Osobiście podobał mi się film, świetna gra aktorska C.Firth, także Ben Barnes źle nie zagrał.
Nie wiem czemu, ale zauważyłem tu tak jakby oddzielny temat (jeżeli źle myślę, to napiszcie) podobnie jak w "Wielkie nadzieje" pokazano że nie powinno się uczyć/wychowywać na takich jakimi chcielibyśmy my być, gdyż stworzymy potwora bez duszy i serca...
ja nie czytałem żadnej książki a mimo tego cały czas podczas oglądania się głęboko zastanawiałem... KOMU DO JASNEJ CHOLERY ZALEŻAŁO AŻ DO TEGO STOPNIA NA SPIE......IU TEGO PSEUDO "FILMU"....??
Jeżeli natomiast Ty uważasz, że przeczytanie jakiejkolwiek książki o czymś decyduje, to ja Ci naprawdę z całego serca współczuję... ;-/
Nie przeczytanie żadnej ksiąźki - żadnej, Koziołka Matołka nawet - według mnie świadczy o człowieku. Chociaż myślę, że coś tam jednak przeczytałeś, tylko że zbyt mało, by pisać porządne, logiczne komentarze na filmwebie~
"Nie przeczytanie żadnej ksiąźki - żadnej, Koziołka Matołka nawet - według mnie świadczy o człowieku"
Zgadzam się. Nie każdy człowiek może pozwolić sobie na marnowanie cennego czasu. Zwłaszcza poprzez czytanie cudzych, ograniczonych wypocin, w dodatku, których powstanie miało w ok. 85 % przypadków cele wyłącznie finansowe... Nie oszukujmy się.
Człowiek głupi, wszystko kupi. Da sobie wcisnąć praktycznie każdy "dobry" kit, zaś papier również przyjmie wszystko. Niestety...
Uwierz mi, że nikt inteligentny nie będzie marnował czasu na tego typu śmieszną rozrywkę, dla zakompleksionych dziewic w okularach... Ponieważ liczy się esencja! Główna istota rzeczy. Nie literacki bełkot, z którego w ostateczności nic konkretnego nie wynika...
"Chociaż myślę, że coś tam jednak przeczytałeś, tylko że zbyt mało, by pisać porządne, logiczne komentarze na filmwebie"
Zaś Twoje komentarze, wyraźnie wskazują na jakieś niedostatki w czymś... Nie wnikam.. ;D
Jeśli czytanie książek jest marnowaniem czasu, to naprawdę nie wiem, co nie jest. Aha, no przecież, oglądanie filmów, które wcale nie są produkowane w celach finansowych oraz są zdecydowanie lepszą rozrywką, gdyż zawierają, na przykład, esencję, czyli główną istotę rzeczy -.-" I są własne, a nie cudze. Nie rozumiem Cię.
W czym, ach w czym, bo już mnie ciekawość zżera?!
Jeżeli chodzi o skalę tego zjawiska, to na pewno oglądanie filmów jest znacznie mniejszym marnowaniem czasu, niż czasochłonne czytanie książek... A to już coś! ;)
No chyba, że ktoś np. z nudów lubi sobie wszystko bezmyślnie utrudniać, czy się świadomie oszukiwać, różnie bywa...
Tak czy inaczej, nigdzie nie pisałem, że WSZYSTKIE książki są pisane wyłącznie w celu szybkiego i łatwego wzbogacenia się, lecz o zdecydowanej większości. A to dość spora różnica... Więc byłbym wdzięczny, gdybyś z łaski swojej nie przeinaczała dogłębnego sensu czyichś wypowiedzi, tylko po to, aby akurat pasował on, do Twojego upośledzonego toku rozumowania...
Bez urazy! ;D
"W czym, ach w czym, bo już mnie ciekawość zżera?"
Niekoniecznie w zasobach ogólnej wiedzy, bardziej chyba stawiałbym na szeroko pojętą inteligencję...
Braki w samodzielnym rozumowaniu, wyciąganiu odpowiednich wniosków, itd...
