Tak chyba można stwierdzić po znajomości Doriana z Henrym. To Henry (świetna rola Firtha) właśnie nauczył bezpruderyjnego życia Doriana i to on stworzył tego "potwora". Gdy na początku Henry wydawał się zwykłym hedonistą, to później po parudziesięciu latach gdy Dorian wrócił z podróży widzimy jak martwi się o znajomość z jego córką (pamiętamy jakie miał podejście na początku, gdy jego żona była w ciąży). W ogóle dla mnie Henry jest kluczową postacią i bardzo mi się spodobał. Wziął odpowiedzialność za Doriana i go zniszczył. Sam jednak nie odkupił swoich win i zapewne do końca żył w bólu z powodu straty córki, która odwróciła się od niego. Ogólnie film dobry i duża zasługa w tym Colina Firtha.