O zgrozo ! Książkę Graya czytałem kilka razy. Z zapartym tchem . Nie rozumiem jak można było tak popsuć film. Gdzie są jego słynne wielokrotne ucieczki z więzień, transportów . Jak pisze Gray, uciekał tyle razy , że aż podejrzewam , że trochę koloryzuje swoje przeżycia . Film nudny .Książka lepsza . Polecam .
Film sam w sobie nawet niezły, i Twoja ocena (5) jest chyba adekwatna. Natomiast co do wierności oryginałowi... Nie sposób w sumie krótkim filmie zawrzeć całej treści.
Co zaś się tyczy książki.... Sam przeczytałem ją z zapartym oddechem. ale po lekturze przyszła refleksja. Za dużo tu tych ucieczek, całej jego działalności, bycia dosłownie wszędzie. Zacząłem drążyć temat i cóż się dowiedziałem. Nieliczni Żydzi, którzy przeżyli Treblinkę całkowicie odcinają się od niego. Samuel Willenberg wręcz powiedział mu: "Pan nigdy nie był w Treblince". Książka Greya nie jest cytowana przez żadną organizację czy instytucję, zajmującą się historią Holocaustu, w przeciwieństwie do książek Willenberga czy Wiernika.
A mnie samemu wpadła jakiś czas temu w ręce książka telefoniczna Warszawy z 1938 roku. Są to skany oryginału a nie jakiś przepisany ręcznie dokument tekstowy. Znalazłem w niej telefony przedwojennych polskich aktorów, nawet prywatny numer prezydenta Starzyńskiego. Pomyślałem: "A, sprawdzę pana Greya". Z tego co opisuje, był synem warszawskiego właściciela wytwórni rękawiczek, fabrykanta i na dodatek oficera WP. siłą rzeczy musiał mieć telefon, skoro miały go nawet malutkie sklepiki czy fabryczki, tak polskie jak i żydowskie.
I cóż się okazało? W 1938 roku w Warszawie było tylko dwóch abonentów o nazwisku Grajewski ale żaden z nich nie mieszkał na ulicy Senatorskiej, gdzie według słów Graya mieszkała jego rodzina.
Na dokładkę, książkę napisał przy współudziale Maxa Gallo, francuskiego historyka i powieściopisarza, autora biografii Juliusza Cezara, Maximiliena de Robespierre, Giuseppe Garibaldiego, Napoleona Bonapartego, Róży Luksemburg oraz Charles'a de Gaulle'a, czyli człowieka mającego doskonały warsztat pisarski.
I dlatego dla mnie ta książka to beletrystyka, co najwyżej dokumentalna a nie autobiograficzna. Absolutnie nie neguję Holocaustu, ale myślę, że to apologia losów polskich Żydów.
Tematyka holocaustu jest chyba modna. W każdym razie, ja interesuję się tą tematyką. A dokładnie bardzo lubię czytać wspomnienia, tych, którym udało się przeżyć ten straszny czas. I wspomnienia te, jako takie mają wartość, o ile są autentyczne. Książka Grajewskiego autentyczna nie jest. Sądzę, że Grajewski przypisuje sobie, przeżycia, czyny, dokonania innych. Co samo w sobie nie jest niczym nagannym. Jednak jego książka ma być autobiografią. I wtedy taki zabieg jest, delikatnie mówiąc, dwuznaczny. Bo w istocie nie wiemy, kim w zasadzie był pan Grajewski. Mógł wszak siedzieć w czasie wojny jak mysz pod miotłą, a potem wykorzystać modną tematykę i napisać zmyśloną autobiografię dla pieniędzy. Przecież mógł napisać powieść. Pewno trudniej byłoby mu ją sprzedać, ale przynajmniej nie byłby konfabulantem.
Przyznam się, że filmu już nie pamiętam. Stąd wniosek, że nie warto go oglądać. Lepiej ten czas, mimo wszystko, poświęcić książce Grajewskiego. Ale ze świadomością, że to zmyślenie. Powieść przygodowa, a nie autobiografia.
I może warto w tym miejscu wspomnieć, że w czasie 2 wojny światowej, cierpieli i byli prześladowani nie tylko Żydzi. Polecam Anus Mundi Wiesława Kielara.