A może w czymś jeszcze innym tkwi haczyk, diabli wiedzą... Zapewne! ;)
Ciekawe, że uważasz, że ja przeinaczam twoje słowa, a jednocześnie sam to robisz -.-" Nigdzie nie zarzuciłam ci, że wszystkie książki uważasz za cudze wypociny napisane dla kasy, ale jeżeli uważasz za argument na nie czytanie książek W OGÓLE to, że WIĘKSZOŚĆ jest taka a taka, to tą samą zasadę powinieneś stosować do filmów, c'nie? Zresztą - Zmierzch mi się nie podoba, to Wilka Stepowego też nie przeczytam (książki przykładowe, podstaw sobie jakie tam ci pasują)? To jest po prostu głupie.
Twój argument "na filmy marnuje się mniej czasu" jest inwalidą. Po pierwsze nie wiem, jak właściwie na to wpadłeś, skoro większość ludzi częściej ogląda, a nie czyta, po drugie skoro coś i tak jest tylko marnowaniem czasu, to w ogóle po co się do tego zabierać? Nawet jeżeli zajmuje tylko pięć minut, lepiej chyba spędzić je na robieniu rzeczy bardziej przyjemnych?
Nie odpowiadam, bo ad personam to gimbaza, a ty nie potrafisz pocisnąć mi na tyle finezyjnie, żeby to chociaż śmieszne było.
"Ciekawe, że uważasz, że ja przeinaczam twoje słowa, a jednocześnie sam to robisz"
Nigdzie nie napisałem, że przeinaczasz moje "słowa", a jedynie że przeinaczasz sens moich pełnych wypowiedzi, zdań(jeśli już) to różnica...
"Nigdzie nie zarzuciłam ci, że wszystkie książki uważasz za cudze wypociny napisane dla kasy, ale jeżeli uważasz za argument na nie czytanie książek W OGÓLE to, że WIĘKSZOŚĆ jest taka a taka, to tą samą zasadę powinieneś stosować do filmów, c'nie?"
Sama sobie przeczysz, nawet tego nie widząc.. Większość książek jest naprawdę pisana w celu uzyskania szybkiego zarobku, co jednocześnie wcale nie musi przecież oznaczać, że tak samo nie jest z większością filmów.
Ty w stosunku do tego co ja napisałem, od razu zaczęłaś się odnosić do filmów, tylko po to, żeby zasugerować mi błędne postrzeganie. Niestety nie udało ci się... ;-(
"Twój argument "na filmy marnuje się mniej czasu" jest inwalidą. Po pierwsze nie wiem, jak właściwie na to wpadłeś, skoro większość ludzi częściej ogląda, a nie czyta, po drugie skoro coś i tak jest tylko marnowaniem czasu, to w ogóle po co się do tego zabierać"
Po pierwsze, to skąd możesz wiedzieć, jak faktycznie postępuje większość ludzi?
Po drugie. Nawet jeśli to co napisałaś jest rzeczywistym faktem, to i tak jesteś w błędzie, ponieważ logicznie rzecz biorąc, należałoby przyjąć, że jeden obejrzany film, równa się jednej przeczytanej książce. Zatem wystarczy, żebyś sobie policzyła, ile średnio zajmuje Ci obejrzenie przeciętnie trwającego filmu, a ile przeciętnie zajmuje Ci przeczytanie danej książki.
Wnioski nasuwają się same... Czyż nie...?
"Nawet jeżeli zajmuje tylko pięć minut, lepiej chyba spędzić je na robieniu rzeczy bardziej przyjemnych?'
To już zależy bardziej od indywidualnych upodobań... Cytując fragment z tego marnego filmiku, „Istnieje duża różnica, między przyjemnością, a szczęściem" Z czym się akurat w pełni zgadzam. Jeżeli komuś akurat, czytanie książek bądź oglądanie filmów, rzeczywiście sprawia szczęście, to niech tego robi jak najwięcej. Nikt mu tego nie broni.
Wszystko, byleby tylko ktoś był naprawdę szczęśliwy. Proste!
"Nie odpowiadam, bo ad personam to gimbaza, a ty nie potrafisz pocisnąć mi na tyle finezyjnie, żeby to chociaż śmieszne było."
