Ogólnie film okej, podobał mi się itd., ale chyba spodziewałem się czegoś więcej. Nie czytałem
książki, więc to chyba dobrze, bo wtedy już w ogóle moje odczucia mogłyby być na minus. Jak dla
mnie Colin ratuje film, przynajmniej w pierwszej, mroczniejszej jego połowie, kiedy to rozwija się
"talent" Graya. Ben Barnes - wszystko niby dobrze, ale nie macie wrażenia, że jest jakoś tak...
nudno? Że z tej postaci można by wydobyć dużo, dużo więcej? Ja takie wrażenie miałem. Także z
uczuciem niedosytu, ale jednak polecam.
Jak dla mnie zagrał na poziomie,zawsze można zagrać lepiej.Jego taka pewność siebie,bardzo mi się podobała ( to mój pierwszy film z nim) można się pewnie doczepić że jedyne co pokazał to "ładna buźka" w sumie na tym bazowali,ale jednak jego twarz do tej roli miała pewną charyzmę.