Film nie jest zły, jeśli ogląda się go pierwszy raz, nie mając pojęcia o książce. Natomiast jeśli ktoś przeczytał "Portret Doriana Graya", może być nieco zawiedziony. Film dobry, poprawny, ale znając przesłanie Oscara Wilde, trochę jednak zbyt wymuskany, a zdecydowanie za mało mroczny. Rozumiem, Dorian był przepięknym młodzieńcem, ale kontrastujący powinien być tutaj jego mroczny charakter i bezwzględna osobowość, tego mi jednak brakowało. Świetnie zagrał Firth, poza tym muzyka była doskonała. Polecam tym, którzy nie czytali. A tym, którzy to zrobili, aby porównać z oryginałem.
Moim zdaniem ten film należy traktować jako osobną historię, nie porównywać go do książki, bo wtedy faktycznie można się zawieść. :) Książkowy Dorian i filmowy to dla mnie dwie zupełnie różne osoby i tak też podchodzę do tego filmu. :)
Dobre podejście :)
Ja też podchodzę osobno do książki i filmu.
Nie wiem czy dało by się przenieść klimat z książki do filmu, według mnie to dosyć trudne zadanie. Oscar Wilde stworzył coś niezwykłego. :)
Dokładnie. Lepiej zamiast porównywać film i pierwowzór, traktować je jako osobne dzieła. :) Jestem przeciwniczką patrzenia na film przez pryzmat książki, nic dobrego z tego nie wynika.
Masz rację, nie da się przenieść na ekran klimatu stworzonego przez Wilde'a. Choć filmowy klimat też jest fajny, choć na swój własny sposób.
Przyznam szczerze, że film wydziałem już jakiś czas temu, a aktualnie jestem tuż po lekturze pierwowzoru.
Według mnie książka jest bardziej subtelna w opisach, dzięki temu zło w niej ukazane jest bardziej tajemnicze i... kuszące. W filmie podążanie za rozkoszami i pragnieniami Doriana zostało strasznie uproszczone i ograniczone jedynie do seksu.
Jednak jeżeli, tak jak stwierdzili przedmówcy, spojrzymy na film jako oddzielne dzieło, to według mnie jest całkiem dobry. Bardzo dobrze dostosowano 120-letni utwór do potrzeb współczesnego kina.