Po pierwsze, to nie wiedziałem, że zostałem zobowiązany, aby Ci pociskać ;) Ale jeżeli sprawiałoby Ci to dogłębną przyjemność, to nie widzę większych przeszkód... ;)
Po drugie. Jeżeli poprzez finezję, pragniesz dochodzić do śmieszności, to już rozumiem skąd tyle w Tobie obfitych sprzeczności ;)
Pozdrawiam Cię gorąco! ;)
"Większość książek jest naprawdę pisana w celu uzyskania szybkiego zarobku, co jednocześnie wcale nie musi przecież oznaczać, że tak samo nie jest z większością filmów."
Bo to jest błędne postrzeganie. Coś, co uznajesz za wadę książek powinno ci przeszkadzać również w filmach, inaczej to jest szukanie argumentów na siłe. To takie "książki to beznadziejny komercyjny szit pisany dla pieniędzy!!!!11 - filmy też - no i co z tego, przecież nigdzie nie napisałem, że tak nie jest". Aż się nudno odpowiada :(. Jeżeli chcesz udowodnić, że oglądanie jest w jakiś sposób lepsze niż czytanie, to chyba powinieneś wskazać coś, co jest różnicą między nimi, a nie ich cechą wspólną.
Jeżeli komuś największą frajdę sprawia wystawienie odpowiedniej ilości gwiazdek na filmwebie/lubimy czytać, to to rzeczywiście słuszne założenie. W innym wypadku - nie. To nie wygląda tak, że ludzie lubiący czytać męczą się przez cały czas i dopiero przy ostatniej stronie uwalniają im się wszystkie należne im endorfinki - to nie jest praca, której celem jest skończenie książki. Mając 4 godziny wolnego możesz obejrzeć 2 filmy lub przeczytać 1 książkę, i w tym drugim przypadku wcale nie zmarnujesz więcej czasu.
Co, filmy też są złe? Boru, co ja bym robiła ze swoim życiem, gdybym nie mogła ani czytać ani oglądać o.o" Anyway, mi tam czasami przeczytanie mądrej, dobrej książki pomaga w osiągnięciu szczęścia. A nawet jeżeli chodziłoby o książki/filmy rozrywkowe, to chwila relaksu z kubkiem herbaty również zawsze miłe widziana. Czy lepiej chodzić we włosiennicy przez całe życie, bo przyjemność to nie szczęście? I to mówi (w porównaniu z większością znanych mi ludzi) względny sympatyk "włosiennicy".
Oczywiście, że jesteś zobowiązany, dlaczego, jak myślisz, w ogóle odpowiedziałam na twój post? Dlaczego zawsze na filmwebie wdaję się w dyskusje z ludźmi, z którymi się nie zgadzam? Bo z tymi, z którymi się zgadzam jest nudno - za mili i mi nie cisną.
Mi z dochodzeniem do śmieszności kojarzy się raczej zamienianianie "nie lubię czytać" na "książki to marnowanie czasu dobre tylko dla zakompleksionych dziewic w okularach".
Ojoj, żaden to pojazd, takie pozdrowienia są przecież bardzo miłe ^.^
"Bo to jest błędne postrzeganie. Coś, co uznajesz za wadę książek powinno ci przeszkadzać również w filmach, inaczej to jest szukanie argumentów na siłe. To takie "książki to beznadziejny komercyjny szit pisany dla pieniędzy!!!!11 - filmy też - no i co z tego, przecież nigdzie nie napisałem, że tak nie jest". Aż się nudno odpowiada :(."
Tak, moje postrzeganie jest błędne, ponieważ nie jest zgodne z Twoim, o Pani ma! Zwracam honor!!
Wszystko co do tej pory napisałem było błędne! Obiecuję poprawę!
Wiedząc już, że największa wada książek, jednocześnie wcale nie przeszkadza mi w filmach(O.o) należałoby bezwzględnie stwierdzić, że już nie pozostało mi nic innego, jak tylko szukanie wszelkich "argumentów na siłę", Ponieważ nie ma nic gorszego, od próby znalezienia tego, co rzeczywiście istnieje. Nieprawdaż?
