Jeden z filarów brytyjskiego kina eksploatacji, Pete Walker, o prywatnym więzieniu dla "rozwiązłych" kobiet, prowadzonym przez grupkę sadystów o wypaczonym poczuciu moralności. Wbrew temu, co mógłby sugerować tytuł i tematyka, przemoc jest tu mocno stonowana, a film oddziaływuje przede wszystkim za sprawą swej mrocznej atmosfery. Niezłe jest także aktorstwo, choc akurat pod tym wzgledem Brytyjczycy z reguły mieli się czym pochwalić. Do tego odrobina dyskretnego czarnego humoru i niekoniecznie już tak subtelne wpadki, takie jak nazwisko jednej z postaci, które brzmi... Mark E. Desade (to już chyba lepiej się nazywać Louis Cypher). Lekkim rozczarowaniem jest finał, nazbyt prosty, jak na mój gust, choć zanim nastąpi, czeka nas drobna
niespodzianka.