że Burton nie weźmie się za western bo to nie jego styl, zaś Tarantino wędruje po palecie gatunków jak dziki i chwała mu za to. De facto 3 lata temu można było obejrzeć True Grit i równym zainteresowaniem ludzie poszli do kin. A to przecież western w wydaniu klasyczny, bez mma jak u Tarantino :P Z tego co sobie przypominam to True Grit nawet nominowany był.
Ludzi do kin z reguły przyciągają nazwiska i to czego można się po tym spodziewać, a gdy nas mile zaskoczy (jak w przypadku Django), to tym lepiej dla widza, ale by upatrywać w tym swego rodzaju nurt społeczny to troszkę zbyt szeroko. :] Tak to widzę.
p.s. A co do pecrepcji tarantinowskiej masz całkowitą rację, lecz wpisuje się ona w nurt niejako neorenesansowy.