"Jeżeli chcesz udowodnić, że oglądanie jest w jakiś sposób lepsze niż czytanie, to chyba powinieneś wskazać coś, co jest różnicą między nimi, a nie ich cechą wspólną"
Tak! Koniecznie! Za wszelką cenę, pragnę udowodnić, że oglądanie jest lepsze niż pospolite czytanie, ponieważ jestem do tego stopnia żałosny, że już nie pozostało mi nic innego do roboty! ;-(
A więc, największą różnicą między książką, a filmem będzie(moim skromnym zdaniem) w tym przypadku, czas! Zamiast z miesiąc męczyć daną książkę, zrobię wszystkim na przekór(a co!) i obejrzę sobie "film" czyt. streszczenie książki, trwające najczęściej nie więcej niż 2-3 godź. Jak już zresztą pisałem, liczy się dla mnie esencja! Główna istota rzeczy i tego się będę trzymał... Mimo tego, że jest to nic innego, jak tylko żałosna próba wyszukiwania argumentów na siłę! Tak... ;-(
"Jeżeli komuś największą frajdę sprawia wystawienie odpowiedniej ilości gwiazdek na filmwebie/lubimy czytać, to to rzeczywiście słuszne założenie. W innym wypadku - nie. To nie wygląda tak, że ludzie lubiący czytać męczą się przez cały czas i dopiero przy ostatniej stronie uwalniają im się wszystkie należne im endorfinki - to nie jest praca, której celem jest skończenie książki. Mając 4 godziny wolnego możesz obejrzeć 2 filmy lub przeczytać 1 książkę, i w tym drugim przypadku wcale nie zmarnujesz więcej czasu."
Wszystko zależy od długości danej książki... Od samego początku, miałem raczej na myśli książki, które liczą troszkę więcej niż 100-200 stron, których przeczytanie w "4 godziny wolnego" graniczyłoby raczej z cudem...
No chyba, że ktoś potrafi czytać(ze zrozumieniem) średnio dwie, trzy strony na minutę. Zdaję sobie sprawę, że istnieją tacy ludzie, a nawet dużo bardziej zdolni... Jeżeli Ty należysz do tej(moim zdaniem) nielicznej grupy, to trzeba było tak od razu! ;D
"Co, filmy też są złe? Boru, co ja bym robiła ze swoim życiem, gdybym nie mogła ani czytać ani oglądać o.o"
Być może dopiero wówczas, mogłabyś zacząć, naprawdę żyć... ;D
"Anyway, mi tam czasami przeczytanie mądrej, dobrej książki pomaga w osiągnięciu szczęścia. A nawet jeżeli chodziłoby o książki/filmy rozrywkowe, to chwila relaksu z kubkiem herbaty również zawsze miłe widziana"
Jak już pisałem wcześniej, jeżeli coś faktycznie daje Ci szczęście, to czyń to, czyń! Po prostu... Oczywiście w granicach rozsądku! ;) W pełnej zgodności z powiedzeniem "Co za dużo, to nie zdrowo" oraz "Nie czyń drugiemu co Tobie nie miłe." ;)
"Czy lepiej chodzić we włosiennicy przez całe życie, bo przyjemność to nie szczęście?"
Zwróć uwagę, iż nigdzie nie napisałem, że "przyjemność to nie szczęście". Chodziło mi tylko o to, żeby nauczyć się prawidłowo rozróżniać te dwie rzeczy, aby bezmyślnie nie wrzucać ich do jednego worka. Najczęściej przyjemność, daje jedynie namiastkę prawdziwego szczęścia, a raczej jego złudne, chwilowe poczucie, co patrząc z perspektywy czasu, niestety może okazać się, jego zupełnym przeciwieństwem...
"I to mówi (w porównaniu z większością znanych mi ludzi) względny sympatyk "włosiennicy".
Bardzo dziękuję Ci za ten komplement. Nie ma nic lepszego niż usłyszeć, że nie należy się do większości (małp nieświadomych niczego) ;)
"Oczywiście, że jesteś zobowiązany, dlaczego, jak myślisz, w ogóle odpowiedziałam na twój post?"
