Było ciekawie, miałam w głowie dziesiątki scenariuszy i hipotez, o co może chodzić. Liczyłam na to, że Christian tak naprawdę okaże się być Frankiem, który zajął jego miejsce zmuszając prawdziwego Christiana do udawania psa, albo że pies będzie zazdrosny o laskę i coś jej zrobi, albo że zdarzy się cokolwiek innego, byle nie ta sztampa, jaką dostałam. Było naprawdę dużo możliwości, a jednak film kończy się w najbardziej przewidywalny i rozczarowujący sposób, jaki można sobie wyobrazić.
Brakowało mi też jakiegoś tła, wyraźniejszego zarysu historii Christiana i Franka, pokazania ich relacji poprzez wydarzenia na ekranie, a nie krótką historyjkę wciśniętą w usta głównego bohatera. Jakby twórcy dodali ten fragment w ostatniej chwili, bo przypomniało im się, że wypadałoby jakoś widzom wytłumaczyć, co tam się odjaniepawla.
Słowem, mogło być pięknie, a wyszło przecietnie. Szkoda, bo pomysł miał potencjał.