po wcześniejszym przeczytaniu książki (na studiach i później drugi raz bezpośrednio przed filmem) - film był dla mnie tragiczny
film i ksiazka to 2 rozne sprawy, raczej nie mozna ich porownywac, w tym przypadku film jest raczej skierowany do nastolatkow, a ksiazka porusza problemy moralne raczej obce tej kategorii wiekowej, poza tym raczej sie nie domysle, czemu film lepszy od ksiazki
i ja rowniez sie nie domysle a na podpowiedz herkulesa raczej nie ma co liczyc. Tak wspaniala historia, a tak fatalnie zekranizowana. Efekty wstawiane na sile pod nastoletniego widza, do tego ta kiepska praca kamery od ktorej mnie w niektorych scenach az mdlilo. Jedynie scenografia sie broni i chyba jedynie Firth z grajacych
Wypraszam sobie te "problemy moralne raczej obce w tej kategorii wiekowej" :)
W "Portrecie Doriana Graya" zakochałam się od pierwszego przeczytania, film obejrzałam z ciekawości no i... nie ma czego porównywać. Raczej wierną ekranizacją bym tego nie nazwała, film nawiązuje do ogólnej fabuły i problematyki dzieła Wilde'a i to tyle podobieństw.
Co mi się podobało? Scenografia (kostiumy przede wszystkim), ogólny klimat, muzyka, genialne "niechamskie" przedstawienie erotyzmu (aczkolwiek był go zdecydowany przesyt).