To Ty pierwsza do mnie napisałaś! ;) Ja się tylko, od samego początku bronię, przed Twymi jakże okrutnymi zarzutami!! ;D
"Dlaczego zawsze na filmwebie wdaję się w dyskusje z ludźmi, z którymi się nie zgadzam? Bo z tymi, z którymi się zgadzam jest nudno - za mili i mi nie cisną."
Co mam przez to rozumieć? ;) Szukasz ostrych wrażeń i nie boisz się nowych wyzwań? A może na odwrót? ;) Zażartych dyskusji, odmiennych poglądów? Nie lubisz monotonii, przez co nie stronisz od jawnej ironii?
Bywa! hehe ;D
"Mi z dochodzeniem do śmieszności kojarzy się raczej zamienianianie "nie lubię czytać" na "książki to marnowanie czasu dobre tylko dla zakompleksionych dziewic w okularach"."
W takim razie, wybacz mi proszę, że uraziłem Twą osobę! ;) Naprawdę, nie miałem nic złego na myśli!!
Nie mam nic do zakompleksionych dziewic w okularach! Wręcz przeciwnie! Bardziej jeśli już, to do wszystkich dziewczyn/kobiet z tzw. syndromem księżniczki, którym to wydaje się, że pozjadały wszelkie rozumy i są nie wiadomo kim! ;) A już najgorsze ze wszystkich, są te dwa w jednym! Zdecydowanie... ;)
Poza tym, znów haniebnie przekręcasz moje wypowiedzi... Jak Ty w ogóle możesz!? Ranisz mnie! i w ogóle.. Gdzie ja napisałem, że "książki to marnowanie czasu dobre tylko dla zakompleksionych dziewic w okularach"...? Otóż nigdzie! Ponieważ w tym konkretnym przypadku, odnosiłem się do konkretnego "dzieła", jakim jest "Dorian Gray".
A więc, po raz kolejny, powinnaś się wstydzić!!
"Ojoj, żaden to pojazd, takie pozdrowienia są przecież bardzo miłe ^.^"
Pojazd bezpieczny, zatem skuteczny! ;D Zwłaszcza, że bycie "miłym" oznacza dla mnie to samo, co bycie skrycie fałszywym, co najczęściej jest działaniem celowym, mającym przynieść konkretne korzyści...
Pozdrawiam Cię najserdeczniej!! ;)
Boru Szumiący, człowieku, dobra ironia jest dobra, ale jeżeli jest dodatkiem do argumentów, a nie ich zamiennikiem. Poza tym najpierw musi być dobra.
Głowa mnie boli, jak tak głośno się w niej śmiejesz.
Cieszę się, że wreszcie Cię zrozumiałam z tą esencją, bo wcześniej myślałam, że jesteś może jakimś poetą, gardzisz rozrywką dla tłumów poszukując istoty rzeczy, a tu się okazuje, że chodzi ci po prostu o strzeszczenie -.-"
Nie ważne, jaka jest proporcja między ilością czasu poświęconą na książki i filmy, to niczego nie zmienia. To, że coś jest krótsze, wcale nie oznacza, że jest skondensowane, jest po prostu obcięte. Mogę wydobyć esencję i z Doriana Graya, może spodoba ci się bardziej niż rozwleczony do granic niemożliwości film:
Chłopak imieniem Dorian Gray przybywa do miasta. Maluje go tam malarz gej zafascynowany jego urodą. Dorian jara się, że jest taki ładny i całymi scenami przygląda portretowi, chociaż do uczciwej roboty przy pianinie poszedł tylko raz. Wszyscy go kochają. Przybłąkuje się podejrzany mężczyzna z wąsem i kusi Doriana do złego. Dorian się skusza. Zabija swoją dziewczynę i przyjaciela - malarza. Obraz z powodu złego zakonserwowania psuje się, Dorian smutny, na szczęście zostało jeszcze lustro. Dorian wyrusza na dwudziestoletnią balangę. Wraca, nudzi mu się. Poznaje córkę człowieka z wąsem, zakochuje się, zabija jeszcze kogoś po drodze, umiera z powodu spalenia portretu. Bo ten portret był jego duszą. Ale na końcu już nie. Koniec.
I jak? Zmarnowałeś mniej czasu niż na film, więc teorytycznie powinno być lepsze...
Dziękuję za tą kształcącą sentencję, ale nigdzie nie napisałam, że oglądanie/czytanie daje tró sens życia, więc nie wiem czemu miała służyć.
Powoli zaczynają mnie irytować filmwebowi yntelygenci gardzący całą większością społeczeństwa :/
Tak, dokładnie o to mi chodzi, lubię życie na krawędzi!
Co ty możesz wiedzieć o tej książce, skoro jej podobno nie czytałeś?!
Nie wiem, jaki ukryty interes może ci przynieść pozdrowienie mnie na filmwebie, ale cieszę się, że mogłam pomóc.
O! Widzę, że z postu na post, Twoja apodyktyczna pseudointelektualność, zaczyna ewoluować coraz bardziej...
Jesteś do tego stopnia tragikomiczna, że już prawie zabawna! ;) Co z kolei ptaszynko, byłoby Twoją największą zaletą! ;D Tak trzymaj!! ;)
Wiem, że jestem zabawna, muszę cię niestety zmartwić - ty nie. Dlatego twoje usilnie omijanie ogólnego sensu wypowiedzi i czepianie się szczegółów jest tylko denerwujące. Zauważyłeś może, że o ile ja odpowiadam na każdy twój argument (nawet jeśli według ciebie źle - nie możesz zaprzeczyć, że ja to przynajmniej robię, a wcale nie oczekuję, że się ze mną zgodzisz) ty coraz bardziej skupiasz się na och-jakże-błyskotliwej-ironii? Albo że swojego zdania bronisz coraz mniej, a coraz bardziej skupiasz się na dogryzaniu mi? Nie mam nic przeciwko temu, taka istota filmwebu, ale nadal najbardziej ciekawi mnie dlaczego to książki, a nie filmy są stratą czasu a nie to, co myślisz na mój temat.
Napisałem, że jesteś "prawie" zabawna, ale mniejsza z tym... Rozumiem już, dlaczego nie przywiązujesz większej wagi do tego co czytasz. ;D
Nie wiem, czego tak właściwie ode mnie oczekujesz? Czy naprawdę chodzi Ci tylko o to, abym napisał wreszcie, to co chcesz abym napisał...? W takim razie, powinnaś mieć teraz pretensje wyłącznie do samej siebie. Bo, jeżeli ktoś zaczyna jakąś dyskusję tylko dlatego, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że tylko to, co on robi jest najwłaściwsze, a reszta powinna się temu podporządkować, to moim skromnym zdaniem, powinien z góry szykować się na niepowodzenie... Nie mam racji?
Nie czytam książek, przede wszystkim dlatego, że znacznie szybciej i łatwiej jest obejrzeć film.
Jeżeli coś, może nam zająć znacznie mniej czasu i być mniej uciążliwe do zrealizowania, to dlaczego, Ty od razu musisz dopatrywać się w tym pretekstu do tego, aby to z góry odrzucać?
Czy Twoim zdaniem taka postawa, jaką właśnie sobą reprezentujesz, może mieć jakiś głębszy sens? Nie wychodząc poza schemat tematu, jaki podjęliśmy...
To, że akurat czytanie książek nie sprawia mi najmniejszej przyjemności(o szczęściu już nawet nie wspominając) nie musi wcale od razu oznaczać, że Ty nie powinnaś tego robić. Zwłaszcza, jeżeli możesz dzięki temu poczuć się szczęśliwsza, choćby na moment...
Czy ja gdzieś pisałem, że czytając książki marnujesz swój czas? Nie! Ponieważ Twój czas oraz to, jak postanowisz go zagospodarować, jest tylko i wyłącznie Twoją sprawą. I tego się trzymajmy.
Pisząc, że czytanie książek jest dla mnie marnowaniem czasu, miałem na myśli wyłącznie siebie samego. Nigdzie nie narzucałem Ci swoich argumentów na siłę, ale jeżeli tak to odebrałaś, to wiedz, że nie to było moim zamierzeniem.
Bardzo to ładnie teraz brzmi, tyle, że:
"Nie każdy człowiek może pozwolić sobie na marnowanie cennego czasu. Zwłaszcza poprzez czytanie cudzych, ograniczonych wypocin, w dodatku, których powstanie miało w ok. 85 % przypadków cele wyłącznie finansowe... Nie oszukujmy się.
Człowiek głupi, wszystko kupi.
Uwierz mi, że NIKT inteligentny nie będzie marnował czasu na tego typu śmieszną rozrywkę, dla zakompleksionych dziewic w okularach... Ponieważ liczy się esencja! "
Jest pewna różnica, jakbyś to napisał tak jak teraz, to by było coś zupełnie innego. Bo może i nie miałeś tego na myśli, ale napisałeś, że ja też marnuję swój czas czytając książki. Dobra, koniec tego, wybaczam, bo teraz już to brzmi logiczniej. Tzn. Nadal się nie zgadzam, ale przynajmniej widzę, że nikt nie przerzuca zwykłego nie lubienie książek przemianowanego na ideologię na innych.
Nie odrzucam filmów, gdybym tak robiła, to w ogóle nie miałabym tu konta. Moja postawa to raczej to, że coś zajmuje więcej czasu nie znaczy jeszcze, że jest gorsze.
Przez cały czas zarzucasz mi, że narzucam ci swoje poglądy, ale to ty zacząłeś z "wszyscy czytający książki się mylą". A zaczęłam (teraz czas na prawdziwe tró szczere wyznanie) właściwie dlatego, że myślałam, że błąd po prostu strzeliłeś i z tym "żadnej", to miałeś na myśli "tej". No i mi się to śmieszne wydało, więc sobie odpisałam. A potem trzeba było odpowiedzieć, i tak to się potoczyło. Koniec historii.
To Ty pierwsza postanowiłaś na mnie naskoczyć, ja tylko pisałem co myślę. W takim razie, przepraszam za szczerość...
Pisząc, "Nie każdy człowiek może pozwolić sobie na marnowanie cennego czasu" chyba widzisz, że miałem na myśli siebie? Bo już pisałem, że dla mnie to jest marnowanie czasu. Żebyś mnie źle nie zrozumiała, ja wcale nie twierdzę, że to nie ma żadnego sensu, tylko że jest większym marnowaniem czasu, chociażby w odniesieniu, do oglądania filmów. Chyba to jest oczywiste, że lepiej czytać książki niż nie robić nic.. Chyba nie muszę tu tego tłumaczyć...?
"Zwłaszcza poprzez czytanie cudzych, ograniczonych wypocin, w dodatku, których powstanie miało w ok. 85 % przypadków cele wyłącznie finansowe... Nie oszukujmy się."
To jest moje prywatne zdanie na ten temat. Rozumiem, że powinienem był skłamać, że tak wcale nie uważam, żebyś Ty nie poczuła się urażona, tak?
"Człowiek głupi, wszystko kupi."
Czy to nie jest oczywista oczywistość, nasza powszechna rzeczywistość? Nie jest...?
"Uwierz mi, że NIKT inteligentny nie będzie marnował czasu na tego typu śmieszną rozrywkę, dla zakompleksionych dziewic w okularach"
Czym jest książka i film "Dorian Gray" jak nie tanim zabiegiem marketingowym, mającym przyciągnąć jak największe rzesze fanek i i fanów... Kto mający resztki rozumu, będzie traktował to na poważnie? Chyba tylko zakompleksione dziewice w okularach! ;D (Żart...)
Kiedy mówię co naprawdę myślę, wszyscy mają do mnie jakieś pretensje. Kiedy milczę jak grób, np. po to, żeby. kogoś nie "urazić", znowu jest źle, bo się nie odzywam... Wiecznie źle! Aż mi się rzygać już od tego syfu chce... Wychodzi na to, że żeby inni byli zadowoleni, ja powinienem nieustannie kłamać! Być cały czas fałszywie miłym, tylko po to, żeby się komuś przypodobać...? Pie**ole taką rzeczywistość...
Jedyny problem, jaki miałam to to, że tego właśnie nie widać. Nieważne. Bez przesady z tym naskakiwaniem, po prostu jak widzę "marnujecie czas na książki" to automatycznie odpowiadam "wcale nie". Możesz to tłumaczyć również tym, że nie mam przyjaciół i siedzę przez pół dnia na filmwebie, dlatego czuje się osobiście zobowiązana do odpowiadania, jakby ktoś mówił do mnie.
Nie rozumiem, dlaczego tak naskakujesz na tą biedną książkę, skoro jej nie czytałeś. Od zaufanych osób słyszałam, że jest 1000 razy lepsza od filmu. Jasne, nadal nie musisz jej lubić, ale to jeszcze nie znaczy, że jest tanim zabiegiem marketingowym. Oscar Wilde może jednak chciał coś przekazać w 19w?
Aż się poczułam winna :/ Normalnie czuję jakąź więź duchową - mam dokładnie ten sam problem. Nie odpisuj jeśli nie chcesz, nie o to mi chodzi, żeby cię do czegoś zmuszać, i tak przecież wiem, że zdania nie zmienisz.
Musiałem się w końcu komuś wyżalić! ;) Osobiście nic do Ciebie nie mam i za nic Cię nie obwiniam. Żeby było jasne...
Rozumiem w takim razie, że te "braki w samodzielnym rozumowaniu" i "połączenie księżniczki, która pozjadała wszystkie rozumy z zakompleksioną dziewicą w okularach" to taka konwencja? Filmwebowa kurtuazja? ;)
Bardziej nazwałbym to połączeniem skrajnej ironii, w zderzeniu z współczesną rzeczywistością.
Z wyjątkiem tego pierwszego, które było jedynie pochopnym przeświadczeniem! ;)
Mnie ten film na prawdę wiele nauczył!! a konkretnie to nie wiedziałem wcześniej, że można umyślnie tak spieprzyć coś, co podobno miało być dziełem...
Książke tak czy inaczej bardzo polecam, jest niesamowita:) A beznadziejna ekranizacja boli mnie tym bardziej, że Portret Doriana Graya jest dziełem z pewnością wybitnym i film może zniechęcić wiele osób do przeczytania:(
Kiedyś słyszałem że jak się zobaczy/usłyszy jedną wersje (w tym wypadku przeczyta książkę i wyobrazi sobie to wszystko) to potem gdy się zobaczy inną wersję, to jesteśmy przekonani że ta pierwsza jest lepsza....Ja uważam że dzięki temu że nie czytałem książki to film mi się spodobał....
Ja najpierw obejrzałam film ( uwaga! nie z własnej woli, oglądaliśmy go na lekcji. Dodam, że mieliśmy wtedy 14 lat. Nauczyciele jednak są dziwni) mimo wszystko przypadł mi do gustu. Postanowiłam sięgnąć po książkę i choć była to jak to powiedziałeś 'druga wersja', to spodobała mi się 100 razy bardziej. Po prostu zakochałam się w książce!
Nie no, spoko, ja też tylko wyrażam swoją opinię ;) Znam osoby, które również sądzą tak jak Ty.
6,6 to jedna z wyższych? Nie wydaję mi się. Jak dla mnie film powinien mieć co najmniej średnią 7,0 (Nie chciałem przewyższać)
Według mnie nie, wychodzi na to że oglądam większość "lepszych" filmów...Dobrze wiedzieć. A co do mojej oceny- Dałem 9, więcej nie dam, po za tym jedna ocena nic nie zrobi w porównaniu z 50 000 innych ocen. ;]
Kurcze !!! obejrzałem ten niedorobiony filmik i jak go ocenić !??? ale jak już napisałem, że niedorobiony to więcej niż 3/10 dać nie mogę co też niniejszym czynię !!!
Przykro mi, lecz to nie miał być horror, więc osobiście nie oczekiwałem na poczucie strachu i dziwi mnie, że ktokolwiek na to czekał :))
Ja od dramatu i thrilleru oczekuje klimatu i napięcia. Więc gdy dostaję kiszonego ogórka na torcie zamiast wisienki to nie dziw że się krzywię :) tak to właśnie w filmie wyglądało - jest klimat jest napięcie i nagle jakiś marny zabieg który nie wiem co miał w widzu spowodować - u mnie parsknięcie :)
No cóż, nie każdy umie odpowiednio zareagować :) Najwyraźniej nie wszystkie filmy do Ciebie trafiają. Pozdrawiam. :)